Przy granicy Czarnej Puszczy nieco zwolniliśmy. Nagle Rexion stanął wyprostowany i zaczął węszyć.
-Czujecie?-zapytał nas cicho. Wzięłyśmy z niego przykład i też zaczęłyśmy używać naszych nosów zgodnie z ich przeznaczeniem. Wyczułam innego wilka. Obcego. Nie pachniał naszą watahą. -Sprawdźmy to-zaproponowała Carmen. -Carm!-syknęłam kiedy jej ogon zniknął wśród zarośli. Popatrzyliśmy na siebie z Rexionem i niemal biegiem ruszyliśmy za nią. Szybko ją dogoniłam, ale mój towarzysz został w tyle. Kiedy wyplątałyśmy się z krzaków naszym oczom ukazała się niewielka polanka ocieniona drzewami, a na niej wielki, czarny wilk. Zauważyłam, że krwawi. -Mój Boże, ty jesteś ranny!-zawołała Carmen.-Dobrze się czujesz? Chciała do niego podejść, ale wtedy Rexion szarpnął ja za łapę. -Ostrożnie, może być groźny-szepnął jej do ucha. -Kolejny facet z dwoma partnerkami?-zapytał zdziwiony obcy.-To jakiś zwyczaj w waszej watasze? -Co?-spytaliśmy ogłupiali. -No ten cały Shido czy jakoś tak. Jest z tą całą Sofią, ale jednocześnie z... Czekajcie... Tak, Elizabeth! Czułem to. Mam taką moc-powiedział.-Nieco przesadziłem, próbowałem poderwać Elizabeth. Ona go zawołała, a on mnie zaatakował. Wyczułem to. One obydwie są jego partnerkami. Staliśmy w ciszy. Co? Jak to? Przecież to nielegalne! -O cholera-wykrztusił Rexion. <Carmen czas na Ciebie> |
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz