-Samantha...-wyjąkałem,ale kiwnąłem głową-Spróbuję,ale nie uznaj mnie za totalnego głupka,jak się popłaczę.
-Nie uznam-odparła poważnie-No dawaj,zamieniam się w słuch
Uśmiechnąłem się i zaczęłam opowiadać.
-Pamiętam jakby to było wczoraj... Szedłem sobie spokojnie po plaży. Pogoda aż zachęcała do spaceru! Słońce świeciło jasno,było ciepło,a na niebie,ani jednej chmurki. Szedłem z zamkniętymi oczami i nagle ktoś na mnie wpadł,śmiejąc się. "Samantha udało się!" usłyszałem. Gdy podniosłem się i trochę ogarnąłem dopiero zdałem sobie sprawę,jaka śliczna wilczyca stoi przede mną.
"Hej śliczna!" powiedziałem zawadiacko. Roześmiała się i przedstawiła się mi. Miała na imię Samantha. Na początek powiedziała,że jestem bardzo fajny. Potwierdziłem na co się roześmiała. Jej śmiech przypominał mi pluskanie lilii wodnych na wodzie podczas fali. Powiedziałem jej od razu,bez żadnych ceregieli,że zakochałem się w niej. Ona na dźwięk tych słów podskoczyła wysoko i przytuliła mnie. Pocałowałem ją gorąco.
-Tak od razu-zdziwiła się Carmen
-Tak-powiedział rozanielony historią-Wracając, następnego dnia opowiedziała mi trochę o sobie. Mówiła,że jest łowcą w watasze i w ogóle to naprawdę super,że mnie spotkała. Potwierdziłem jej to. Bo musisz wiedzieć,że ona była boska przez wielkie B. Śliczna,piękna,kochana i w ogóle same komplementy bym jej przypisywał. Była moją drugą połówką. Tydzień po jej spotkaniu zaproponowałem jej małżeństwo...
-Mału...co?-przerwała Carmen
-Małżeństwo-powtórzyłem-To tak się kiedyś mówiło na partnerstwo. Wracając,zgodziła się. Kiedy szliśmy przed ołtarz usłyszeliśmy huk! Obróciłem się i zobaczyłem 2 ludzi uzbrojonych po zęby. Samantha warknęła,dlatego dostała jako pierwsza. "Nie!"krzyknąłem i rzuciłem się na tego co strzelał,ale ten drugi uderzył mnie i się usunąłem. Szybko zebrałem siły,podniosłem Samanthę i uciekłem w bezpieczne miejsce. Kiedy już byłem wystarczająco daleko,położyłem ją na mchu. Nie ruszała się. Zacząłem płakać. Nagle usłyszałem jak szepce "Kocham cię! Pamiętaj!" I zgasła.
<Carmen?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz