W drodze nad Wodospad zapytałem Carmen,może trochę za bardzo uroczyście:
-Co ci się we mnie podoba?
Roześmiała się i spojrzała na mnie słodko.
-Nie zaczarujesz mnie!-warknąłem
Zdziwiona tonem mojego głosu,zmieniła się. Patrzała na mnie z zainteresowaniem i zdziwieniem.
-Ale ja nie chciałam...-próbowała się tłumaczyć
Tym razem ja się zaśmiałem i przytuliłem ją. Poweselała.
-Przepraszam-powiedzieliśmy równocześnie
-No więc zaczęła Carmen podoba mi się w tobie-zacięła się,wzięła oddech i mówiła dalej-
<Kochanie?>
czwartek, 31 stycznia 2013
Od Bloodspill c.d. opowiadania Czarnej Nocy
Cieszyłam się jak dziecko,że już nie jestem w niczym szczególnym potrzebna.
A pilnowanie,żeby nikt niczego nie zepsuł. Drobnostka!
-Dzięki Czarna!-powiedziałam i zdobyłam się na lekki uśmiech
Czarna Noc potraktowała to jako pełne podziękowanie.
-Jesteś wspaniała!-oznajmiła i przytuliła mnie przyjacielsko
-Yyy..tak wiem-wydusiłam z siebie-No to ja idę popilnować-uwolniłam się z jej uścisku
-Dzięki Blood!-Czarna uśmiechnęła się serdecznie
Nie odwzajemniłam go. Poszłam tylko na tę polanę,by dali mi spokój!
<Noc^.^>
A pilnowanie,żeby nikt niczego nie zepsuł. Drobnostka!
-Dzięki Czarna!-powiedziałam i zdobyłam się na lekki uśmiech
Czarna Noc potraktowała to jako pełne podziękowanie.
-Jesteś wspaniała!-oznajmiła i przytuliła mnie przyjacielsko
-Yyy..tak wiem-wydusiłam z siebie-No to ja idę popilnować-uwolniłam się z jej uścisku
-Dzięki Blood!-Czarna uśmiechnęła się serdecznie
Nie odwzajemniłam go. Poszłam tylko na tę polanę,by dali mi spokój!
<Noc^.^>
Od Dark'a c.d. opowiadania Płomienia
Zdezorientowany wpatrywałem się w sufit. Co się stało Płomieniowi?
O co chodziło z tą wielką,ciemną siłą,którą emitował przez chwilę.
-Trzeba sprawdzić co się z nim dzieje!-powiedziałem na głos
Wiem,dziwne. Mówię sam do siebie,ale to przecież katastroficzna-bardziej dla Płomienia niż dla mnie- sytuacja.
Wbiegłem na górę jaskini. Płomień tam leżał,oddychał ciężko.
-Na miłość bogów!-jęknąłem-White Clouds-zwróciłem się o pomoc do opiekunki lekarzy-proszę wesprzyj gojenie ran i daj mu odpoczynek!
Wiatr zaszumiał. Płomień jęknął cicho.
<Płomień?>
O co chodziło z tą wielką,ciemną siłą,którą emitował przez chwilę.
-Trzeba sprawdzić co się z nim dzieje!-powiedziałem na głos
Wiem,dziwne. Mówię sam do siebie,ale to przecież katastroficzna-bardziej dla Płomienia niż dla mnie- sytuacja.
Wbiegłem na górę jaskini. Płomień tam leżał,oddychał ciężko.
-Na miłość bogów!-jęknąłem-White Clouds-zwróciłem się o pomoc do opiekunki lekarzy-proszę wesprzyj gojenie ran i daj mu odpoczynek!
Wiatr zaszumiał. Płomień jęknął cicho.
<Płomień?>
Od Ishtar c.d. opowiadania Andiego
Śnił mi się koszmar... Koszmar??? Nie brzmiało to prawdziwie.
Widziałam mnie i Andiego na plaży,trzymaliśmy się za ręce. Wtedy Andy mnie pocałował.
Namiętnie. Gorąco. Czule.
Kocham cię,wyszeptał. I na tym piękno się kończy. Czuję ogromny ból brzucha.
Upadam na piach. Mam mętlik w głowie. Słyszę krzyki Andiego,który choć blisko wydawał mi się jakby był oddalony ode mnie o kilkaset metrów. Powieki zaczęły mi się zamykać. Obraz zaczął mi się rozmazywać.
Po chwili poczułam jak coś mnie chwyta. Dreszcze. Gdzieś mnie położyli. Ból,nie miałam siły krzyczeć. Szloch. Płacz. I nagle ciemność.
-ANDY!!!-wrzasnęłam
<Kochanie;d>
Widziałam mnie i Andiego na plaży,trzymaliśmy się za ręce. Wtedy Andy mnie pocałował.
Namiętnie. Gorąco. Czule.
Kocham cię,wyszeptał. I na tym piękno się kończy. Czuję ogromny ból brzucha.
Upadam na piach. Mam mętlik w głowie. Słyszę krzyki Andiego,który choć blisko wydawał mi się jakby był oddalony ode mnie o kilkaset metrów. Powieki zaczęły mi się zamykać. Obraz zaczął mi się rozmazywać.
Po chwili poczułam jak coś mnie chwyta. Dreszcze. Gdzieś mnie położyli. Ból,nie miałam siły krzyczeć. Szloch. Płacz. I nagle ciemność.
-ANDY!!!-wrzasnęłam
<Kochanie;d>
Od Rexiona c.d. opowiadania Lei
-No to chyba idziecie do Alf?-zagadnęła Carmen rezolutnie
Uśmiechnąłem się szczerze do Lei. Była taka piękna...czarująca...wspaniała...fantastyczna...wyjątkowa... Wiedziałem,że to moja druga połówka.
Białe futro kontrastowała z księżycem,co nadawało jej sierści srebrzystą barwę. Oczy ciemne jak noc świeciły mądrością,odwagą i wdziękiem.
-Masz rację!-odparła Leia i przytuliła mnie
-No to idziemy?
-Spoko
-Ok,to ja was zostawiam!-wymruczała Carmen-Mam parę spraw do załatwienia...
Pochwyciłem ciekawskie spojrzenie Lei. Dwie pary oczu (moje i Lei) wpatrywały się
w młodą wilczycę. Carmen przełknęła ślinę. Wyraźnie coś ukrywała.
Bez Lei do tego nie dotrę!-pomyślałem
<Kochanie;*>
Uśmiechnąłem się szczerze do Lei. Była taka piękna...czarująca...wspaniała...fantastyczna...wyjątkowa... Wiedziałem,że to moja druga połówka.
Białe futro kontrastowała z księżycem,co nadawało jej sierści srebrzystą barwę. Oczy ciemne jak noc świeciły mądrością,odwagą i wdziękiem.
-Masz rację!-odparła Leia i przytuliła mnie
-No to idziemy?
-Spoko
-Ok,to ja was zostawiam!-wymruczała Carmen-Mam parę spraw do załatwienia...
Pochwyciłem ciekawskie spojrzenie Lei. Dwie pary oczu (moje i Lei) wpatrywały się
w młodą wilczycę. Carmen przełknęła ślinę. Wyraźnie coś ukrywała.
Bez Lei do tego nie dotrę!-pomyślałem
<Kochanie;*>
Od Lei c.d. opowiadania Rexiona
Było mi przykro. Naprawdę chciałam pomóc Elizabeth i nie chciałam, żeby tak wyszło.
-Hej nie przejmuj się- Carm szturchnęła mnie przyjaźnie w ramię.- Nie chcieliśmy źle.
-Tak, tak- zmusiłam się do uśmiechu.- Chodźmy.
Ruszyliśmy w stronę jaskiń. Nagle usłyszałam odgłosy kłótni. Nadstawiłam uszu. Hmm... Czyżby to Shido, Sofia i Lizzie.
-Słyszysz?- zapytała Carmen unosząc łeb.
-Tak- odpowiedziałam.- Shido to dupek, ale szkoda mi dziewczyn.
-Wszystkich nie uratujesz- odparła moja przyjaciółka przystając przed swoją jamą.- Do jutra!
-Pa!- pożegnaliśmy ją z Rexionem. Kiedy weszliśmy do naszego domu rozpłakałam się.
-Cii, cii- Rexion uspokajał mnie. Nagle poderwał się.- Hej, a może jutro pójdziemy do alf?
-Po co?- załkałam.
-No jak to po co? Żeby zostać partnerami!
-Tak!- pocałowałam go i poweselałam.
<Rexion? :)>
Od Andiego c.d. opowiadania Ishtar
Spałem smacznie razem z Ishtar gdy nagle zbudziły mnie 2
głosy..
Obudziłem się i zerknąłem na dwie wilczyce trzymające w pyskach Karibu..
- Dzień dobry! - przywitałem się
- Cześć synu.. - zaczęła moja mama - Pomyślałyśmy że nie będziesz miał czasu na polowanie więc, przyniosłyśmy wam po karibu..
- Dzięki wielkie. - mruknąłem zaspany..
- Dobra w takim razie zostawiam obiad a ty kładź się spowrotem spać.. - tym razem odezwała się mama Ishtar..
- Chyba tak zrobię.. - ziewnąłem i zanim zdążyłem się połapać spałem znów u boku Ishtar..
<Kochanie ;**?>
Od Płomienia c.d. opowiadania Dark'a
Byłem już na skraju sił ale nagle coś we mnie orzyo jakaś ztłumiona wściekłość mje cialo pokryło się czymś czarym jak smoła, według mnie to była czysta wściekłość. Urosłem dzięki niej urosłem na jakieś 4 metry a sam staem się sercem tej bestii. Stałem się wielką bestią, złapałem Dark'a i walnąłem nim o ziemie.
- Co się dzieje? - krzyknął Dark i obejrzal się na mnie w jego oczach było przerażenie tak żadko u niego widziane. Chciałem coś powiedziel]ć ale z mojego pyska poleciał tylko przeraźliwy ryk. Po chwili zapnowałem nad tym i uciekłem, widzialem górę wdrapałem się na nią była tam opuszczona grota, ukryłem się w niej, po jakimś czasie u dało mi się opanwać emocje i zmieniłem się w siebie po czym straciłem przytomność.
< Dark co się stało i co zrobiłeś?>
Od Czarne Nocy c.d. opowiadania Blood
Bloodspill przyszła do mnie.
- Witaj - powiedziałam i już chciałam wstać ale Płomień mnie przytrzymał i spojrzał na mnie znacząco.
- Witaj - odpowiedziała znudzona - Mam ci pomuc
- Widzę że nie masz na to ochoty... - wzruszyla ramionami
- Caspian się zajmie łowcami, więc tobie zostaje dopilnowaie całej reszty ale jest też coś co cię ucieszy ty tylko pilnujesz a robią inni - uśmiechnęłam się zachęcająco
< Bloodspill?, jak masz ochotę?>
Od Carmen c.d. opowiadania Rals'a
- Chodźmy coś upolować. - zaproponowałam.
- Z miłą chęcią. - odparł Rals - Idziecie z nami?
- Myślę, że chyba wolelibyście być sami... - zauważyła mama.
- Też tak myślę zresztą my już jedliśmy. - odpowiedział tata i przytulił mamę.
Ta zachichotała.
- Ale wy idźcie... Mogę mieć pewność, że będziesz o nią dbał? - spytała.
- Oczywiście, tego możecie być pewni.
- No chodź już! - zaśmiałam się - Chcę jeść.
- No już, już. - powiedział i mnie pocałował.
Pożegnaliśmy się z moim rodzicami i poszliśmy w poszukiwaniu jedzenia.
- To co przekąsimy? Może... Karibu? - zasugerowałam.
- Pewnie, wiesz co dobre. - uśmiechnął się do mnie.
Po pięciu minutach znaleźliśmy stado na polanie.
- To co? Na trzy. Raz...dwa... i trzy! - krzyknęłam i pobiegłam w stronę dorodnego samca.
Rzuciłam się na niego i mocno zacisnęłam pazury na nim, by nie uciekł. Był zaskoczony moim atakiem, bo mnie nawet nie usłyszał. Nie chciałam już go męczyć, więc zacisnęłam swoje kły na jego szyi. Rozejrzałam się. Rals szedł w moją stronę ze swoją zdobyczą.
- Szybki jesteś. - zauważyłam.
- Lata praktyki. Ty też jesteś niezła. - podszedł do mnie i mnie przytulił.
Wzięliśmy się za jedzenie. Po chwili byliśmy najedzeni do syta.
- Chodźmy nad wodospad. - poprosił - Teraz będzie tam pięknie widać księżyc i gwiazdy.
- O tak. Pewnie jest tam wiele świetlików. - zachwyciłam się - No to chodźmy! - zaśmiałam się i pociągnęłam go za łapę.
Nigdy nie byłam taka szczęśliwa!
<Rals? ;*>
sobota, 26 stycznia 2013
Od Rals'a c.d. opowiadania Carmen
Po bezowocnych poszukiwaniach jaskini,odprowadziłem Carmen pod jaskinię jej rodziców.
-Będę tęsknił za tobą!-szepnąłem jej do ucha i pocałowałem
-Ja za tobą też!-mruknęła
-O Rals! I Carmen!-zawołała mama
-Cześć mamo!-odparła Carmen speszona
Roześmiałem się na widok jej miny. Jej matka,zauważyła z czego się śmieje.
-Carm spokojnie,nie chciałam ci przerwać!-uśmiechnęła się
-Mama chciała zaprosić cię na kolację!-wyjaśnił Jasper,który wszedł
-Dobry wieczór panu!-pokłoniłem się
Jasper uśmiechnął się potulnie i odparł:
-Mów mi Jasper! Jesteś przecież moim zięciem!
-No fakt-przyznałem i roześmiałem się
-Będziemy tu tak gadać,czy coś zjemy!-ziewnęła Carmen,wpatrując się w księżyc
Przytuliłem ją.
<Kochanie;**>
-Będę tęsknił za tobą!-szepnąłem jej do ucha i pocałowałem
-Ja za tobą też!-mruknęła
-O Rals! I Carmen!-zawołała mama
-Cześć mamo!-odparła Carmen speszona
Roześmiałem się na widok jej miny. Jej matka,zauważyła z czego się śmieje.
-Carm spokojnie,nie chciałam ci przerwać!-uśmiechnęła się
-Mama chciała zaprosić cię na kolację!-wyjaśnił Jasper,który wszedł
-Dobry wieczór panu!-pokłoniłem się
Jasper uśmiechnął się potulnie i odparł:
-Mów mi Jasper! Jesteś przecież moim zięciem!
-No fakt-przyznałem i roześmiałem się
-Będziemy tu tak gadać,czy coś zjemy!-ziewnęła Carmen,wpatrując się w księżyc
Przytuliłem ją.
<Kochanie;**>
Od Ishtar c..d opowiadania Andiego
-Masz poczucie humoru!-śmiałam się z Andiego
-Ty w sumie też!-zakpił i przytulił mnie
Cieszyłam się,że mam u boku Andiego. Był tak kochany,
dbał o mnie i w ogóle był wspaniały!
-Kocham cię!-szepnęłam i wtuliłam się w jego futro
-Ja ciebie też,kochanie-odparł romantycznie
Po chwili smacznie spaliśmy,wtuleni w siebie.
<Kochany;**?>
-Ty w sumie też!-zakpił i przytulił mnie
Cieszyłam się,że mam u boku Andiego. Był tak kochany,
dbał o mnie i w ogóle był wspaniały!
-Kocham cię!-szepnęłam i wtuliłam się w jego futro
-Ja ciebie też,kochanie-odparł romantycznie
Po chwili smacznie spaliśmy,wtuleni w siebie.
<Kochany;**?>
Od Bloodspill c.d. opowiadania Czarnej Nocy
Odpoczywałam. Może to prawda,że jestem leniwa,ale bez przesady!
-Znowu się lenisz!-usłyszałam ostry głos
Natychmiast wstałam. Przede mną stał mój ojciec,Damon. Był samcem Alpha
i uwielbiał się rządzić,cokolwiek robił.
-Co chcesz?-burknęłam i to był błąd
Ojciec nie cierpiał,jak pyskowałam i byłam opryskliwa. Częściej widziałam matkę
i ona to tolerowała,ale nie ojciec. Choć zawsze miał inne zdanie niż Elena,
bardzo ją kochał,co pochwalałam.
-Nie bądź opryskliwa!-skarcił mnie-I natychmiast idź pomóc Nocy!-warknął
Posłuchałam,co było do mnie zupełnie nie podobne. Zazwyczaj nie robiłam,
tego co mi kazano,ale jeśli ojciec coś każe to trzeba to zrobić.
<Czarna?>
-Znowu się lenisz!-usłyszałam ostry głos
Natychmiast wstałam. Przede mną stał mój ojciec,Damon. Był samcem Alpha
i uwielbiał się rządzić,cokolwiek robił.
-Co chcesz?-burknęłam i to był błąd
Ojciec nie cierpiał,jak pyskowałam i byłam opryskliwa. Częściej widziałam matkę
i ona to tolerowała,ale nie ojciec. Choć zawsze miał inne zdanie niż Elena,
bardzo ją kochał,co pochwalałam.
-Nie bądź opryskliwa!-skarcił mnie-I natychmiast idź pomóc Nocy!-warknął
Posłuchałam,co było do mnie zupełnie nie podobne. Zazwyczaj nie robiłam,
tego co mi kazano,ale jeśli ojciec coś każe to trzeba to zrobić.
<Czarna?>
Od Dark'a c.d. opowiadania Płomienia
Czułem gotującą się we mnie wściekłość. Dosłownie nie mam pojęcia,co mnie
opętało. Byłem okropnie wściekły. Owszem,wiedziałem doskonale,że Fiore
się z nim spotykała i całowało,ale wybaczyłem jej,bo powiedziała,że ją
szantażowałem. Miałem ochotę urwać mu łeb.
-Zapłacisz za Fiore!-krzyknąłem i rzuciłem mu się do gardła
Płomień miotał się pod moim ciałem. Chciał,z pewnością,się uwolnić,ale moje silne łapy
przywłaszczyły go do ziemi.
-Ja nic nie zrobiłem!-chrypiał-Na pomoc!
Nikt go nie słyszał. Czułem się jak zwycięzca,wiedziałem,że wygrałem.
Płomień zapłaci za krzywdy! Był słabym tchórzem w porównaniu ze mną.
Podniosłem więc łapę i uderzyłem go w głowę. Krew trysnęła na wszystkie strony.
Płomień leżał na ziemi. Z skrzydła,pyska,brzucha i łap leciało morze krwi.
Wiedziałem,że już po nim. Był nieprzytomny. Wyszedłem.
<Płomień?>
opętało. Byłem okropnie wściekły. Owszem,wiedziałem doskonale,że Fiore
się z nim spotykała i całowało,ale wybaczyłem jej,bo powiedziała,że ją
szantażowałem. Miałem ochotę urwać mu łeb.
-Zapłacisz za Fiore!-krzyknąłem i rzuciłem mu się do gardła
Płomień miotał się pod moim ciałem. Chciał,z pewnością,się uwolnić,ale moje silne łapy
przywłaszczyły go do ziemi.
-Ja nic nie zrobiłem!-chrypiał-Na pomoc!
Nikt go nie słyszał. Czułem się jak zwycięzca,wiedziałem,że wygrałem.
Płomień zapłaci za krzywdy! Był słabym tchórzem w porównaniu ze mną.
Podniosłem więc łapę i uderzyłem go w głowę. Krew trysnęła na wszystkie strony.
Płomień leżał na ziemi. Z skrzydła,pyska,brzucha i łap leciało morze krwi.
Wiedziałem,że już po nim. Był nieprzytomny. Wyszedłem.
<Płomień?>
Od Płomienia
Szedłem po całej nocce, byłem wykończony, chciałem jak najszybciej walnąć się na łóżko i zdrzemnąć ( co w takiej sytuacji Lizze zrozumie.)
Ale nagle usłyszałem kroki, zrobiłem szybki zwrot i zobaczyłem Darka.
- Co ty tu robisz? Myślałem że już nie masz mi za złe...
- miałem to za złe cały czas i cały czas to będę mieć. a teraz - uśmiechnął się tryumfalnie - czas na zemstę - rzucił się na mnie i wbił mnie w ziemię
po czym wdarł mi się do umysłu zaczął torturować myślami z tryumfalnym uśmiechem
- Przestań, PRZESTAŃ! a... - to nie dość że były straszne obrazy na których umierają moi bliscy to był jeszcze straszny ból, po chwili nie mogłem tego wytrzymać i rzuciłem w niego jakieś mocne odruchowe zaklęcie
- A..! - krzyknął i zleciał ze mnie wstałem ledwo trzymając się na nogach on też wstał ale był tylko oszołomiony ruszył ku mnie - pożałujesz! - Skoczył na mnie i wcisnął mi łeb w ziemię prawie łamiąc czaszkę, jęknąłem ale wstał ze mnie ja nie miałem siły się podnieść
- Co jest?
- Wolę cię torturować! - zaśmiał się i przytrzymał mnie znowu zaczął robić to samo ale ja nie miałem sił się bronić.
I nagle...
< Dark?>
Od Prince-"Początki"
Początki są zawsze trudne, łącznie z tymi w watasze. Gdy nie zna się wilków oraz terenów watahy, trudno jest się odnaleźć. Jak na razie znam tylko Alfę, ale Alfy mają za dużo obowiązków, aby marnować czas na jakieś pogaduszki ze mną. Myślę, że powinienem kogoś poznać, a w moim wypadku będzie to bardzo trudne, ponieważ jestem nieśmiały przy obcych wilkach. Dla wilków nieśmiałych tak jak ja, powiedzenie "Cześć" to duża trudność, ale wiem o tym, że muszę to zrobić. Wymyśliłem, że spytam się o pomoc Alfy. Może doradzi mi z jakim wilkiem mógłbym się zakolegować. Zrobię to za niedługo. Teraz muszę tylko nieco odetchnąć. Może wybiorę się na spacer po okolice, aby przy okazji nieco ją poznać.
Od Andiego c.d. opowiadania Ishtar
Byłem przyzwyczajony do drwiących żartów Ishtar..
- Dobra przestań Ishtar! - Powiedziałem spokojnie, a zaraz dodałem z nutką wredoty i śmiechu - zresztą jestem przekonany swoją płcią!
- Hmm? - mruknęła Ishtar
- No oczywiście ! - Zatriumfowałem dumnie..
- Niby jak? - zapytała
- Oj Ishtar,Ishtar!! - Zaśmiałem się.. - Przecież jesteś w ciąży !!
Na twarz mojej partnerki wstąpiła zmieszana mina.
- No chyba że o czymś nie wiem.. ? - zapytałem ze sztucznym przejęciem
- Nie.. Oczywiście że nie ! - Krzyknęła Ishtar niezadowolona z nieudanego psikusa..
Zaczęliśmy się śmiać..
<Ishtar? xpp>
Od Carmen c.d. opowiadania Rals'a
Trzymając się za łapy, weszliśmy do groty Alf. Na szczęście byli w środku.
- Bądźcie pozdrowieni. - przywitaliśmy się.
- Witajcie! - odezwał się Damon - Co was do nas sprowadza?.
Elena go lekko szturchnęła i wskazała na nasze złączone łapy.
- A no tak. - zaśmiał się - No to mówcie.
- Więc tak... - chrząknął Rals - Chcemy zostać partnerami.
- Kochamy się. - dodałam.
- No to okażcie nam to! - zachęcała nas Elena.
Rals się do mnie przybliżył, a ja do niego przysunęłam. Wtedy nasze usta się złączyły. Był to głęboki pocałunek.
- Jesteście partnerami. - oznajmili.
Szczęśliwi podziewaliśmy i wybiegliśmy z ich groty.
- No to jak mój partnerze? - zaśmiałam się - Teraz możemy zamieszkać razem...
- Chodź, poszukamy jakiejś jaskini.
<Skarbie?>
poniedziałek, 21 stycznia 2013
Od Elizabeth c.d. opowiadania Shido
W tamtym momencie moje serce pękło... To moja wina, że nas przyłapała? Wstałam z ziemi i pobiegłam w stronę mojej jaskini. Miałam zamiar odejść... Nie chcę być ciężarem dla kogoś. Znowu będę musiała zacząć nowe życie, tylko teraz nie sama, a z dziećmi. Dziećmi Shido... Będę zmuszona wychowywać je same. Trudno, będę samotną matką. Nie mogę mieć Shido, więc będę go miała w części w postaci szczeniaków. Nie płakałam, nie miałam na to siły... Wyciągnęłam swoją torbę zrobioną z liści i zaczęłam wkładać do niej moje rzeczy. Wychodząc z groty, spojrzałam na ściany jaskini. Były na nich moje obrazy, a jednym z nich był portret Shido... Podeszłam do tego obrazu i oblałam go wodą. Patrzyłam jak portret traci kształty i jak farba powoli spływa ze ściany. Nie wytrzymałam... łza popłynęła mi po twarzy, szybko ją starłam i wybiegłam z jaskini. Kierowałam się w stronę gór, gdzie kończyły się tereny watahy. Przy granicy spotkałam Śnieżną, matkę Shido. Zawsze darzyłam ją szacunkiem.
- Witaj! - uśmiechnęła się do mnie i spojrzała na torbę - Gdzie się wybierasz?
- Dobre pytanie... - zaśmiałam się - Sama nie wiem, gdzie łapy poniosą.
- Jak to? - spytała zdziwiona - Czyli nie wracasz?
- Najprawdopodobniej nie... Ale kto wie? Może kiedyś wrócę. Ja już idę... A mam prośbę nie mów nikomu, że odeszłam, no chyba, że ktoś będzie pytał, dobrze?
- Dobrze... - odparła.
- Dzięki! - rzuciłam.
I szłam dalej przed siebie. Jeśli nie mogę być z Shido, to nie chcę być tam gdzie wszystko będzie mi go przypominać. Zaczęłam zostawiać wspomnienia za sobą...
<Shido?>
Od Rexiona c.d. opowiadania Elizabeth
-I co mówiła?-dopytywała się Leia
-Spokojnie... Poprosiła nas byśmy się nie wtrącali!
-Jak mamy się nie wtrącaj skoro to poważna sprawa!-Leia podniosła głos
-Leia,kochanie-próbowałem uspokoić jej nerwy-Myślę,że Elizabeth ma rację mówiąc,że czepiamy jej się o byle co!
-Właśnie!-skapitulowała Carmen-Moją wspólne życie,niech mają i wspólne problemy!
Uśmiechnąłem się do Carmen dziękczynnie.
Leia zastanawiała się przez chwilę. Niepewnym głosem stwierdziła:
-Ale ja nie jestem pewna co do tego! A co,jeśli jeszcze ktoś to odkryje i powie Alfom,a oni detektywom?
-To nic nie powiemy!-zasugerowała Carmen
-Tak niestety nie można-rzekłem ze smutkiem-Wzywają na światków.
-Dokładniej to najpierw się pytają tamtych,w tym przypadku Lizzie i Shido,kto o tym jeszcze wiedział,a jak skłamią to idą posiedzieć na dłużej-dyskutowała Leia
-Musimy mówić całą prawdę?-Carmen wyraźnie była zaskoczona
-No musimy-mruknąłem
<Leia?>
-Spokojnie... Poprosiła nas byśmy się nie wtrącali!
-Jak mamy się nie wtrącaj skoro to poważna sprawa!-Leia podniosła głos
-Leia,kochanie-próbowałem uspokoić jej nerwy-Myślę,że Elizabeth ma rację mówiąc,że czepiamy jej się o byle co!
-Właśnie!-skapitulowała Carmen-Moją wspólne życie,niech mają i wspólne problemy!
Uśmiechnąłem się do Carmen dziękczynnie.
Leia zastanawiała się przez chwilę. Niepewnym głosem stwierdziła:
-Ale ja nie jestem pewna co do tego! A co,jeśli jeszcze ktoś to odkryje i powie Alfom,a oni detektywom?
-To nic nie powiemy!-zasugerowała Carmen
-Tak niestety nie można-rzekłem ze smutkiem-Wzywają na światków.
-Dokładniej to najpierw się pytają tamtych,w tym przypadku Lizzie i Shido,kto o tym jeszcze wiedział,a jak skłamią to idą posiedzieć na dłużej-dyskutowała Leia
-Musimy mówić całą prawdę?-Carmen wyraźnie była zaskoczona
-No musimy-mruknąłem
<Leia?>
Od Rals'a c.d. opowiadania Carmen
-Tak się cieszę!-zawołałem i przytuliłem ją
Carmen zaśmiała się podekscytowanie. Wiedziałem,że była szczęśliwa.
Zresztą ja też!
-Musimy iść do Alf i to objaśnić!-przypomniała Carmen
-Fakt!-zaskoczyło mnie to co prawda,ale wiedziałem,że trzeba-Ruszajmy!
Szliśmy przez jodłowy las. Kojarzył mi się on z miejscem spokoju,relaksu i ciszy.
Był idealny na przemyślenie równych spraw.
-Fajnie tu!-zauważyła Carmen
-O tym samym pomyślałem!-wyznałem
Wilczyca uśmiechnęła się i pocałowała mnie.
Odwzajemniłem,bo jak się kogoś kocha trzeba odwzajemniać jego czy jej uczucia.
-Mnie to miejsce kojarzy się ze spokojem,ciszą...-westchnąłem rozmarzony
-W sumie racja!-Carmen rozejrzała się dookoła-O wreszcie jesteśmy!
Stanęliśmy przed grotą Alf, Damona (samca Alfa) i Eleny (samicy Alfa).
-To wchodzimy?-zapytałem
Carmen przełknęła ślinę. Wyczułem jej niepokój.
-Dlaczego się boisz?
-Tak jakoś nieswojo się czuję-przyznała,opierając się o mnie
-Spokojnie,jestem tu!-uśmiechnąłem się pogodnie-Wejdźmy!
<Kochanie<33>
Carmen zaśmiała się podekscytowanie. Wiedziałem,że była szczęśliwa.
Zresztą ja też!
-Musimy iść do Alf i to objaśnić!-przypomniała Carmen
-Fakt!-zaskoczyło mnie to co prawda,ale wiedziałem,że trzeba-Ruszajmy!
Szliśmy przez jodłowy las. Kojarzył mi się on z miejscem spokoju,relaksu i ciszy.
Był idealny na przemyślenie równych spraw.
-Fajnie tu!-zauważyła Carmen
-O tym samym pomyślałem!-wyznałem
Wilczyca uśmiechnęła się i pocałowała mnie.
Odwzajemniłem,bo jak się kogoś kocha trzeba odwzajemniać jego czy jej uczucia.
-Mnie to miejsce kojarzy się ze spokojem,ciszą...-westchnąłem rozmarzony
-W sumie racja!-Carmen rozejrzała się dookoła-O wreszcie jesteśmy!
Stanęliśmy przed grotą Alf, Damona (samca Alfa) i Eleny (samicy Alfa).
-To wchodzimy?-zapytałem
Carmen przełknęła ślinę. Wyczułem jej niepokój.
-Dlaczego się boisz?
-Tak jakoś nieswojo się czuję-przyznała,opierając się o mnie
-Spokojnie,jestem tu!-uśmiechnąłem się pogodnie-Wejdźmy!
<Kochanie<33>
Od Shido c.d. opowiadania Elizabeth
-Sofia!!-zawołałem pełen nadziei,że zawróci
Elizabeth musiała być nieźle rozbawiona sytuacją. Ja wręcz przeciwnie.
Byłem pełen smutku. Czułem się jakbym stracił jedną czwartą siebie...
Drugą była Elizabeth,a pozostałymi moje przyszłe dzieci...
-Bawi cię to?-warknąłem na wilczyce
Jej figlarny wyraz twarzy zmienił się w pełen niezdecydowania i zdziwienia.
-O co ci chodzi?-zapytała oburzona,tonem mojego głosu-Co ja takiego zrobiłam?
-Dobrze wiesz co zrobiłaś!-krzyknąłem-Przez ciebie ją straciłem!
-Czyli kochałeś ją bardziej niż mnie!-wrzasnęła ze łzami w oczach
-Tego nie powiedziałem!-zaprzeczyłem-Przestań wreszcie psuć mój związek z Sofią!
-A nasz związek?-zapytała ostro
-Nasz związek,to tak jak mój związek z Sofią-wyjaśniłem-Ile razy będę tłumaczył ci te podstawy!
-Czyli ją kochasz bardziej!-drażniła się
-PRZESTAŃ!!!-ryknąłem-MAM DOŚĆ! JAK TAK MA BYĆ MIĘDZY NAMI TO NAJCHĘTNIEJ BYM TO ZERWAŁ!
Elizabeth spojrzała na mnie. Tego się nie spodziewała. I dobrze. Skoro nie mogłem mieć ani jej ani Sofii to postanowiłem,że nie będę miał żadnej!
-Czyli kochasz ją bardziej!-uparcie trzymała się swego
-Kochasz ją bardziej,kochasz ją bardziej!-przedrzeźniałem opryskliwie-Wiesz co Elizabeth,jesteś okropnie o mnie zazdrosna. No przyznaj!-spojrzałem jej twardo w oczy
-No może jestem-chlipnęła szczerze
-Wiedziałem-mruknąłem-Żegnaj i powodzenia w wychowaniu dzieci!
Odwróciłem się,by iść,ale wilczyca złapała mnie za łapę.
-Shido...Proszę...
-Nie!-szarpnąłem się-Dość! Między nami skończone! I choć moje serce krwawi,bo nadal was kocham to odchodzę. Dla spokoju. Bo tak będzie lepiej. A i jak zobaczysz Sofia przekaż jej to samo co tobie powiedziałem.
To mówiąc odbiegłem.
<Elizabeth?>
Elizabeth musiała być nieźle rozbawiona sytuacją. Ja wręcz przeciwnie.
Byłem pełen smutku. Czułem się jakbym stracił jedną czwartą siebie...
Drugą była Elizabeth,a pozostałymi moje przyszłe dzieci...
-Bawi cię to?-warknąłem na wilczyce
Jej figlarny wyraz twarzy zmienił się w pełen niezdecydowania i zdziwienia.
-O co ci chodzi?-zapytała oburzona,tonem mojego głosu-Co ja takiego zrobiłam?
-Dobrze wiesz co zrobiłaś!-krzyknąłem-Przez ciebie ją straciłem!
-Czyli kochałeś ją bardziej niż mnie!-wrzasnęła ze łzami w oczach
-Tego nie powiedziałem!-zaprzeczyłem-Przestań wreszcie psuć mój związek z Sofią!
-A nasz związek?-zapytała ostro
-Nasz związek,to tak jak mój związek z Sofią-wyjaśniłem-Ile razy będę tłumaczył ci te podstawy!
-Czyli ją kochasz bardziej!-drażniła się
-PRZESTAŃ!!!-ryknąłem-MAM DOŚĆ! JAK TAK MA BYĆ MIĘDZY NAMI TO NAJCHĘTNIEJ BYM TO ZERWAŁ!
Elizabeth spojrzała na mnie. Tego się nie spodziewała. I dobrze. Skoro nie mogłem mieć ani jej ani Sofii to postanowiłem,że nie będę miał żadnej!
-Czyli kochasz ją bardziej!-uparcie trzymała się swego
-Kochasz ją bardziej,kochasz ją bardziej!-przedrzeźniałem opryskliwie-Wiesz co Elizabeth,jesteś okropnie o mnie zazdrosna. No przyznaj!-spojrzałem jej twardo w oczy
-No może jestem-chlipnęła szczerze
-Wiedziałem-mruknąłem-Żegnaj i powodzenia w wychowaniu dzieci!
Odwróciłem się,by iść,ale wilczyca złapała mnie za łapę.
-Shido...Proszę...
-Nie!-szarpnąłem się-Dość! Między nami skończone! I choć moje serce krwawi,bo nadal was kocham to odchodzę. Dla spokoju. Bo tak będzie lepiej. A i jak zobaczysz Sofia przekaż jej to samo co tobie powiedziałem.
To mówiąc odbiegłem.
<Elizabeth?>
Od Elizabeth c.d. opowiadania Lei
Uśmiechnęłam się do nich, jednak był to wymuszony uśmiech.
- Rexion, możemy porozmawiać w cztery oczy? - spytałam się go.
- Uhmmm... No ok. - odpowiedział niepewnie patrząc na Leię.
- No chodź! - pociągnęłam go w stronę wyjścia.
Po chwili staliśmy przed grotą.
- Słuchaj. - zaczęłam - Możecie przestać się wtrącać w nie swoje sprawy?! Już mnie to wkurza! Chciałbyś żebym to ją wtrącała się w twoje życie?
- Nie, ale... - przerwałam mu.
- Żadne ale! - powiedziałam zirytowana - To łaskawie powiedz swojej partnerce żeby zajęła się sobą.
- To nie jest moja partnerka. - odparł zgryźliwie.
- Mam to gdzieś kim ona jest dla ciebie! - krzyknęłam - To jak porozmawiasz z nią?
- Dobra, spróbuję. - obiecał.
- Dzięki... ty jedyny z tej trójki jesteś rozsądny.
Parsknął śmiechem i wszedł do jaskini.
<Rexion?>
Od Ishtar c.d. opowiadania Andiego
-N-u-d-z-i m-i s-i-ę!-przesylabizowałam
-Dlaczego ci się nudzi?-zapytał Andy,patrząc na mnie z ukosa
-Bo mi się nudzi!-warknęłam
Roześmiał się i popatrzył na mnie rozbawiony.
-Chyba ta ciąża daje po sobie we znaki! Dzieci się kłócą o miejsce i ich złość przechodzi na ciebie!
-Okropnie zabawne!-odburknęłam niezadowolona
-Bardzo!-znów się roześmiał
Najwyraźniej nieźle się bawi,pomyślałam,Zrobię mu niespodziankę..
-Andy,spójrz!-wskazałam na jego brzuch-Ale urósł!
-Wcale nie!-zaprzeczył i spojrzał się na swój brzuch
Zauważyłam w jego oczach cień strachu,co mnie rozbawiło!
-Andy ty jesteś w ciąży!-krzyknęłam-Jesteś kobietą!
-NIee!-jęknął,wyraźnie się nabrał-Jestem facetem!
-Możliwe... Ale pamiętasz,jak zawsze gdzieś idziemy ty ubierasz się dłużej-myślałam,że zaraz wybuchnę śmiechem-Albo jak ja się czeszę zawsze mnie poprawiasz..
Andy pobladł..
<Andy?>
-Dlaczego ci się nudzi?-zapytał Andy,patrząc na mnie z ukosa
-Bo mi się nudzi!-warknęłam
Roześmiał się i popatrzył na mnie rozbawiony.
-Chyba ta ciąża daje po sobie we znaki! Dzieci się kłócą o miejsce i ich złość przechodzi na ciebie!
-Okropnie zabawne!-odburknęłam niezadowolona
-Bardzo!-znów się roześmiał
Najwyraźniej nieźle się bawi,pomyślałam,Zrobię mu niespodziankę..
-Andy,spójrz!-wskazałam na jego brzuch-Ale urósł!
-Wcale nie!-zaprzeczył i spojrzał się na swój brzuch
Zauważyłam w jego oczach cień strachu,co mnie rozbawiło!
-Andy ty jesteś w ciąży!-krzyknęłam-Jesteś kobietą!
-NIee!-jęknął,wyraźnie się nabrał-Jestem facetem!
-Możliwe... Ale pamiętasz,jak zawsze gdzieś idziemy ty ubierasz się dłużej-myślałam,że zaraz wybuchnę śmiechem-Albo jak ja się czeszę zawsze mnie poprawiasz..
Andy pobladł..
<Andy?>
Od Elizabeth c.d. opowiadania Shido
- Ale mnie przestraszyłaś. - odetchnął z ulgą - Bałem się, że coś ci się stało.
- Naprawdę? Martwiłeś się o mnie? - spytałam uśmiechając się.
- Oczywiście! Przecież cię kocham! - powiedział.
- Ja ciebie też. Chodź do mnie. - odparłam i przyciągnęłam go do siebie.
Czule go pocałowałam. W sercu miałam nadzieję, że jestem dla niego ważniejsza, niż Sofia. Nagle usłyszeliśmy cichy pisk. Shido gwałtownie odwrócił się w tamtą stronę.
- Sh...Shido! Co ty...robisz?! - usłyszałam roztrzęsiony głos.
To była Sofia...
- Ty i ona?! - krzyczała - Ta ***?! (przekleństwo)
- Wypraszam sobie! - warknęłam.
Musiałam przyznać, że byłam trochę rozbawiona tą sytuacją, jej mina była bezcenna.
- Sofia! To nie tak! - bronił się Shido.
- A jak?! - przybliżyła się do niego - Od dawna masz z nią romans?
- No. - odpowiedziałam za niego - Mało jesteś domyślna. - parsknęłam śmiechem.
- Nie ciebie pytałam! Ty... ty...
- Przestańcie! - przerwał jej - Daj sobie to wytłumaczyć.
- Nie mam zamiaru cię słuchać. Nienawidzę cię! - zwróciła się do mnie.
I nawzajem, odpowiedziałam w myślach.
- Proszę... - Shido popatrzył na nią błagalnie.
- Nie! - rzuciła i pobiegł w stronę lasu.
To samo zrobił Shido, zostawiając mnie samą nad jeziorem. Czy byłam zadowolona? Może na początku, jednak teraz nie czułam zupełnie nic... Wszystkie emocje mnie opuściły, zostawiając samą...
< Shido?>
Od Carmen c.d. opowiadania Rals'a
- Nie wiedziałem... - powiedział ze skruchom ojciec - Nie wiedziałem, że on jest dla ciebie tak ważny.
- Jest i to bardzo. - uśmiechnęłam się do Rals'a.
- Ona dla mnie tak samo. - przyznał.
- No to my nie mamy tu nic do powiedzenia. - zaśmiała się mama - Tylko możemy życzyć wam zczęścia.
- Dziękujemy! - odpowiedzieliśmy wspólnie.
Tata podszedł do Rals'a i podał mu łapę.
- Przepraszam, źle cię oceniłem.
- Nie ma sprawy. Lepiej późno niż wcale. - powiedział Rals i ujął jego łapę.
- Tylko opiekuj się naszą córką! - poprosił ojciec.
- Gdy będzie trzeba, poświęcę dla niej życie. - obiecał.
Wzruszyłam się po tych słowach, wiedziałam, że to ten jedyny... Rodzice się z nami pożegnali i wrócili do swojej jaskini.
- Camen... - odezwał się do mnie Rals.
Podszedł do mnie, ujął moją grzywkę po czym schował ją za moje ucho i lekko przytulił.
- Zostaniesz moją partnerką? - spytał z nadzieją.
- Tak! Oczywiście! - krzyczałam radośnie.
Ze szczęścia rzuciłam się na niego i delikatnie musnęłam swoimi ustami jego usta. Byłam najszczęśliwszą wilczycą w watasze!
<Rals? :*>
Od Kalipso c.d. opowiadania Diego
Uśmiechnęłam się do niego zadowolona z jego pomysłu.
Wydawał mi się naprawdę doskonały.
Uśmiechnęłam się jeszcze raz
i powiedziałam:
-Ok , ale ty wybierasz miejsce .
<Diego >
Od Czarnej Nocy c.d. opowiadania Bloodspill
Byłam strasznie zmęczona, wiele razy słyszałam od wilków żebym odpoczęła ale zawsze odmawiałam... W końcu wyszło mi to na źle bo straciłam przytomność. Na moje szczęście inne wilki zaniosły mnie do szpitala.
- To z przemęczenia - powiedział Płomień gdy spytałam dlaczego tu leżę - Musisz poleżeć jeśli chcesz prowadzić polowanie...
- ale nie mam czasu...
- Trudno, - przerwał mi - wszyscy robią to dla twojego zdrowia i dobra, przepraszam wyrwało mi się - wybiegł a zaraz po tym przyszedł Diego
- Co go ugryzło? - zapytał zdziwiony
- Nie nic... możesz coś dla mnie zrobić...
- Tak pewnie.
- Idź i zapytaj się Caspiana i Bloodspill czy któreś z nich może się zająć przygotowaniami tylko oni dadzą sobie radę
< Bloodspill?>
Od Andiego c.d opowiadania Ishtar
Gdy Ishtar zasnęła ja wskoczyłem jeszcze raz do przyjemnej chłodnej wody...
Postanowiłem ponurkować..
Dno morskie wydawało się piękne i dzikie.. Popływałem i wynurzyłem się na powierzchnię... Spojrzałem w stronę gdzie powinna leżeć Ishtar..
Jednak nie zauważyłem jej tam..
Zamiast tego poczułem na plecach zimną falę wody..
Obróciłem się i zobaczyłem Ishtar..
- Heh tu jesteś!! - zaśmiałem się..
Wyszliśmy razem na plażę i wyruszyliśmy w stronę naszej groty...
<Ishtar?>
niedziela, 20 stycznia 2013
Od Shido c.d opowiadania Elizabeth
Czułem się idiotycznie,stając przed nimi dwiema.
Chciałem przytulić Elizabeth,ale mogłem tylko zrobić to w czasie nieobecności Sofii.
Tak je kochałem...
-No Shido pochwal się koleżance!-zachęciła mnie Sofia-Powiedz jej.
Koleżance-pomyślałem i uśmiechnąłem się-Chyba raczej mojej drugiej partnerce!
-No,bo wiesz Elizabeth niedługo zostanę ojcem!
Lizzie rzuciła mi spojrzenie w stylu "Chyba podwójnym matole!".
-Tak się cieszę! Byłam wczoraj u lekarza i powiedział,że będę miała dwójkę młodych!
Ty dwójkę,ja czwórkę!-pomyślałem
-A ty Shido co o tym myślisz?-Sofia wyrwała mnie z zamyślenia
-Ja również się cieszę kochanie!-powiedziałem i przytuliłem ją
Poczułem na siebie wzrok Lizzie. Czułem jej zazdrość. Wiem,że chciałaby mieć mnie wyłącznie dla siebie,ale tego też pragnęła Sofia.
-Auuu!-zawyła Elizabeth i upadła na ziemię
-Na bogów!-wrzasnąłem równocześnie z Sofią
-Biegnij po lekarza!-rozkazała Sofia
Osobiście wolałem,by ona biegła,ale żeby nie dać nic po sobie poznać pobiegłem.
Kiedy wróciłem z Blue Eye,Sofia stała przy Elizabeth która leżała na ziemi.
Odsunąłem Sofię,żeby nie dowiedziała się,że Elizabeth jest w ciąży. Blue Eye dotknęła ją po brzuchu,powiedziała coś jej po cichu i pomogła wstać. Później sobie poszła.
-Sofia biegnij po jedzenie!-powiedziałem,by oddaliła się od nas.
-O co chodzi?-zapytałem Elizabeth,tuląc ją
-Udałam-mruknęła
<Po co,Lizzie:*>
Chciałem przytulić Elizabeth,ale mogłem tylko zrobić to w czasie nieobecności Sofii.
Tak je kochałem...
-No Shido pochwal się koleżance!-zachęciła mnie Sofia-Powiedz jej.
Koleżance-pomyślałem i uśmiechnąłem się-Chyba raczej mojej drugiej partnerce!
-No,bo wiesz Elizabeth niedługo zostanę ojcem!
Lizzie rzuciła mi spojrzenie w stylu "Chyba podwójnym matole!".
-Tak się cieszę! Byłam wczoraj u lekarza i powiedział,że będę miała dwójkę młodych!
Ty dwójkę,ja czwórkę!-pomyślałem
-A ty Shido co o tym myślisz?-Sofia wyrwała mnie z zamyślenia
-Ja również się cieszę kochanie!-powiedziałem i przytuliłem ją
Poczułem na siebie wzrok Lizzie. Czułem jej zazdrość. Wiem,że chciałaby mieć mnie wyłącznie dla siebie,ale tego też pragnęła Sofia.
-Auuu!-zawyła Elizabeth i upadła na ziemię
-Na bogów!-wrzasnąłem równocześnie z Sofią
-Biegnij po lekarza!-rozkazała Sofia
Osobiście wolałem,by ona biegła,ale żeby nie dać nic po sobie poznać pobiegłem.
Kiedy wróciłem z Blue Eye,Sofia stała przy Elizabeth która leżała na ziemi.
Odsunąłem Sofię,żeby nie dowiedziała się,że Elizabeth jest w ciąży. Blue Eye dotknęła ją po brzuchu,powiedziała coś jej po cichu i pomogła wstać. Później sobie poszła.
-Sofia biegnij po jedzenie!-powiedziałem,by oddaliła się od nas.
-O co chodzi?-zapytałem Elizabeth,tuląc ją
-Udałam-mruknęła
<Po co,Lizzie:*>
Od Bloodspill c.d. opowiadania Czarnej Nocy
-Ej,chodźcie tu!-zawołałam Sashę i Therę,które wyraźnie się obijały
-Co?-zapytała,podchodząc
-Noc prosi,byście rozwiesiły te łańcuchy-wyjaśniłam
Spojrzały się na mnie leniwie.
-A dlaczego my?-zaprotestowały jednocześnie
Podniosłam górną wargę,by moje kły były widoczne,bo każdy wilk wie,że ja,Bloodspill
mam najdłuższe i najostrzejsze kły,które jednym zahaczeniem rozrywają ofiarę na strzępy...
-Co mówiłyście?-zapytałam srogo
-My nic,nic-podkuliły ogony i wzięły ode mnie łańcuchy-Gdzie je powiesić?
-Nad tymi stołami-wskazałam łapą-Ale szybko. Czarna Noc jest zorganizowana,musi być wszystko na czas!
-Ok Blood!-zawołała Thera i poszła z Sashą wieszać.
<Czarna;D>
-Co?-zapytała,podchodząc
-Noc prosi,byście rozwiesiły te łańcuchy-wyjaśniłam
Spojrzały się na mnie leniwie.
-A dlaczego my?-zaprotestowały jednocześnie
Podniosłam górną wargę,by moje kły były widoczne,bo każdy wilk wie,że ja,Bloodspill
mam najdłuższe i najostrzejsze kły,które jednym zahaczeniem rozrywają ofiarę na strzępy...
-Co mówiłyście?-zapytałam srogo
-My nic,nic-podkuliły ogony i wzięły ode mnie łańcuchy-Gdzie je powiesić?
-Nad tymi stołami-wskazałam łapą-Ale szybko. Czarna Noc jest zorganizowana,musi być wszystko na czas!
-Ok Blood!-zawołała Thera i poszła z Sashą wieszać.
<Czarna;D>
Od Elizabeth c.d. opowiadania Shido
Trochę się uspokoiłam, nie powinnam się teraz denerwować, bo mogłabym zaszkodzić dzieciom. Dotknęłam brzucha, narazie nie czułam żadnych kopnięć, ani nic w tym stylu. Ciekawe ile ich jest? Nie pytałam lekarzy o to, bo chciałam sprawić sobie i Shido niespodziankę. Shido... Będzie miał dzieci, ze mną i Sofią. Gorzej być nie mogło... Muszę być silna i dać sobie radę. Rozmyślając o tym wstałam i poszłam w stronę swojej jaskini. Zanim się obejrzę miną dwa miesiące i urodzę dzieci.
PÓŁTORA MIESIĄCA PÓŹNIEJ
Jak każdy dzień wstałam wraz ze wschodem słońca. Spojrzałam ną drugą stronę mojego łoża. Niestety było puste... Czyli Shido już sobie poszedł. Od czasu, gdy Sofia zaszła w ciążę, rzadziej się spotykaliśmy. Prawie nigdy nie wychodził z ich groty, bo jego druga partnerka ciągle miała jakieś zachcianki. A ja musiałam radzić sobie sama... Poszłam w stronę jeziora, by wziąć kąpiel. Lecz nie tego się spodziewałam w jeziorze była Sofia. Już chciałam się wycofać, gdy mnie zauważyła.
- Cześć Elizabeth! Przyłącz się do mnie!
Super... Jeszcze tego mi brakowało. I jak ja mam teraz ukryć swój ciążowych brzuch, który znacząco mi urósł? Zniechęcona podeszłam do Sofii.
- Siema... - mruknęłam.
- Co za miłe spotkanie! Ooo Elizabeth. - wskazała mój brzuch - Komuś trochę się przytyło... - zaśmiała się.
- Słucham?! - warknęłam - Ja nigdy nie tyję! Jestem w... w... Zresztą nie ważne. - tym razem ja spojrzałam na jej brzuch - A ty nadal masz tą sama figurę.
Za późno ugryzłam się w język. Przecież nigdy mi nie mówiła, że jest w ciąży.
- Ja też nie tyję. - powiedziała ukrywając prawdę - Jak przyjdzie Shido, to ci coś powiemy... O! Zresztą już idzie. Kochany zobacz kto przyszedł!
Odwróciłam się, Shido patrzył na nas ze zdziwieniem. Znowu będziemy musieli odegrać scenę, że "niby" jesteśmy tylko znajomymi...
<Ukochany?>
Od Czarnej Nocy c.d. opowiadania Bloodspill
Dziękuje - uśmiechnęłam się
- A ty co tu robisz Swizz? - spojrzała w jego stronę - Płomień czuł się winny i prosił mnie bym zastąpił Saturna, Noc mi wszystko objaśnia...
- A....- powiedziała zaskoczona i odeszła
- No dobrze więc zrobimy tak...- tłumaczyłam mu dalej
- Noc jak ci z nim idzie, bo wież w razie czego... - podszedł Caspian
- Idzie mu bardzo dobrze jest do tego stworzony żałuje że nie jest łowcą z zawodu - uśmiechnęłam się nawet zbyt słodko
- Och...cieszę się - odwdzięczył się tym samum uśmiechem chociaż wyglądał jakby mu było niedobrze.
~Dobra czas sprawdzić jak tam łąka żeby przynajmniej to było skończone~
< Bloodspill, jak tam poradziłaś sobie z łąką?>
Od Ishtar c.d. opowiadania Andiego
Kiedy odwiedziliśmy już rodzinę i najbliższych znajomych postanowiliśmy
pójść na plażę. Słońce mocno dawało po sobie poznać.
-Uff gorąco!-westchnęłam-Może się pokąpiemy?
-No nie wiem czy to będzie dobre dla szczeniąt-zaniepokoił się Andy
Roześmiałam się.
-Troskliwy tatuś się znalazł. Haha! Andy chodź!-chwyciłam go za łapę
Przez chwilę jeszcze się opierał,ale się zgodził.
Po kąpieli w chłodnej wodzie wyszliśmy na piach.
-Ale były fajnie!-powiedział Andy
-Fakt!-ziewnęłam-Idę spać!-i to mówiąc położyłam się w cieniu drzew i zasnęłam.
<Andy?>
pójść na plażę. Słońce mocno dawało po sobie poznać.
-Uff gorąco!-westchnęłam-Może się pokąpiemy?
-No nie wiem czy to będzie dobre dla szczeniąt-zaniepokoił się Andy
Roześmiałam się.
-Troskliwy tatuś się znalazł. Haha! Andy chodź!-chwyciłam go za łapę
Przez chwilę jeszcze się opierał,ale się zgodził.
Po kąpieli w chłodnej wodzie wyszliśmy na piach.
-Ale były fajnie!-powiedział Andy
-Fakt!-ziewnęłam-Idę spać!-i to mówiąc położyłam się w cieniu drzew i zasnęłam.
<Andy?>
Od Andiego c.d. opowiadania Ishtar
Byłem taki szczęśliwy!! Zostanę ojcem!!
Wyruszyliśmy ogłosić to Naszym rodzicom.. O dziwo pod jaskinią rodziny Ishtar stali moi rodzice i rozmawiali z rodzicami mojej kochanej..
podeszliśmy do nich i przywitaliśmy się uprzejmie..
- Chcieli byśmy coś wam ogłosić.. - zaczęła Ishtar i patrząc na mnie uśmiechnęła się radośnie..
- że za ok 2 miesięcy zostaniemy rodzicami.. a wy dziadkami.! - dokończyłem za nią..
- To cudownie! - rozległ się głos naszych bliskich.. - Gratulujemy!!
<Ishtar kochanie ? ;***>
Od Ishtar c.d. opowiadania Andiego
-Jestem w ciąży!-krzyknęłam radośnie
Andy wpatrywał się we mnie oszołomiony,ale za chwilę obudził się i przytuliliśmy się
-Tak się cieszę! Będę ojcem! Nie mogę w to uwierzyć!-szeptał
-Ja też! Och Andy kocham cię!
-Ja ciebie też-powiedział i jeszcze raz mnie przytulił-Co lekarz mówił?
-Że będziemy mieli dwoje zdrowych maluchów! Za miesiąc się urodzą!
-Wspaniale!-zawołał
-Może pójdziemy wszystkim o tym powiedzieć?-zasugerowałam
-Dobry pomysł-zgodził się-Chodźmy!
<Andy^^>
Andy wpatrywał się we mnie oszołomiony,ale za chwilę obudził się i przytuliliśmy się
-Tak się cieszę! Będę ojcem! Nie mogę w to uwierzyć!-szeptał
-Ja też! Och Andy kocham cię!
-Ja ciebie też-powiedział i jeszcze raz mnie przytulił-Co lekarz mówił?
-Że będziemy mieli dwoje zdrowych maluchów! Za miesiąc się urodzą!
-Wspaniale!-zawołał
-Może pójdziemy wszystkim o tym powiedzieć?-zasugerowałam
-Dobry pomysł-zgodził się-Chodźmy!
<Andy^^>
Od Andiego c.d. opowiadania Ishtar
Przyciągnąłem Ishtar do siebie i przytuliłem.. Ruszyliśmy..
Gdy dotarliśmy pod grotę lekarzy zastaliśmy tam Blue..
- Co się stało?! - zapytała troskliwie widząc mój wyraz twarzy.
- Ishtar, ma bóle brzucha! - wyjaśniłem.
- Poczekaj tu a ja ją zbadam - powiedziała i zaprowadziła Ishtar do groty..
Czekałem tak dość długo aż Blu wyszła z Ishtar..
- I co?!! - zapytałem...
Wtedy Ishtar podeszła do mnie i powiedziała :
-.....
<Co ci jest Kochanie? ;*>
Od Rals'a c.d. opowiadania Carmen
-Kocham cię!-szepnąłem uroczyście i pocałowałem ją namiętnie.
To był nasz pierwszy pocałunek,ale i tak było w nim pełno uczuć. Staliśmy w cieniu rozłożystego dębu. Była noc,wszędzie panowała głucha cisza. Idealnie...
-Rals jesteś cudowny!-wyznała Carmuś-Kocham cię!
-Ja ciebie też!-powtórzyłem i znów ją pocałowałem
-Carmen do cholery!-usłyszałem skrzeczący głos
Przerwałem i zauważyłem ojca Carmen.
-Dobry wieczór!-starałem się zachować powagę
-Może dla ciebie włamywaczu,ale nie dla mnie!-warknął
-Co ty sobie wyobrażasz!-zaskrzeczała matka Carmen
-Chyba pan! Mam 116 lat!-przyznałem-A ty?-spojrzałem się ostro na jej rodziców
Ojciec zachował spokój,lecz matka była zdenerwowana i niespokojna.
-Przestań tato!-wrzasnęła Carmen-Rals powiedz im prawdę.
-Jaką prawdę?-zapytał srogo,choć ciekawsko Jasper
-Ja i Carmen kochamy się!
-Bzdura!-stwierdził Jasper
-Nie to prawda!-zawołała Carmen-Kocham go!
-A ja ją!-i na dowód pocałowałem ją
Matka Carmen uśmiechnęła się przyjaźnie,widząc to. Jasper też spuścił z tonu,bo powiedział:
<Carmen zostaniesz moją partnerką?:*>
To był nasz pierwszy pocałunek,ale i tak było w nim pełno uczuć. Staliśmy w cieniu rozłożystego dębu. Była noc,wszędzie panowała głucha cisza. Idealnie...
-Rals jesteś cudowny!-wyznała Carmuś-Kocham cię!
-Ja ciebie też!-powtórzyłem i znów ją pocałowałem
-Carmen do cholery!-usłyszałem skrzeczący głos
Przerwałem i zauważyłem ojca Carmen.
-Dobry wieczór!-starałem się zachować powagę
-Może dla ciebie włamywaczu,ale nie dla mnie!-warknął
-Co ty sobie wyobrażasz!-zaskrzeczała matka Carmen
-Chyba pan! Mam 116 lat!-przyznałem-A ty?-spojrzałem się ostro na jej rodziców
Ojciec zachował spokój,lecz matka była zdenerwowana i niespokojna.
-Przestań tato!-wrzasnęła Carmen-Rals powiedz im prawdę.
-Jaką prawdę?-zapytał srogo,choć ciekawsko Jasper
-Ja i Carmen kochamy się!
-Bzdura!-stwierdził Jasper
-Nie to prawda!-zawołała Carmen-Kocham go!
-A ja ją!-i na dowód pocałowałem ją
Matka Carmen uśmiechnęła się przyjaźnie,widząc to. Jasper też spuścił z tonu,bo powiedział:
<Carmen zostaniesz moją partnerką?:*>
Od Shido c.d. opowiadania Elizabeth
-Kochanie...-zacząłem,ale Elizabeth odsunęła się gwałtownie
-Przestań!-syknęła-Nie chcę byś mnie widział w tym stanie!
-Lizzie ze względu na to,jak jest źle kocham cię!-powiedziałem szczerze
Zerknęła na mnie uważnie. Wiedziałem,że jej jest równie ciężko jak mi. Miała partnera,który
miał partnerkę i ona o tym wiedziała. Sofia by się zabiła,jakby się o tym dowiedziała.
Elizabeth była silniejsza duchem,choć wrażliwsza.
-Nie wierzę ci! Pewnie chcesz mi powiedzieć,że wybrałeś Sofię!-oskarżała mnie
-NIE!-krzyknąłem-Wcale tak nie chciałem powiedzieć! Elizabeth,proszę. To dla mnie ciężka sytuacja!
-Ciężka sytuacja-przedrzeźniała mnie-Zawsze tak mówisz,kiedy mówimy o wyborze!
To mnie zatkało. No,ale przecież miała,niestety,racje!
-Dość!-podszedłem do niej i objąłem-Przestań! Kocham cię i Sofię i tak będzie zawsze. Nie dokonam wyboru,kocham was obie tak samo. Miłość w tysiącu -albo i więcej-procentach!
Wilczyca otarła łzy i uśmiechnęła się pobłażliwie.
-Masz rację. Jakbym ja miała dwóch partnerów i kochała ich jednocześnie, też bym wybrała obydwóch!
Uśmiechnąłem się zadowolony,że ją uspokoiłem.
-No,ale niestety muszę już iść-przyznałem-Wpadnę jutro po wizycie u Sofii. Pa!-dodałem i pocałowałem ją.
<Elizabeth?>
-Przestań!-syknęła-Nie chcę byś mnie widział w tym stanie!
-Lizzie ze względu na to,jak jest źle kocham cię!-powiedziałem szczerze
Zerknęła na mnie uważnie. Wiedziałem,że jej jest równie ciężko jak mi. Miała partnera,który
miał partnerkę i ona o tym wiedziała. Sofia by się zabiła,jakby się o tym dowiedziała.
Elizabeth była silniejsza duchem,choć wrażliwsza.
-Nie wierzę ci! Pewnie chcesz mi powiedzieć,że wybrałeś Sofię!-oskarżała mnie
-NIE!-krzyknąłem-Wcale tak nie chciałem powiedzieć! Elizabeth,proszę. To dla mnie ciężka sytuacja!
-Ciężka sytuacja-przedrzeźniała mnie-Zawsze tak mówisz,kiedy mówimy o wyborze!
To mnie zatkało. No,ale przecież miała,niestety,racje!
-Dość!-podszedłem do niej i objąłem-Przestań! Kocham cię i Sofię i tak będzie zawsze. Nie dokonam wyboru,kocham was obie tak samo. Miłość w tysiącu -albo i więcej-procentach!
Wilczyca otarła łzy i uśmiechnęła się pobłażliwie.
-Masz rację. Jakbym ja miała dwóch partnerów i kochała ich jednocześnie, też bym wybrała obydwóch!
Uśmiechnąłem się zadowolony,że ją uspokoiłem.
-No,ale niestety muszę już iść-przyznałem-Wpadnę jutro po wizycie u Sofii. Pa!-dodałem i pocałowałem ją.
<Elizabeth?>
Od Ishtar c.d. opowiadania Andiego
-Dla miłości wstaje się nawet przed wschodem Słońca!-zaśmiałam się
Byłam naprawdę szczęśliwa z Andym. Mieliśmy wiele wspólnych cech,
zgadzaliśmy się w wielu sytuacjach,pomagaliśmy sobie nawzajem,a co najważniejsze...
Kochaliśmy się.
Nagle poczułam bóle brzucha.
-Andy brzuch mnie boli-zwierzyłam się
-Co?-zapytał,nie przerywając żarcia
-Brzuch mnie boli!-powiedziałam głośniej
Wreszcie przestał jeść i spojrzał na mnie czule.
-Idziemy do lekarza,to może być poważne!-oznajmił
-Ale ja nie chcę do lekarza!-krzyknęłam przeraźliwie-Nie lubię ich!
Andy przytulił mnie i wytłumaczył,że jeśli nie pójdę to mi się coś stanie,a jak mi
się coś stanie to jemu też.
-No dobrze...-mruknęłam-Chodźmy!
<Andy?>
Byłam naprawdę szczęśliwa z Andym. Mieliśmy wiele wspólnych cech,
zgadzaliśmy się w wielu sytuacjach,pomagaliśmy sobie nawzajem,a co najważniejsze...
Kochaliśmy się.
Nagle poczułam bóle brzucha.
-Andy brzuch mnie boli-zwierzyłam się
-Co?-zapytał,nie przerywając żarcia
-Brzuch mnie boli!-powiedziałam głośniej
Wreszcie przestał jeść i spojrzał na mnie czule.
-Idziemy do lekarza,to może być poważne!-oznajmił
-Ale ja nie chcę do lekarza!-krzyknęłam przeraźliwie-Nie lubię ich!
Andy przytulił mnie i wytłumaczył,że jeśli nie pójdę to mi się coś stanie,a jak mi
się coś stanie to jemu też.
-No dobrze...-mruknęłam-Chodźmy!
<Andy?>
Od Bloodspill c.d. opowiadania Czarnej Nocy
-Blood!-krzyczała,nadbiegająca w moją stronę Noc
-Co jest?-mruknęłam nieciekawie
-Jak przygotowania do pożywienia?-Czarna pokazała na swój brzuch.
Prychnęłam i odparłam:
-Jakoś idą.
-To dobrze czy źle idą?-dopytywała się
-Możesz nie stać mi nad głową i robić mi przesłuchania -warknęłam
Odsunęła się i tyłu i przeprosiła.
-Dobrze, już dobrze-skwitowałam-Wiem, o co ci chodzi. Ja nie jestem łowcą,tylko zabójcą. Nie chce mi się tobie pomagać w rozwieszaniu kwiatuszków i proszeniu motylków o przysługi!
-Oj Blood!-jęczała Czarna Noc- To tylko kilka kwiecistych łańcuchów!
-NIE!-wstałam i spojrzałam się na nią groźnie
Jednak wilczyca nie zlękła się i dalej uparcie trzymała się przy swoim.
-Proszę!!!
-Weź,nawet nie rób sobie nadziei!-sapnęłam
-Blood!
Westchnęłam i zgodziłam się iść po te łańcuchy. Kiedy wszystkie je przyniosłam Czarna Noc rozmawiała o czymś ze Swizz'em.
-Trzymaj!-rzuciłem obojętnie-Przyniosłam je!
<Czarna:)>
-Co jest?-mruknęłam nieciekawie
-Jak przygotowania do pożywienia?-Czarna pokazała na swój brzuch.
Prychnęłam i odparłam:
-Jakoś idą.
-To dobrze czy źle idą?-dopytywała się
-Możesz nie stać mi nad głową i robić mi przesłuchania -warknęłam
Odsunęła się i tyłu i przeprosiła.
-Dobrze, już dobrze-skwitowałam-Wiem, o co ci chodzi. Ja nie jestem łowcą,tylko zabójcą. Nie chce mi się tobie pomagać w rozwieszaniu kwiatuszków i proszeniu motylków o przysługi!
-Oj Blood!-jęczała Czarna Noc- To tylko kilka kwiecistych łańcuchów!
-NIE!-wstałam i spojrzałam się na nią groźnie
Jednak wilczyca nie zlękła się i dalej uparcie trzymała się przy swoim.
-Proszę!!!
-Weź,nawet nie rób sobie nadziei!-sapnęłam
-Blood!
Westchnęłam i zgodziłam się iść po te łańcuchy. Kiedy wszystkie je przyniosłam Czarna Noc rozmawiała o czymś ze Swizz'em.
-Trzymaj!-rzuciłem obojętnie-Przyniosłam je!
<Czarna:)>
Od Andiego c.d. opowiadania Ishtar
Spałem jak zabity..
Dopiero późnym rankiem Ishtar obudziła mnie pocałunkiem..
- Co się dzieje?? - zapytałem zaspanym głosem..
- Wstawaj upolowałam dla nas sarnę! - Powiedziała radośnie..
Wstałem i przeciągnąłem się leniwie.. Dopiero zapach świeżego mięsa doprowadził mnie do porządku...
Podszedłem do Ishtar i pocałowałem ją namiętnie :
- Nie musiałaś się męczyć kochanie - mruknąłem..
Ishtar odwzajemniła pocałunek...
<Kochanie ;*>
Od Elizabeth c.d. opowiadania Shido
Szybko starłam łzy, by nie zobaczył, że płakałam i spojrzałam w jego stronę.
- Już zdecydowałeś?
- Nie... jeszcze nie. - odparł smutny.
- Yhyy. No to o co chodzi? - udawałam obojętność.
- Błagam tylko się nie denerwuj i daj mi wszystko wytłumaczyć. - poprosił.
- Dobrze. No mów. - zachęciłam go.
Westchnął, chyba się denerwował.
- Więc... Wiesz kocham ciebie i Sofię i traktuję was tak samo. A dzisiaj się dowiedziałem, że... - wahał się - Ona też jest w ciąży.
Myślałam, że już nic nie może mnie zadziwić... myliłam się. To najgorszy dzień w moim życiu!
- Nie! To nie możliwe! - krzyczałam wściekła - Powiedz mi, że to nieprawda!
- To jest prawda... - wyszeptał - Przykro mi.
- Przykro ci?! - zaśmiałam się - To mi jest przykro! Dlaczego to ja zawsze muszę oberwać od losu? Czy ja nigdy nie będę szczęśliwa? Wiesz co Shido? Gratuluję ci! Będziesz podwójnym tatusiem. Szczęśliwy jesteś?
- Lizzie, nie mów tak. - poprosił poddenerwowany - To nie jest śmieszne!
- Mnie się powoli wydaje, że tak! Dlaczego musiałam się zakochać? - spytałam się samą siebie - Tak... kocham cię! Ale ja już nie wiem co mam robić. Może lepiej byłoby gdybyś mnie nie spotkał, nie miałbyś przeze mnie kłopotów. A ja byłabym tą sama egoistką. - powiedziałam załamana i się skuliłam by nie patrzeć Shido w twarz.
<Shido? Co o tym myślisz???>
Od Diego c.d. opowiadania Kalipso
Skradaliśmy się powoli i cicho, aby nie spłoszyć zwierzyny. Gdy już mieliśmy rzucać się na zdobycz, Kalipso się potknęła i spłoszyła nam jedzenie.
- Nic Ci nie jest ? - zapytałem
- Nie.. Nic... jednak mogłam nie pomagać.. Wszystko zepsułam - powiedziała cicho
- Nie prawda nic nie zepsułaś - powiedziałem z uśmiechem - Jeszcze zdążę coś upolować. A teraz pomogę Ci wstać
- Dziękuję - odpowiedziała z rumieńcem na pysku.
- Nie ma sprawy... Może się gdzieś przejdziemy ? Lepiej poznamy ?
<Kalipso ?>
Od Lei c.d. opowiadania Elizabeth
-Źle mnie zrozumiałaś- uspokoiłam Lizzie.- Po prostu to była propozycja na wypadek gdybyś nie poradziła sobie z sytuacją. Wiesz, że będziesz mogła na mnie...
-Nas...- poprawił mnie Rexion.
-Nas...Liczyć- powiedziałam patrząc Elizabeth w oczy.- Jeśli będziesz miała jakiś problem to pomożemy ci go rozwiązać.
-Uważam- włączyła się Carmen.- Że powinnaś porozmawiać z Eleną. Dyskretnie. Poradzi ci lepiej niż my.
Lizzie skinęła głową.
-Dobrze. Załatwię to od razu.
-Chcesz żebyśmy poszły z tobą?- zaproponowałam.- Uspokoimy Elenę jakby co. A Rexion zostanie z Shido i zastanowią się jak rozwiązać problem z Sofią.
Elizabeth uniosła głowę i uśmiechnęła się delikatnie się uśmiechnęła.
<Elizabeth?>
Od Carmen c.d. opowiadania Rals'a
- Na... naprawdę? - spytałam zdziwiona.
- Naprawdę, nigdy nie byłem taki pewny. - uśmiechnął się do mnie.
Chciałam krzyczeć z radości.
- Rals... Ja czuję to samo. - zaśmiałam się - Nigdy nie czułam tego co czuję do ciebie. To chyba... miłość.
- Kochasz mnie? - spytał z nadzieją.
- Tak. - powiedziałam i się do niego przytuliłam.
Rals się lekko pochylił w moją stronę, przygotowałam się na najpiękniejszy moment w moim życiu, gdy nagle usłyszeliśmy:
- Carmen! Już jesteśmy!
To byli rodzice...
- O nie! Nie mogą cię zobaczyć. - powiedziałam szeptem.
- Trudno... - odparł obojętnie - Nie pójdę nigdzie bez ciebie. Teraz cały swój czas chce spędzać z tobą.
- Ale jesteś uparty!
- Carmen, jesteś? - krzyczała mama.
- To jak, idziesz ze mną, czy chcesz żeby twoi rodzice mnie tu zobaczyli? - szeptał.
- Dobra, wyjdziemy tędy. - wskazałam otwór w ścianie.
Po chwili byliśmy już w lesie.
- Moim rodzicom to się nie spodoba. - westchnęłam - Jednak chwilowo mam to gdzieś... Teraz chce być tylko z tobą.
- O niczym innym nie marzę. - zaśmiał się i mnie przytulił.
Chyba chciał dokończyć, to co nam przerwano...
<Rals? :*>
Od Czarnej Nocy c.d. opowiadania Eleny
Miałam przecież dużo roboty, z łowcami musiałam jeszcze poszukać zastępcy Saturna. Nagle podleciał Płomień co mnie nie ucieszyło.
- Wiem że jesteś zła ale mam kogoś kto zastąpi tatę.- nadstawiłam uszu
- Kogo? - zagwizdał z po chwili zza krzaka wyskoczył Swizz - Swizz'a, jest wojownikiem więc chyba da radę... - wzruszyłam ramionami
- Może i tak nie znajdę kogoś na ostatni moment, chodź ze mną właśnie się przygotowujemy - poszłam do łowców gdzie trwały ćwiczenia. Nagle podbiegł Caspian.
- Gdzie ty byłaś!, wszyscy się niecierpliwią...
- Nie denerwuj się tak, byłam zajęta jak wam idzie?
- Dobrze myślę że masz kogoś przynajmniej na miejsce Saturna
- Tak - zerknęłam na Swizz'a
- Ten młody ale on 1. jest wojownikiem 2. jest za młody
- 1. ale może nam pomoże 2. Nie jest...
- Dobra - odszedł
- Zaczekaj - odwrócił się - widziałeś Bloodspill?
- Jest tam - wskazał na polanę
- dzięki, zaraz wracam - poszłam do Bloodspill
- Jak im idze?
- Dobrze...
< Bloodspill>
sobota, 19 stycznia 2013
Od Shido c.d. opowiadania Elizabeth
-Kochanie?-krzyknąłem, rozglądając się intensywnie po jaskini.-Gdzie jesteś?
Niestety nie było jej w jaskini. Super, moje życie zaczynało jeszcze bardziej przypominać bagno do którego wpadłem i nadal się nie wydostałem. Siedzę w nim po same uszy i nic nie robię,by się wydostać.
Westchnąłem i ruszyłem do Sofii.
-Cześć!-przywitała mnie Blue Eye-Gratulacje Shido za 2 miesiące zostaniesz ojcem!
-Wiem,cieszę się!-powiedziałem udając zadowolenie-Gdzie Sofia?
-W tamtej sali-Blue wskazała łapą pomieszczenie- Jest słaba,ale chcę z tobą rozmawiać. Jakby coś się działo,wołaj!
-Spoko.-odparłem i poszedłem w tamtą stronę.
Czułem się okropnie. Szedłem w właśnie w stronę uśmiechniętej Sofii.
-I co tam?-zapytałem,całując ją delikatnie
-Wszystko w porządku-uśmiechnęła się-Kocham cię Shido! Jestem taka szczęśliwa! Będę matką,a ty ojcem!
Nie tylko twoich dzieci-pomyślałem
-A ile będzie dzieci?-zapytałem
-Mówią,że z dwójka!-odparła szczęśliwie-Ale ja liczę na więcej!
-Ja też-powiedziałem,uśmiechając się-Kocham cię...
-Ja cb też!-odparła i przytuliła mnie
-Kiedy cię wypuszczą?-zapytałem
-Za tydzień-mruknęła smutno-Mówią,że jestem zbyt osłabiona,by robić cokolwiek. Muszą mieć mnie i nasze dzieci na oku. Muszę tu leżeć,by nie wystąpiły żadne powikłania.
-Na pewno nie wystąpią! Będę cię codziennie odwiedzał!-pocałowałem ją i wyszedłem
Znów poszedłem do groty Elizabeth. Dalej jej tam nie było,więc pobiegłem na Skałę Narady. Tam też była.
-Elizabeth muszę ci coś powiedzieć-zacząłem
<Skarbie?>
Niestety nie było jej w jaskini. Super, moje życie zaczynało jeszcze bardziej przypominać bagno do którego wpadłem i nadal się nie wydostałem. Siedzę w nim po same uszy i nic nie robię,by się wydostać.
Westchnąłem i ruszyłem do Sofii.
-Cześć!-przywitała mnie Blue Eye-Gratulacje Shido za 2 miesiące zostaniesz ojcem!
-Wiem,cieszę się!-powiedziałem udając zadowolenie-Gdzie Sofia?
-W tamtej sali-Blue wskazała łapą pomieszczenie- Jest słaba,ale chcę z tobą rozmawiać. Jakby coś się działo,wołaj!
-Spoko.-odparłem i poszedłem w tamtą stronę.
Czułem się okropnie. Szedłem w właśnie w stronę uśmiechniętej Sofii.
-I co tam?-zapytałem,całując ją delikatnie
-Wszystko w porządku-uśmiechnęła się-Kocham cię Shido! Jestem taka szczęśliwa! Będę matką,a ty ojcem!
Nie tylko twoich dzieci-pomyślałem
-A ile będzie dzieci?-zapytałem
-Mówią,że z dwójka!-odparła szczęśliwie-Ale ja liczę na więcej!
-Ja też-powiedziałem,uśmiechając się-Kocham cię...
-Ja cb też!-odparła i przytuliła mnie
-Kiedy cię wypuszczą?-zapytałem
-Za tydzień-mruknęła smutno-Mówią,że jestem zbyt osłabiona,by robić cokolwiek. Muszą mieć mnie i nasze dzieci na oku. Muszę tu leżeć,by nie wystąpiły żadne powikłania.
-Na pewno nie wystąpią! Będę cię codziennie odwiedzał!-pocałowałem ją i wyszedłem
Znów poszedłem do groty Elizabeth. Dalej jej tam nie było,więc pobiegłem na Skałę Narady. Tam też była.
-Elizabeth muszę ci coś powiedzieć-zacząłem
<Skarbie?>
Od Elizabeth c.d. opowiadania Shido
Leciałam przed siebie, nie zatrzymując się i nie oglądając za sobą. Po chwili zauważyłam, że jestem poza granicami watahy, po godzinie lotu, wylądowałam na ziemi i przemieniłam się w wilka. Usiadłam pod ogromnym dębem.
- Zostanę matką... - powiedziałam do siebie.
Kiedyś ciąża wydawała mi się kompletną głupotą, ale teraz, gdy o tym myślałam, zmieniłam zdanie. To dla mnie błogosławieństwo... Nigdy już nie będę samotna, będę kochana. Jednak całe moje szczęście, przyćmiewała myśl, że nigdy nie będę tą jedyną dla Shido., zawsze będzie kochał Sofię! Ją! A ja będę tą drugą! Zaczęłam płakać... Nienawidziłam siebie za to, że tak łatwo zaczynam płakać, jednak zawsze byłam delikatna, tylko udawałam taką twardą, by rozkochiwać w sobie innych wilków. Dlaczego nie byłam taka naprawdę?! Z wściekłości zaczęłam krzyczeć i walić w drzewo. Po pięciu minutach wariactwa, zmęczyłam się, nie miałam chwilowo zamiaru wracać do watahy, chciałam być teraz sama. Położyłam się pod drzewem i zapłakana zasnęłam...
<Shido?>
Od Elizabeth c.d. opowiadania Lei
- Słucham?! - powiedziałam nie dowierzając.
- Możemy się nimi zaopiekować. - powtórzyła Leia.
Nie mogłam uwierzyć w to co słyszałam...
- Ty mnie chyba źle zrozumiałaś! - burknęłam - Rzeczywiście nigdy wcześniej nie chciałam dzieci, ale teraz czuję co innego. Chcę tych dzieci i to ja będę się nimi opiekować!
- Spokojnie, Lizzie. - powiedział Shido i mnie przytulił - Chcieli dobrze.
- Uhhh... - westchnęłam - Przepraszam, poniosło mnie... Ale moja odpowiedź brzmi, NIE. Ja chcę żeby moje dzieci miały prawdziwą matkę. Czyli mnie. Leia... - dodałam po chwili - Będziesz na pewno dobrą matką, ale swoich dzieci, nie moich.
<Leia?>
Od Eleny c.d. opowiadania Czarnej Nocy
Próbowałam rozładować wściekłość i zniecierpliwienie,bawiąc się z młodymi.
Ale nie szło mi to zbyt dobrze,ponieważ byłam skupiona myślami nad czym innym.
-Elena,jestem głodny!-powiedział Good Luck-Przyniesiesz mi coś do jedzenia! Proszę...
-I mi też!-wtórowały mu inne
Westchnęłam i zgodziłam się niechętnie. Na szczęście obok mnie znalazłam zajęczą rodzinę. Matka gdzieś zwiała,ale pozostała cztery udało mi się upolować.
-Proszę..-warknęłam nieuprzejmie-Smacznego!
Maluchy zajadały z apetytem zajęcze mięso,ja tym czasem poprosiłam wiatr,by przyniósł mi wieści odnośnie święto. Szeptał mi,że na razie wszystko idzie zgodnie z planem.
Mogłam odetchnąć na moment.
-Elena!-usłyszałam
Odwróciłam się w tamtą stronę. Bogom dzięki szła Czarna Noc i Różyczka.
-Super,że jesteś!-zawołałam do Różyczki-Dobra robota,Noc szybko się uwinęłaś!-uśmiechnęłam się łagodnie
-Ok. To co mam zrobić?-zapytała Różyczka
-Przed chwilą jadły.-wyjaśniłam-Teraz może się pobawią albo pójdą spać.
-Okej pa!-powiedziała Noc i popędziła mnie w stronę.
<Czarna Noc?>
Ale nie szło mi to zbyt dobrze,ponieważ byłam skupiona myślami nad czym innym.
-Elena,jestem głodny!-powiedział Good Luck-Przyniesiesz mi coś do jedzenia! Proszę...
-I mi też!-wtórowały mu inne
Westchnęłam i zgodziłam się niechętnie. Na szczęście obok mnie znalazłam zajęczą rodzinę. Matka gdzieś zwiała,ale pozostała cztery udało mi się upolować.
-Proszę..-warknęłam nieuprzejmie-Smacznego!
Maluchy zajadały z apetytem zajęcze mięso,ja tym czasem poprosiłam wiatr,by przyniósł mi wieści odnośnie święto. Szeptał mi,że na razie wszystko idzie zgodnie z planem.
Mogłam odetchnąć na moment.
-Elena!-usłyszałam
Odwróciłam się w tamtą stronę. Bogom dzięki szła Czarna Noc i Różyczka.
-Super,że jesteś!-zawołałam do Różyczki-Dobra robota,Noc szybko się uwinęłaś!-uśmiechnęłam się łagodnie
-Ok. To co mam zrobić?-zapytała Różyczka
-Przed chwilą jadły.-wyjaśniłam-Teraz może się pobawią albo pójdą spać.
-Okej pa!-powiedziała Noc i popędziła mnie w stronę.
<Czarna Noc?>
Od Czarne Nocy c.d. opowiadania Bloodspill
Przybyła Elena.
- Witaj. - przywitałam się
- Witaj, co ty tu robisz? - zapytała nerwowo
- Miałam przygotowywać łowców ale zajrzałam co z łąką, a tam prawie nic nie skończone, przychodzę tutaj a tu Bloodspill. wiem że miałam być gdzie indziej ale samych ich nie mogłam - spojrzałam na szczeniaki - zaraz pójdę po Różyczkę ona się nimi zajmie - odetchnęła z ulgą
- Dobrze tylko się pośpiesz, jeszcze coś?
- Tak niestety, pytałam jeszcze Bloodspill czy nie zna kogoś kto zastąpiłby Saturna, mówiłam że ma przyjść a on przychodzi spóźniony i ze złamaną łapą.
- Och..., zaraz kogoś poszukam...
- dziękuje - pobiegłam do Różyczki, ona siedziała w jaskini.
- Różyczka! - zawołałam przed wejściem
- Tak mamo - wybiegła z domu.
- Leć szybko do maluchów, mają tam jakieś wierszyki dasz sobie radę?
- Tak jasne, już idę
- Dziękuje - powiedziałam i pobiegłam do reszty łowców
< Elena?, co działo się w tym czasie?>
Od Shido c.d. opowiadania Elizabeth
Patrzyłem w ślad za nią jeszcze długo. Jej pióra płonęły ogniem smutku i goryczy.
To zdecydowanie nie był ogień szczęścia. Wiecznego szczęścia.
Siedziałem na trawie. Słońce jeszcze tkwiło na niebie,ale szykowało się już do zaśnięcia.
-No cóż Shido-powiedziałem sam do siebie-Teraz zostaniesz ojcem. Masz dwie partnerki,jedną w ciąży i wybór. Tylko którą? Potrzebującą pomocy,piękną i romantyczną Elizabeth czy tęskniącą,śliczną i troskliwą Sofię.
Westchnąłem. Trzeba ruszać do domu. Sofia będzie się martwić i jeszcze zacznie coś podejrzewać.
Ruszyłem więc biegiem do groty.
-Jestem kochanie!-wrzasnąłem od progu
-Shido...-usłyszałem głos nienależący do do Sofii
To była moja matka,Śnieżna!
-Mama??-zapytałem zdziwiony-Co ty tu robisz?
-Jak to co! Ty jeszcze nic nie wiesz!
Przestraszyłem się,bo pomyślałem,że dowiedziała się co mnie łączy z Elizabeth,ale na szczęście nie.
To było jeszcze gorsze...
-Ale o czym mam wiedzieć?
-Sofia jest w ciąży! Będziesz ojcem!
Super! Będę podwójnym ojcem. Nie no doskonale!'
-To wspaniale!-odparłem udając niedowierzanie-Gdzie jest? Muszę się z nią spotkać.
-Cieszę się,że jesteś tak optymistycznie nastawiony. Sofia cię kocha,sama mi to mówiła. To twoja druga połowa,drugiej takiej nie znajdziesz. A Sofia jest w szpitalu! Biegnij!
Ruszyłem w tamtą stronę,ale po drodze wpadłem do jaskini Lizzie.
<Elizabeth?>
To zdecydowanie nie był ogień szczęścia. Wiecznego szczęścia.
Siedziałem na trawie. Słońce jeszcze tkwiło na niebie,ale szykowało się już do zaśnięcia.
-No cóż Shido-powiedziałem sam do siebie-Teraz zostaniesz ojcem. Masz dwie partnerki,jedną w ciąży i wybór. Tylko którą? Potrzebującą pomocy,piękną i romantyczną Elizabeth czy tęskniącą,śliczną i troskliwą Sofię.
Westchnąłem. Trzeba ruszać do domu. Sofia będzie się martwić i jeszcze zacznie coś podejrzewać.
Ruszyłem więc biegiem do groty.
-Jestem kochanie!-wrzasnąłem od progu
-Shido...-usłyszałem głos nienależący do do Sofii
To była moja matka,Śnieżna!
-Mama??-zapytałem zdziwiony-Co ty tu robisz?
-Jak to co! Ty jeszcze nic nie wiesz!
Przestraszyłem się,bo pomyślałem,że dowiedziała się co mnie łączy z Elizabeth,ale na szczęście nie.
To było jeszcze gorsze...
-Ale o czym mam wiedzieć?
-Sofia jest w ciąży! Będziesz ojcem!
Super! Będę podwójnym ojcem. Nie no doskonale!'
-To wspaniale!-odparłem udając niedowierzanie-Gdzie jest? Muszę się z nią spotkać.
-Cieszę się,że jesteś tak optymistycznie nastawiony. Sofia cię kocha,sama mi to mówiła. To twoja druga połowa,drugiej takiej nie znajdziesz. A Sofia jest w szpitalu! Biegnij!
Ruszyłem w tamtą stronę,ale po drodze wpadłem do jaskini Lizzie.
<Elizabeth?>
Od Elizabeth c.d. opowiadania Shido
Byłam oszołomiona, jestem w ciąży... Nigdy nie myślałam o założeniu rodziny i nie myślałam, że tak to będzie wyglądać. Przecież ja nie nadaję się na matkę! Po chwili byliśmy już w mojej grocie.
- Ok... - westchnął Shido - Musimy pomyśleć co z tym zrobić.
- Oczywiście masz na myśli Sofię? - zgadywałam.
- Między innymi. - odparł lekko poddenerwowany.
- Na pewno to zauważy, że jestem w ciąży.
- Skąd wiesz? - spytał Shido.
- Jak myślisz?! No chyba za miesiąc będzie to widać. - burknęłam i wskazałam swój brzuch - Będzie o wiele większy...
- No tak. - powiedział zmieszany - Przez to wszystko nie myślę logicznie.
- Nie tylko ty. Ja też jestem oszołomiona. Nie myślałam, że nam się to przydarzy... - podeszłam do niego i go przytuliłam - To co, powiesz Sofii?
- Nie! - krzyknął i się ode mnie odsunął - Nie mogę tego jej powiedzieć! To ją zrani...
Mówiąc, to bardziej mnie zranił, niż by Sofię. Myślałam, że jego odpowiedź będzie inna.
- Myślisz tylko o niej! - powiedziałam wściekła - A ja?! Myślisz, że ta cała sprawa jest dla mnie łatwa? Może jestem egoistką, ale ja też mam uczucia!
- Kochanie, wiem. Ale mnie chodziło o co innego... - próbował się tłumaczyć.
- Shido, kocham cię i dla ciebie zrobiłabym wszystko... naprawdę. - spojrzałam mu głęboko w oczy - Ale jeśli mam urodzić dzieci, to chcę, żeby miały ojca! Który się nie ukrywa z ich matką... rozumiesz co chcę ci przekazać?
Patrzył na mnie ze zdziwieniem, chyba nie myślał, że powiem coś takiego.
- Rozumiem. - odpowiedział - Ale to nie będzie takie proste... Lizzie daj mi trochę czasu muszę, to przemyśleć.
Chciał się do mnie przytulić, jednak mu na to nie pozwoliłam.
- Dobrze, dam ci trochę czasu. - odparłam beż emocji - Mam nadzieję, że wybierzesz mnie i... swoje przyszłe dzieci. - na chwilę przerwałam, bo bałam się kontynuować - Jednak jeśli wybierzesz Sofię, to nie bój się... Zniknę i nigdy mnie więcej nie zobaczysz... - załamał mi się głos.
Mój ukochany spojrzał na mnie z niedowierzaniem. Nie chciałam tego mówić... nie chciałam, ale musiałam. Te słowa sprawiły mi ból, bo nie chciałam odchodzić i opuszczać Shido, kochałam go całym moim sercem.
- Elizabeth, ja... - zająknął się - Nie umiem wybrać. - wziął moją łapę i objął swoją - Ale też nie chcę cię stracić...
- Uwierz mi, ja ciebie też nie chcę. - powiedziałam i go pocałowałam.
Czułam, że chcę być teraz gdzie indziej, być sama... Gdy skończyłam go całować, wybiegłam z groty i zmieniłam się w feniksa. Leciałam przed siebie, byle być daleko stąd. Czułam jego wzrok na sobie, miałam nadzieję, że mi to wybaczy...
<Shido?>
Od Lei c.d. opowiadania Rexiona
-Shido!- wykrzyknęłam płacząc.- Stul pysk! To nie moja wina, że zniszczyłeś życie Sofii i Lizzie!
Shido usiadł kręcąc łbem. Podeszłam do niego.
-Shido, Lizzie- powiedziałam cicho.- Przepraszam. Nie chciałam, żeby tak wyszło. Nie powinniśmy wiedzieć. Ale teraz chcemy wam pomóc.
-Jak?- wyjęczał Shido.- Jestem idiotą.
-To akurat wiemy- mruknął Rexion. Spiorunowałam go wzrokiem.
-Elizabeth jeśli nie chcesz tych szczeniaków to ja się nimi zaopiekuje- odparłam poważnie.- Możesz też rozpowiedzieć, że to dzieci wilka z innej watahy. Ale uważam, że... Powinniście powiedzieć o tym Sofii.
-Wzięłabyś je?- zapytała Lizzie z niedowierzaniem,
-Tak- wyszeptałam.- Ale to musi być wasza decyzja.
< Elizabeth dopiszesz ciąg dalszy?>
Od Rals'a c.d. opowiadania Carmen
-Jaa..Nie wiem jak to odbierzesz-zacząłem ,niepewny reakcji Carmen
-Powinnam odebrać to normalnie!-zaśmiała się
-Mam nadzieję-jęknąłem
-No dawaj Rals!-zachęcała mnie-Mów!
-Ja się trochę krępuję!-przyznałem
-Aha.. A co tam,mów!-zawołała radośnie
-Nie śmiej się!-poprosiłem
-Nie będę!-obiecała
-Dobrze...-wziąłem głęboki oddech-Widzisz dawno nie doznałem takiego uczucia,ostatnio sto lat temu. Wiem,kiedy to się dzieję,bo żołądek robi fikołki,w głowie mam tylko jej postać i w ogóle czuję się dziwnie,choć fantastycznie... Ostatnio czułem to do Samanthy,ale to już było, a teraz czuję to do ciebie Carmen!
-Nie rozumiem!-Carmen przyglądała mi się ciekawsko
-Zakochałem się!-powiedziałem cicho
-W kim? Och Rals to wspaniale!-zawołała, nieświadoma,że chodziło o nią-No to w kim?
-W tobie...-szepnąłem-Zakochałem się w tobie Carmen. Twoja radość,odwaga... Jestem pod wrażeniem. Jesteś piękna i w ogóle masz sama zalety. Tak Carmen,kocham cię!
<Carmen,prosze:(>
-Powinnam odebrać to normalnie!-zaśmiała się
-Mam nadzieję-jęknąłem
-No dawaj Rals!-zachęcała mnie-Mów!
-Ja się trochę krępuję!-przyznałem
-Aha.. A co tam,mów!-zawołała radośnie
-Nie śmiej się!-poprosiłem
-Nie będę!-obiecała
-Dobrze...-wziąłem głęboki oddech-Widzisz dawno nie doznałem takiego uczucia,ostatnio sto lat temu. Wiem,kiedy to się dzieję,bo żołądek robi fikołki,w głowie mam tylko jej postać i w ogóle czuję się dziwnie,choć fantastycznie... Ostatnio czułem to do Samanthy,ale to już było, a teraz czuję to do ciebie Carmen!
-Nie rozumiem!-Carmen przyglądała mi się ciekawsko
-Zakochałem się!-powiedziałem cicho
-W kim? Och Rals to wspaniale!-zawołała, nieświadoma,że chodziło o nią-No to w kim?
-W tobie...-szepnąłem-Zakochałem się w tobie Carmen. Twoja radość,odwaga... Jestem pod wrażeniem. Jesteś piękna i w ogóle masz sama zalety. Tak Carmen,kocham cię!
<Carmen,prosze:(>
Od Carmen c.d. opowiadania Ras'a
Siedziałem w grocie i płakałam... Rodziców nie było, bo wyszli na wieczorne polowanie. Gdy rozstałam się z Rals'em czułam w sercu pustkę. Przed oczami ciągle go widziałam, to sprawiało mi wielki ból, bo bałam się, że nigdy go już nie zobaczę. Powoli zdawałam sobie sprawę, że zależy mi na nim, a nawet, że go... kocham. Nagle poczułam dotyk czyjejś łapy. Przestraszona odwróciłam się.
- Nie bój się, to ja.
Spojrzałam mu w oczy, poczułam ciepło w sercu.
- Rals! - krzyknęłam i przytuliłam się do niego - Tęskniłam za tobą! - chlipnęłam.
- Ja za tobą też. - objął mnie - Nie płacz już... - powiedział czule i starł moje łzy.
Chciałam zostać w tej pozycji jak najdłużej, lecz nie mogłam.
- Musisz stąd iść. - odsunęłam się od niego - Moi rodzice mogą zaraz przyjść.
- To chodź ze mną. - zaproponował.
- Nie mogę...
- Zrozum... Ja nie mogę cię opuścić, bo... - zająknął się.
- Tak? Co chcesz mi powiedzieć? - spytałam ciekawa.
Wahał się przez dłuższą chwilę, jednak powiedział:
<Rals, co chcesz mi powiedzieć?>
Od Shido c.d. opowiadania Elizabeth
Czekałem cierpliwie aż Lizzie wyjdzie z groty. Wreszcie się doczekałem.,ale nie takiego wyglądu jej twarzy się podziewałem. Natychmiast do niej podbiegłem.
-Co się stało?-zapytałem zaniepokojony
Podniosła głowę powoli i chlipnęła:
-Jetem w ciąży!
Te słowa były jak uderzenie piorunem. Odsunąłem się od niej.
W głowie miałem mętlik. Nie wiedziałem czy cieszyć się czy smucić. Co ja zrobię jeśli Sofia się o tym dowie? Na bogów co ja zrobię!!
-Shido...-zaczęła Elizabeth-Ja przepraszam.
-Nie przepraszaj-te słowa wyjątkowo lekko przeszły mi przez gardło-To moja wina!
-Nie-zaprzeczyła Elizabeth-To nasza wina!
-Masz rację-przyznałem bardzo niechętnie-Ale ciąża/ Kiedy,jak dlaczego?
-Spokojnie-Elizabeth podeszła do mnie. Przytuliłem ją-Chodźmy stąd w bezpieczniejsze miejsce!
-Dobrze-jąknąłem nadal oszołomiony
Trudno mi było uwierzyć,że Elizabeth nosi w brzuchu moje dzieci..
<Skarbie?>
-Co się stało?-zapytałem zaniepokojony
Podniosła głowę powoli i chlipnęła:
-Jetem w ciąży!
Te słowa były jak uderzenie piorunem. Odsunąłem się od niej.
W głowie miałem mętlik. Nie wiedziałem czy cieszyć się czy smucić. Co ja zrobię jeśli Sofia się o tym dowie? Na bogów co ja zrobię!!
-Shido...-zaczęła Elizabeth-Ja przepraszam.
-Nie przepraszaj-te słowa wyjątkowo lekko przeszły mi przez gardło-To moja wina!
-Nie-zaprzeczyła Elizabeth-To nasza wina!
-Masz rację-przyznałem bardzo niechętnie-Ale ciąża/ Kiedy,jak dlaczego?
-Spokojnie-Elizabeth podeszła do mnie. Przytuliłem ją-Chodźmy stąd w bezpieczniejsze miejsce!
-Dobrze-jąknąłem nadal oszołomiony
Trudno mi było uwierzyć,że Elizabeth nosi w brzuchu moje dzieci..
<Skarbie?>
Od Elizabeth c.d. opowiadania Shido
Gdy Sofia poszła do swojej i Shido jaskini, to ja poszłam na polowanie.
Tak mijały mi dni. Spędzałam z Shido wiele czasu w dzień i nocy... (nie powiem co robiliśmy, bo to sprawy prywatne...). Teraz byliśmy bardziej uważni, by Sofia nas nie przyłapała, ani żeby się niczego nie domyśliła. Przebywaliśmy w swoim towarzystwie w ukryciu, by nikt nas nie zobaczył, bo była by wielka afera... Byłam szczęśliwa, oczywiście byłam wściekła, że Shido jest równocześnie ze mną i Sofią, ale to ukrywałam i się już nie czepiałam. Minął miesiąc od kiedy Shido zaproponował mi partnerstwo, przez cały ten czas wszystko było w porządku, aż do dzisiejszej nocy... Oczywiście spędzaliśmy ją na przyjemnościach... - Kocham cię. - wyszeptał mój ukochany i dalej obdarowywał mnie namiętnymi pocałunkami. - Ja ciebie też... - z miłą chęcią mu się odwdzięczałam. Czułam się wspaniale, chciałam żeby ta chwila trwała w nieskończoność, niestety musiał nam przerwać ostry ból. - Aaałłł! - krzyknęłam i zepchnęłam z siebie Shido. - Co się stało? - spytał zdezorientowany tą zmianą. - Nie wiem... zabolał mnie brzuch... Ale już przestał, choć nie, jednak nie... - zacisnęłam zęby by znowu nie krzyknąć z bólu. - Zabiorę cię do lekarza. - zaproponował trochę przerażony. Wziął mnie na grzbiet i wyszedł z mojej groty. Protestowałam, mówiłam, że mnie już nie boli i to był tylko chwilowy ból, ale on nie dał się przekonać. Przy grocie lekarzy ściągnął mnie z siebie i skrył się za krzakami, by nikt nie zobaczył, że przyszedł ze mną. Weszłam do jaskini, a tam zastałam Płomienia. Opowiedziałam mu o bólach, po czym kazał mi się położyć na mchu, bo chce mnie "obejrzeć". Nie wiem po co, jak już się dobrze czuję, ale się nie czepiałam. Na początku sprawdził mi temperaturę, która była w normie, a potem zaczął dotykać mojego brzucha. - Hmmm... i wszystko jasne. - odezwał się po chwili. - O co chodzi? Może tak konkretniej... - odezwałam się chamsko. - Już dobrze, dobrze! Nie denerwuj się tak. Jestem pewny, że za dwa miesiące czeka cię niespodzianka. Jesteś w pierwszym tygodniu. - Słucham? Nie, nie! To pomyłka! - krzyczałam. <Shido?> |
|
Od Rals'a c.d. opowiadania Carmen
Rozjuszony chodziłem w kółko. Co za wstrętny typ! Aż trudno uwierzyć,że Carmen była z nim skojarzona. W ogóle go nie przypominała. Była radosna,odważna,pełna życia...
A jej ojciec ponury,gburowaty i nudny!
Carmen była dorosła. Mogła sama wybierać,sama o sobie decydować.
Postanowiłem się z nią spotkać. Nie miałem żadnych specjalnych mocy,ale jak się postaram będę jutro przed jej grotą. Nagle co mnie tknęło. To było takie dziwne,fantastyczne i... nie doznane od lat!
Zakochanie...??? Czyż bym się zakochał w Carmen.. Możliwe.. Serce miałem gorące jak tylko o niej pomyślałem. Tęskniłem za nią. Musiałem się z nią spotkać i wszystko szczerze opowiedzieć.
Musiałem przyznać się do swoich uczuć. Wyruszyłem w drogę od razu. Biegłem anjszybciej jak potrafiłem.. droga wydawała się dłuższa,niż jak szedłem nią z Carmen.
Fakt. Zakochałem się. Ja się zakochałem. Zakochałem... Zakochałem.. Zakochałem...
-ZAKOCHAŁEM SIĘ!!!-wrzasnąłem-Od 100 lat nie doznałem tego uczucia!
Ta myśl dodawała mi więcej siły do biegu.
Przed zmrokiem znalazłem się przed grotą Carmen i jej rodziców.
Ostrożnie wszedłem do niej i zauważyłem płaczącą Carmen.
<Carmen?>
A jej ojciec ponury,gburowaty i nudny!
Carmen była dorosła. Mogła sama wybierać,sama o sobie decydować.
Postanowiłem się z nią spotkać. Nie miałem żadnych specjalnych mocy,ale jak się postaram będę jutro przed jej grotą. Nagle co mnie tknęło. To było takie dziwne,fantastyczne i... nie doznane od lat!
Zakochanie...??? Czyż bym się zakochał w Carmen.. Możliwe.. Serce miałem gorące jak tylko o niej pomyślałem. Tęskniłem za nią. Musiałem się z nią spotkać i wszystko szczerze opowiedzieć.
Musiałem przyznać się do swoich uczuć. Wyruszyłem w drogę od razu. Biegłem anjszybciej jak potrafiłem.. droga wydawała się dłuższa,niż jak szedłem nią z Carmen.
Fakt. Zakochałem się. Ja się zakochałem. Zakochałem... Zakochałem.. Zakochałem...
-ZAKOCHAŁEM SIĘ!!!-wrzasnąłem-Od 100 lat nie doznałem tego uczucia!
Ta myśl dodawała mi więcej siły do biegu.
Przed zmrokiem znalazłem się przed grotą Carmen i jej rodziców.
Ostrożnie wszedłem do niej i zauważyłem płaczącą Carmen.
<Carmen?>
Od Carmen c.d. opowiadania Rals'a
Puściłam Rals'a i spojrzałam w tamtą stronę skąd pochodził głos. Gorzej być nie mogło, to był... mój tata.
- Carmen, co ty tu robisz? - spytał zły - Poszłaś sobie nic mi i mamie nie mówiąc! Martwiliśmy się.
- Przepraszam. - powiedziałam zawstydzona tą sytuacją - Nie chciałam... to tak jakoś wyszło...
Ojciec spojrzał na Rals'a jakby dopiero teraz go zauważył.
- A ty, kim jesteś? - burknął.
- Miło mi pana poznać. Jestem Rals. - uprzejmie się przedstawił.
- Może tobie miło, ale mi nie! - warknął.
- Tato! Przestań... - odparłam.
- To on cię zmusił tu przyjść? - spytał wściekły.
Było widać, że jest na mnie bardzo zły i chyba niezbyt polubił Rals'a.
- Nie! - oburzyłam się - Ja sama chciałam.
- On ma na ciebie zły wpływ. - stwierdził - Nigdy się nie oddalałaś bez pozwolenia.
- Czy pan sugeruje, że ja zmuszam do czegoś Carmen? - warknął Rals.
- Tak! I nie mam zamiaru z tobą rozmawiać! - krzyknął ojciec - Idziemy Carmen!
Nie zdążyłam zaprotestować, kiedy tata złapał mnie za łapę i przeteleportował do naszej jaskini. Nawet nie zdążyłam się pożegnać... Tata przez cały dzień się do mnie nie odzywał, a mama na mnie nakrzyczała, że jestem nieodpowiedzialna i kazała pójść do swojego pokoju bez wychodzenia przez cały dzień. Do tego dostałam szlaban, w takim wieku! Nie mogę przez miesiąc wychodzić sama z jaskini... Przez cały dzień siedziałam w swojej jaskini i leżałam, myśląc o Rals'u. Czy kiedyś jeszcze będziemy mogli się spotkać? Miałam wielką nadzieję, że tak... Tęskniłam za nim...
<Rals?>
- Carmen, co ty tu robisz? - spytał zły - Poszłaś sobie nic mi i mamie nie mówiąc! Martwiliśmy się.
- Przepraszam. - powiedziałam zawstydzona tą sytuacją - Nie chciałam... to tak jakoś wyszło...
Ojciec spojrzał na Rals'a jakby dopiero teraz go zauważył.
- A ty, kim jesteś? - burknął.
- Miło mi pana poznać. Jestem Rals. - uprzejmie się przedstawił.
- Może tobie miło, ale mi nie! - warknął.
- Tato! Przestań... - odparłam.
- To on cię zmusił tu przyjść? - spytał wściekły.
Było widać, że jest na mnie bardzo zły i chyba niezbyt polubił Rals'a.
- Nie! - oburzyłam się - Ja sama chciałam.
- On ma na ciebie zły wpływ. - stwierdził - Nigdy się nie oddalałaś bez pozwolenia.
- Czy pan sugeruje, że ja zmuszam do czegoś Carmen? - warknął Rals.
- Tak! I nie mam zamiaru z tobą rozmawiać! - krzyknął ojciec - Idziemy Carmen!
Nie zdążyłam zaprotestować, kiedy tata złapał mnie za łapę i przeteleportował do naszej jaskini. Nawet nie zdążyłam się pożegnać... Tata przez cały dzień się do mnie nie odzywał, a mama na mnie nakrzyczała, że jestem nieodpowiedzialna i kazała pójść do swojego pokoju bez wychodzenia przez cały dzień. Do tego dostałam szlaban, w takim wieku! Nie mogę przez miesiąc wychodzić sama z jaskini... Przez cały dzień siedziałam w swojej jaskini i leżałam, myśląc o Rals'u. Czy kiedyś jeszcze będziemy mogli się spotkać? Miałam wielką nadzieję, że tak... Tęskniłam za nim...
<Rals?>
Od Ishtar c.d. opowiadania Andiego
Wróciliśmy do watahy. Noc już zapadła. Wszystkie wilki spały,tylko nie my.
-Andy boję się-przyznałam
Przytulił mnie i szepnął mi do ucha:
-Ja też kochanie,ale musimy być dzielni.
Po jego słowach zrobiło mi się cieplej na sercu.
-Maz rację!-powiedziałam odważniej-Chodźmy!
Po upływie pół godziny byliśmy w swojej jaskini.
-Uwielbiam to miejsce! Pełne wspomnień!-Andy rozejrzał się po grocie
-Takie romantyczne!-dodałam i położyłem się koło niego
Od razu zasnęliśmy.
<Andy:*>
-Andy boję się-przyznałam
Przytulił mnie i szepnął mi do ucha:
-Ja też kochanie,ale musimy być dzielni.
Po jego słowach zrobiło mi się cieplej na sercu.
-Maz rację!-powiedziałam odważniej-Chodźmy!
Po upływie pół godziny byliśmy w swojej jaskini.
-Uwielbiam to miejsce! Pełne wspomnień!-Andy rozejrzał się po grocie
-Takie romantyczne!-dodałam i położyłem się koło niego
Od razu zasnęliśmy.
<Andy:*>
Od Andiego c.d. opowiadania Ishtar
- Sam nie wiem.. - powiedziałem sucho - Po prostu chciałem cię pocieszyć..
- Wracajmy do watahy... - wyszeptała Ishtar..
Przeszliśmy przez świetliste przejście i znaleźliśmy się w naszym świecie.. W watasze czarnego księżyca..
Wszystko tu było takie kolorowe i wesołe..
Widziałem że i Ishtar poprawił się humor ..
<Kochanie?>
- Wracajmy do watahy... - wyszeptała Ishtar..
Przeszliśmy przez świetliste przejście i znaleźliśmy się w naszym świecie.. W watasze czarnego księżyca..
Wszystko tu było takie kolorowe i wesołe..
Widziałem że i Ishtar poprawił się humor ..
<Kochanie?>
Od Kalipso
To był ten wieczór kiedy wiedziałam , że coś się wydarzy .
Kiedy leciałam nad Końską Doliną zauważyłam siedzącego tam wilka . Podleciałam i zobaczyłam ,że to samiec przyglądający się koniom . - Hej , jak się nazywasz?- zapytałam - Mam na imię Diego a ty ?- powiedział cichym głosem -Wołają na mnie Kalipso - wydusiłam też cichym głosem . - Polujesz czy się przyglądasz ? - zapytałam -Poluje ... -Mogę pomóc ?- zapytałam - Jak chcesz ? - odpowiedział <Diego ? > |
|
Od Rexiona c.d. opowiadania Carmen
-Jaaa...jaaa...-wyjąkałem
Byłem trochę rozkojarzony. Jedna wilczyca mówi o jednym,druga upiera się przy swoim.
-TY!-syknęła na mnie Elizabeth-Co myślisz o tym?
-O czym?-zaryzykowałem
-Na miłość bogów!-wrzasnęła wściekła Elizabeth-Czy ty,jakbyś miał dziewczynę i zakochał się w amicy,która ma partnerkę,nie spotykałbyś się z nimi dwoma?!
-Elizabeth spokojnie...-Shido spróbował uspokoić
-Jak mam być spokojna?-darła się
Shido,to było obleśne!, przytulił ją. Lizzie odpowiedziała mu uśmiechem,ale jak tylko spojrzała się na nas jej usta znów zacisnęły się w ponurą kreskę.
-Chodźmy!-szepnąłem ochoczo do Lei-Nic tu nie wskóramy!
-Zaczekaj!-powiedziała-Musimy to załatwić!
-Ale Leia-próbowałem protestować-Chodź!
-Nie!-warknęła-Musimy doprowadzić tą rozmowę do końca!
-Wtrącacie się w nasze sprawy!-Shido ruszył do ataku na Leię
Zasłoniłem ją swoim ciałem i warknąłem:
-Spadaj! Tylko ją tkniesz!
Shido wiedział,że jest bez szans w pojedynku ze mną,więc się cofnął.
<Skarbie co robić?>
Byłem trochę rozkojarzony. Jedna wilczyca mówi o jednym,druga upiera się przy swoim.
-TY!-syknęła na mnie Elizabeth-Co myślisz o tym?
-O czym?-zaryzykowałem
-Na miłość bogów!-wrzasnęła wściekła Elizabeth-Czy ty,jakbyś miał dziewczynę i zakochał się w amicy,która ma partnerkę,nie spotykałbyś się z nimi dwoma?!
-Elizabeth spokojnie...-Shido spróbował uspokoić
-Jak mam być spokojna?-darła się
Shido,to było obleśne!, przytulił ją. Lizzie odpowiedziała mu uśmiechem,ale jak tylko spojrzała się na nas jej usta znów zacisnęły się w ponurą kreskę.
-Chodźmy!-szepnąłem ochoczo do Lei-Nic tu nie wskóramy!
-Zaczekaj!-powiedziała-Musimy to załatwić!
-Ale Leia-próbowałem protestować-Chodź!
-Nie!-warknęła-Musimy doprowadzić tą rozmowę do końca!
-Wtrącacie się w nasze sprawy!-Shido ruszył do ataku na Leię
Zasłoniłem ją swoim ciałem i warknąłem:
-Spadaj! Tylko ją tkniesz!
Shido wiedział,że jest bez szans w pojedynku ze mną,więc się cofnął.
<Skarbie co robić?>
Od Carmen c.d. opowiadania Lei
- W... w ciąży? - spytałam zdziwiona.
- Tak! Chyba wiesz co to. - powiedziała Elizabeth z pogardą.
- Oczywiście, że wiem! - odwarknęłam jej.
- Przestańcie! - przerwał nam Rexion - Krzykiem tu nic nie załatwimy.
- Dlaczego się wtrącacie w nie swoje sprawy? - spytał Shido - To coś złego, że się w sobie zakochaliśmy?
Przez dłuższy czas nikt z nas się nie odzywał. Właściwie miał trochę rację, to nie nasza sprawa, lecz to było niesprawiedliwe, co z Sofią?
- Może nie nasza sprawa, ale to nie może ciągnąć się dalej. - odparła ze spokojem Leia - Musicie się rozstać.
- My nic nie musimy! - krzyknęła Elizabeth - Ty nic nie rozumiesz! Jakbyś była na moim miejscu i się zakochała w wilku, który ma partnerkę i nie mogła bez niego żyć, to byś tak od razu go rzuciła, ze względu na jakieś prawo?!
Leia chciała coś powiedzieć, jednak chyba nie znalazła odpowiednich słów, bo milczała.
- Tak myślałam. - odpowiedziała za nią Elizabeth - A ty? -skierowała to pytanie do Rexiona.
<Rexion? Ja nie mam pomysłu co w tej sprawie zrobić... -__->
- Tak! Chyba wiesz co to. - powiedziała Elizabeth z pogardą.
- Oczywiście, że wiem! - odwarknęłam jej.
- Przestańcie! - przerwał nam Rexion - Krzykiem tu nic nie załatwimy.
- Dlaczego się wtrącacie w nie swoje sprawy? - spytał Shido - To coś złego, że się w sobie zakochaliśmy?
Przez dłuższy czas nikt z nas się nie odzywał. Właściwie miał trochę rację, to nie nasza sprawa, lecz to było niesprawiedliwe, co z Sofią?
- Może nie nasza sprawa, ale to nie może ciągnąć się dalej. - odparła ze spokojem Leia - Musicie się rozstać.
- My nic nie musimy! - krzyknęła Elizabeth - Ty nic nie rozumiesz! Jakbyś była na moim miejscu i się zakochała w wilku, który ma partnerkę i nie mogła bez niego żyć, to byś tak od razu go rzuciła, ze względu na jakieś prawo?!
Leia chciała coś powiedzieć, jednak chyba nie znalazła odpowiednich słów, bo milczała.
- Tak myślałam. - odpowiedziała za nią Elizabeth - A ty? -skierowała to pytanie do Rexiona.
<Rexion? Ja nie mam pomysłu co w tej sprawie zrobić... -__->
Od Bloodspill c.d. opowiadania Czarnej Nocy
-Coś musiało pójść nie tak.-martwiła się Czarna Noc,chodząc nerwowo w kółko.
-Nie bój się-podeszłam do niej-Zaczekaj tu z nimi,a ja zobaczę co z łąką
-No dobra...-zgodziła się niechętnie
Biegłam bardzo szybko. Pomagałam w przygotowaniach,więc (ja również tak uważałam) wszystko musiało być zapięte na ostatni guzik. Kiedy dobiegłam do łąki,stała tam moja matka,Elena i rozglądała się nerwowo.
-Gdzie jest Noc?!-zawołała jak tylko mnie zobaczyła
-Pilnuje szczeniąt-odparłam,zdziwiona tonem jej głosu
-Co robi?!-w jej głosie było słychać coraz większą frustrację-Idź po nią!
-Właśnie przed chwilą od niej wracam-warknęłam,bo nie nawiedziłam jak ktoś mi rozkazuje.
Matka dość dobrze mnie znała,więc powiedziała,o wiele pokorniej,czy mogłabym iść po nią.
-Nie!-syknęłam-Jak tak masz się zachowywać to ja nic nie będę robić!
Znałam moją matkę lepiej,niż ona znała mnie. Wiedziałam,że za chwilę ulegnie i sama po nią pójdzie.
-Dobrze-mruknęła- Lecę po nią. A ty Blood dopilnuj by pozostali położyli wszystko na tym pniu,który będzie miejscem kultu dla Gold Seconds i,żeby te ozdoby wisiały na tych drzewach.
Westchnęłam,ale zgodziłam się.
-Dzięki!-uśmiechnęła się słodko i odleciała
<Czarna ???>
-Nie bój się-podeszłam do niej-Zaczekaj tu z nimi,a ja zobaczę co z łąką
-No dobra...-zgodziła się niechętnie
Biegłam bardzo szybko. Pomagałam w przygotowaniach,więc (ja również tak uważałam) wszystko musiało być zapięte na ostatni guzik. Kiedy dobiegłam do łąki,stała tam moja matka,Elena i rozglądała się nerwowo.
-Gdzie jest Noc?!-zawołała jak tylko mnie zobaczyła
-Pilnuje szczeniąt-odparłam,zdziwiona tonem jej głosu
-Co robi?!-w jej głosie było słychać coraz większą frustrację-Idź po nią!
-Właśnie przed chwilą od niej wracam-warknęłam,bo nie nawiedziłam jak ktoś mi rozkazuje.
Matka dość dobrze mnie znała,więc powiedziała,o wiele pokorniej,czy mogłabym iść po nią.
-Nie!-syknęłam-Jak tak masz się zachowywać to ja nic nie będę robić!
Znałam moją matkę lepiej,niż ona znała mnie. Wiedziałam,że za chwilę ulegnie i sama po nią pójdzie.
-Dobrze-mruknęła- Lecę po nią. A ty Blood dopilnuj by pozostali położyli wszystko na tym pniu,który będzie miejscem kultu dla Gold Seconds i,żeby te ozdoby wisiały na tych drzewach.
Westchnęłam,ale zgodziłam się.
-Dzięki!-uśmiechnęła się słodko i odleciała
<Czarna ???>
niedziela, 13 stycznia 2013
Od Rals'a c.d. opowiadania Carmen
-Za co?-zapytałem zaskoczony tonem jej głosu
-Nooo,że ja..-nie umiała dobrać odpowiednich słów
-Widzisz nie masz za co przepraszać-uświadomiłem jej
-No,ale przecież... To mogło być dla ciebie niezręczne!-próbowała dalej
-Niezręczne?-zakpiłem-Niby dlaczego? Bo mnie lekko dotknęłaś? Hehe,spokojnie Carmen.
Nie mam nic ci za złe.
-Dzięki Rals-uśmiechnęła się wzruszająco-Naprawdę wielkie dzięki!
I przytuliła mnie. Przyznam,że absolutnie się tego nie spodziewałem.
Przez zaskoczenie nie odepchnąłem jej. Zresztą nie zrobił bym tego nigdy!
Trzeba myśleć teraźniejszością-słyszałem głos w głowie-Nad teraźniejszością zapanujesz.
Przeszłości nie da się ujarzmić.
Nagle zorientowałem się,że Carmen dalej mnie tuli. Zalany falą uczuć,również ją objąłem.
-Carmen?
Ten głos sprawił,że odsunęliśmy się od siebie. Carmen wyglądała na szczęśliwą.
Trzeba przyznać,że mnie też zrobiło się ciepło na sercu. Samanthy nie zobaczę nigdy!
Kocham ją,ale tylko duszą. A do Carmen czuję,że ...kocham ją... duszą i ciałem.
Ale kto to jest? Ten kto stoi przed nami?
<Carmen?>
-Nooo,że ja..-nie umiała dobrać odpowiednich słów
-Widzisz nie masz za co przepraszać-uświadomiłem jej
-No,ale przecież... To mogło być dla ciebie niezręczne!-próbowała dalej
-Niezręczne?-zakpiłem-Niby dlaczego? Bo mnie lekko dotknęłaś? Hehe,spokojnie Carmen.
Nie mam nic ci za złe.
-Dzięki Rals-uśmiechnęła się wzruszająco-Naprawdę wielkie dzięki!
I przytuliła mnie. Przyznam,że absolutnie się tego nie spodziewałem.
Przez zaskoczenie nie odepchnąłem jej. Zresztą nie zrobił bym tego nigdy!
Trzeba myśleć teraźniejszością-słyszałem głos w głowie-Nad teraźniejszością zapanujesz.
Przeszłości nie da się ujarzmić.
Nagle zorientowałem się,że Carmen dalej mnie tuli. Zalany falą uczuć,również ją objąłem.
-Carmen?
Ten głos sprawił,że odsunęliśmy się od siebie. Carmen wyglądała na szczęśliwą.
Trzeba przyznać,że mnie też zrobiło się ciepło na sercu. Samanthy nie zobaczę nigdy!
Kocham ją,ale tylko duszą. A do Carmen czuję,że ...kocham ją... duszą i ciałem.
Ale kto to jest? Ten kto stoi przed nami?
<Carmen?>
Od Lei c.d. opowiadania Carmen
-Hmm... Może faktycznie lepiej z nimi pogadać?
-Nareszcie mówisz z sensem-ucieszyła się Carmen i skręciła nieco. Podążyliśmy za nią. Kiedy zatrzymała się przed jedną z grot popatrzyła na mnie i zrozumiałam, że mam wejść pierwsza. Westchnęłam.
-Puk, puk!-zawołałam i weszłam do mieszkania Lizzie. Czule obejmowała Shido, ale odsunęła się od niego, kiedy nas zobaczyła.
-Czego chcecie?-warknęła.
-Porozmawiać-odpowiedziałam jej przyjaźnie jednocześnie rzucając ostre spojrzenie Shido. Zesztywniał.
-Wynoście się!-podniosła się ze zjeżoną sierścią.-Albo...
-Oh daruj sobie-zirytowała się Carm.-Wiemy, że jesteście razem.
-Jak...-wyjąkała Lizzie cofając się przerażona.
-Nie chcemy tego rozgłaszać-uspokoiłam ją.-Ale musicie się rozstać. Ze względu na prawo, watahę, a przede wszystkim Sofię.
-To może być trudne-szepnęła przez łzy Lizzie.
-Wiem-powiedziałam spokojnie.-Ale..
-Nie dlatego!-przerwała mi.-Tylko, że... Ja... Oh ja chyba jestem w ciąży!
Zmroziło nas. Rexion wysunął się do przodu, a ja wyczułam jego narastającą wściekłość. Bez mrugnięcia okiem wpatrywał się w Shido. Carm usiadła z wrażenia, patrząc na nią w przerażeniu. Ja byłam tak zszokowana, że nawet się nie poruszyłam.
-A niech to szlag-wyszeptał roztrzęsiony Shido.
<Carmen czas na ciebie>
Od Elizabeth c.d. opowiadania Shido
Gdy Sofia poszła do swojej i Shido jaskini, to ja poszłam na polowanie.
Tak mijały mi dni. Spędzałam z Shido wiele czasu w dzień i nocy... (nie powiem co robiliśmy, bo to sprawy prywatne...). Teraz byliśmy bardziej uważni, by Sofia nas nie przyłapała, ani żeby się niczego nie domyśliła. Przebywaliśmy w swoim towarzystwie w ukryciu, by nikt nas nie zobaczył, bo była by wielka afera... Byłam szczęśliwa, oczywiście byłam wściekła, że Shido jest równocześnie ze mną i Sofią, ale to ukrywałam i się już nie czepiałam. Minął miesiąc od kiedy Shido zaproponował mi partnerstwo, przez cały ten czas wszystko było w porządku, aż do dzisiejszej nocy... Oczywiście spędzaliśmy ją na przyjemnościach...
- Kocham cię. - wyszeptał mój ukochany i dalej obdarowywał mnie namiętnymi pocałunkami.
- Ja ciebie też... - z miłą chęcią mu się odwdzięczałam.
Czułam się wspaniale, chciałam żeby ta chwila trwała w nieskończoność, niestety musiał nam przerwać ostry ból.
- Aaałłł! - krzyknęłam i zepchnęłam z siebie Shido.
- Co się stało? - spytał zdezorientowany tą zmianą.
- Nie wiem... zabolał mnie brzuch... Ale już przestał, choć nie, jednak nie... - zacisnęłam zęby by znowu nie krzyknąć z bólu.
- Zabiorę cię do lekarza. - zaproponował trochę przerażony.
Wziął mnie na grzbiet i wyszedł z mojej groty. Protestowałam, mówiłam, że mnie już nie boli i to był tylko chwilowy ból, ale on nie dał się przekonać. Przy grocie lekarzy ściągnął mnie z siebie i skrył się za krzakami, by nikt nie zobaczył, że przyszedł ze mną. Weszłam do jaskini, a tam zastałam Płomienia. Opowiedziałam mu o bólach, po czym kazał mi się położyć na mchu, bo chce mnie "obejrzeć". Nie wiem po co, jak już się dobrze czuję, ale się nie czepiałam. Na początku sprawdził mi temperaturę, która była w normie, a potem zaczął dotykać mojego brzucha.
- Hmmm... i wszystko jasne. - odezwał się po chwili.
- O co chodzi? Może tak konkretniej... - odezwałam się chamsko.
- Już dobrze, dobrze! Nie denerwuj się tak. Jestem pewny, że za dwa miesiące czeka cię niespodzianka. Jesteś w pierwszym tygodniu.
- Słucham? Nie, nie! To pomyłka! - krzyczałam.
<Shido?>
Od Carmen c.d. opowiadania Rals'a
Rals był naprawdę miły, lubiłam go...
- Ale ja nie jestem taka młoda. - droczyłam się z nim.
Zaśmiał się.
- Carmen, masz niecałe dwa lata. - zauważył.
- Ale zachowuję się bardzo dorośle. - trzymałam przy swoim.
- Niech ci będzie jesteś bardzo dorosła. - dał mi sójkę w bok - Ale i tak przy mnie to nic.
- Uważasz mnie za małolatę? - spytałam lekko zawiedziona.
Nie chciałam być w oczach Rals'a taką co trzeba tylko pilnować i opiekować się, bo nie da sobie rady sama w życiu.
- Nie, nie o to mi chodziło! - próbował się bronić.
- A o co?
- No... bardziej myślałem o sobie, że jestem już taki długoletni. - odparł.
Zachichotałam, na szczęście nie o mnie mu chodziło.
- Nie przesadzaj! Jesteś po prostu dojrzały... dla mnie w sam raz. - powiedziałam z radością.
- Tak uważasz? To mogę się jeszcze podobać wilczycą? - zaśmiał się.
- Oczywiście!
Droga ciągnęła się nam w nieskończoność... Po kilku godzinach wędrówki nadchodził nasz drugi zachód słońca, a my nadal nie znaleźliśmy żubrów.
-Dziwne... - martwiłam się - Powinny tu być.
- Może zmieniły miejsce. - zauważył Rals - Będziemy musieli kolejny raz zanocować. Ja pójdę popatrzeć po okolicy czy nie czuć ich zapachu, a ty znajdź jakąś jaskinię, ok?
Kiwnęłam głową i poszłam szukać jaskini. Po dziesięciu minutach znalazłam, tym razem większą. Później przyszedł Rals, który wyczuł zapach żubrów, które powinny być dwie godziny stąd. Zmęczeni postanowiliśmy, że ich poszukamy następnego dnia. Usiedliśmy przed grotą i oglądaliśmy gwiazdy.
- Gdzieś tam... - wskazałam gwiazdy łapą - Musi być Boskie Stado.
- Racja. Musi być tam pięknie. - rozmarzył się.
Gdy odkładałam łapę na ziemię, delikatnie musnęłam ją o łapę Rals'a.
- Przepraszam... - powiedziałam speszona.
<Rals?>
Mała Dorosła!
Hmmm... Właściwie to już nie mała,tylko Kasidi.
Kasidi wpadła przez przypadek do Jeziora Przemiany jako szczeniak,a wyszła...
Kasidi wpadła przez przypadek do Jeziora Przemiany jako szczeniak,a wyszła...
Od Małej
Pewnego słonecznego i naprawdę pięknego dnia,szłam sobie przez łąkę.
Pachniało tam ślicznie z powodu dużej ilości kwiatów.
Rozkoszowałam się ich ślicznym zapachem przez długi czas.
Wtedy pomyślałam,że czas już dorosnąć. Jednak nie byłam tego pewna.
Wstałam i poszłam do groty Alf.
Po drodze dużo myślałam nad tą sprawą.
-Witaj Eleno!-zawołałam radośnie
-O Mała!-zdziwiła się Elena-Co cię tu sprowadza?
-Mam problem-powiedziałam niechętnie
-No to mi go powiedz,może ci pomogę!-roześmiała się
-Więc chodzi o to,że chcę stać się dorosła,ale nie jestem tego do końca pewna-przyznałam
-Hmm-mruknęła-Może... Mała,uważaj!
Nagle poczułam,że osuwam się w dół w wpadam do wody.
Było tam dość głęboko. Po chwili poczułam,że coś mnie zaczyna wypychać i nagle uderzam o ziemię.
-Na bogów Mała!-pisnęła Elena-Jesteś śliczna!
Spojrzałam w swoje odbicie. Fakt byłam piękna!
Pachniało tam ślicznie z powodu dużej ilości kwiatów.
Rozkoszowałam się ich ślicznym zapachem przez długi czas.
Wtedy pomyślałam,że czas już dorosnąć. Jednak nie byłam tego pewna.
Wstałam i poszłam do groty Alf.
Po drodze dużo myślałam nad tą sprawą.
-Witaj Eleno!-zawołałam radośnie
-O Mała!-zdziwiła się Elena-Co cię tu sprowadza?
-Mam problem-powiedziałam niechętnie
-No to mi go powiedz,może ci pomogę!-roześmiała się
-Więc chodzi o to,że chcę stać się dorosła,ale nie jestem tego do końca pewna-przyznałam
-Hmm-mruknęła-Może... Mała,uważaj!
Nagle poczułam,że osuwam się w dół w wpadam do wody.
Było tam dość głęboko. Po chwili poczułam,że coś mnie zaczyna wypychać i nagle uderzam o ziemię.
-Na bogów Mała!-pisnęła Elena-Jesteś śliczna!
Spojrzałam w swoje odbicie. Fakt byłam piękna!
"Święto Gold Seconds" od Czarnej Nocy
Każdy wilczy bóg, bogini ma swoje święto a w styczniu wypada święto Gold Seconds. Gold Seconds jest opiekunką łowców, ja jestem jedną z pierwszych łowców, więc Elena poprosiła by zorganizować to święto. Trzeba było wysłać resztę łowców po odpowiednie ofiary ( zające czasu i gwiezdne jelenie żyły tylko na jednej łące i pokazywały się tylko noc przed świętem, inne potrawy w to święto były zakazane ), udekorować łąkę na której się to działo ( tradycyjnie a nie byle jak), szczeniaki ćwiczyły wierszyki ( jak to w przedszkolu:-)) ), Każdy miał jakąś rzecz do roboty...
Miałam głowę pełną roboty. Poszłam sprawdzić co ze szczeniakami i wierszykami opiekowała się nimi Bloodspill co mnie zaskoczyło.
- Witaj Bloodspill, co ty tu robisz? - spytałam nieco podenerwowana bo jako samica beta miała być gdzie indziej
- Witaj Noc ( to moje przezwisko), nie wiem mama mnie tu przysłała. - powiedziała równie zdziwiona jak ja.
- co takiego? Ty miałaś pilnować przygotowań łąki...
- O... pewnie to jakieś nie porozumienie.
< Bloodspill dokończysz?>
wtorek, 8 stycznia 2013
Od Damona
Jak co dwa tygodnie,wybieram się na obchód po terenach watahy. Oczywiście zajmuje mi to dosyć dużo czasu,czasem około dwóch dni,ale lubię się zrelaksować teleportując się tam i tu:)
Ostatnio podczas zwiedzania Mrocznej Puszczy natrafiłem na dziwne zwierzę.
-Kim jesteś?-warknąłem,bo kształt ów zwierzę miało bardzo dziwne
-Jestem tym,kim mnie widzisz-odpowiedział stwór
Stał w cieniu,więc widziałem tylko kształt jego sylwetki (który mnie przeraził),bo ciało było wilcze,ale miał jelenie rogi!
-Kim jesteś?!-powtórzyłem ostrzej-Podejdź!
Podszedł do światła! Zauważyłem,że jeszcze jest biały i ogon ma bardzo długi!
-Mam na imię Laevan-przedstawił się-Jestem królem białych jeleni!
-A czyli można cię zjeść?-zaśmiałem się
Podszedł do mnie,sapiąc,wyraźnie wnerwiony-Mnie nie da się zjeść!-huknął
-To co można z tobą zrobić!-krzyknąłem
Zakrył mi łapą,czy kopytem usta. Jego "dłoń" była cała zimna!
-Masz na mnie uważać-warknął-Jem jest strażnik białych jeleni i nie pozwolę,by twoje wilki zjadały moim poddanych!-i znikł
Wystraszony,ale nie za bardzo,wróciłem do domu i opowiedziałem wszystko Elenie. Lecz ta nie chciała uwierzyć!
(Tak między nami,trochę drętwe,ale może być;pp)
Ostatnio podczas zwiedzania Mrocznej Puszczy natrafiłem na dziwne zwierzę.
-Kim jesteś?-warknąłem,bo kształt ów zwierzę miało bardzo dziwne
-Jestem tym,kim mnie widzisz-odpowiedział stwór
Stał w cieniu,więc widziałem tylko kształt jego sylwetki (który mnie przeraził),bo ciało było wilcze,ale miał jelenie rogi!
-Kim jesteś?!-powtórzyłem ostrzej-Podejdź!
Podszedł do światła! Zauważyłem,że jeszcze jest biały i ogon ma bardzo długi!
-Mam na imię Laevan-przedstawił się-Jestem królem białych jeleni!
-A czyli można cię zjeść?-zaśmiałem się
Podszedł do mnie,sapiąc,wyraźnie wnerwiony-Mnie nie da się zjeść!-huknął
-To co można z tobą zrobić!-krzyknąłem
Zakrył mi łapą,czy kopytem usta. Jego "dłoń" była cała zimna!
-Masz na mnie uważać-warknął-Jem jest strażnik białych jeleni i nie pozwolę,by twoje wilki zjadały moim poddanych!-i znikł
Wystraszony,ale nie za bardzo,wróciłem do domu i opowiedziałem wszystko Elenie. Lecz ta nie chciała uwierzyć!
(Tak między nami,trochę drętwe,ale może być;pp)
Od Rals'a c.d. opowiadania Carmen
-I tak i nie!-odpowiedziałem-Jest kilka podobieństw,między tobą,a Samanthą,ale i są różnice.
-A jakie są różnice,a jakie podobieństwa?-dopytywała się Carmen
-Ogromna różnica jest między waszym wyglądem,a podobieństwa związane są z charakterem-ująłem
-Aha?-rzuciła niezrozumiale
-Chodzi o to,że nie zaprzyjaźniłem się z tobą,przez podobieństwa i różnice. Uważam,że jesteś bardzo miła i w ogóle fajna!
-Dzięki-odparła speszona i roześmiała się
-Nie ma za co!-zawtórowałem-A teraz chodźmy,bo droga daleka,a my dopiero tu!
Po godzinie wędrówki w milczeniu,Carmen zapytała:
-Czemu tak dziwnie mówisz?
-Ja?-wyksztusiłem
-No ty-pokazała mnie łapą-"Bo droga daleka i fajnie"-zacytowała
-Według mnie,to normalne słownictwo-oznajmiłem,lekko urażony jest sugestią
-Ale takie...-zamyśliła się,poczym dodała-Takie staromodne!
-Staromodne!-brzuch rozbolał mnie od śmiechu-Nie rozumiem!
-Dziwnie mówisz-rzuciła
-Jak się ma ponad 100 lat,to może faktycznie dziwnie to brzmi w uszach młodszego słuchacza. Zresztą ja też przyznaję,że twoje słownictwo byłoby nie adekwatne do moich lat młodzieńczych.
-Wiem!-powiedziała Carmen i znów się roześmialiśmy
<Carmen?>
-A jakie są różnice,a jakie podobieństwa?-dopytywała się Carmen
-Ogromna różnica jest między waszym wyglądem,a podobieństwa związane są z charakterem-ująłem
-Aha?-rzuciła niezrozumiale
-Chodzi o to,że nie zaprzyjaźniłem się z tobą,przez podobieństwa i różnice. Uważam,że jesteś bardzo miła i w ogóle fajna!
-Dzięki-odparła speszona i roześmiała się
-Nie ma za co!-zawtórowałem-A teraz chodźmy,bo droga daleka,a my dopiero tu!
Po godzinie wędrówki w milczeniu,Carmen zapytała:
-Czemu tak dziwnie mówisz?
-Ja?-wyksztusiłem
-No ty-pokazała mnie łapą-"Bo droga daleka i fajnie"-zacytowała
-Według mnie,to normalne słownictwo-oznajmiłem,lekko urażony jest sugestią
-Ale takie...-zamyśliła się,poczym dodała-Takie staromodne!
-Staromodne!-brzuch rozbolał mnie od śmiechu-Nie rozumiem!
-Dziwnie mówisz-rzuciła
-Jak się ma ponad 100 lat,to może faktycznie dziwnie to brzmi w uszach młodszego słuchacza. Zresztą ja też przyznaję,że twoje słownictwo byłoby nie adekwatne do moich lat młodzieńczych.
-Wiem!-powiedziała Carmen i znów się roześmialiśmy
<Carmen?>
Od Rexiona c.d. opowiadania Carmen
-Ja nie jestem pewien-przyznałem-Ale uważam,że powinniśmy na początku,zachować to dla siebie,a jak coś,to później zacząć działać!
-Zgadzam się z Rexionem-powiedziała Leia
Uśmiechnąłem się do niej i pocałowałem lekko w czoło. Zachichotała zadowolona.
-A ja właśnie myślę,że powinniśmy pogadać o tym z nimi-zasugerowała Carmen
-Dlaczego?-zapytałem
-No,bo tak jest lepiej-wytłumaczyła
-To nie jest żadne wytłumaczenie-westchnąłem-Od czasu do czasu,będziemy ich obserwować.
To chyba najlepsze wyjście.
-Czy ja wiem...-mruknęła Carmen-Lepiej będzie jak pogadamy o tym z nimi i dowiemy się co i jak-wyjaśniła po swojemu
Zaśmiałem się i odparłem:
-To głupie i nie skuteczne! Jeszcze się wkurzą,że wtrącamy się w ich sprawy!
-Właśnie!-poparła mnie Leia-A,gdyby jeszcze Sofia się o tym dowiedziała, na dodatek od nas!,to by Shido nieźle się z nami pobawił!
-Może macie racje...-rzuciła Carmen nie pewnie
-Uwierz mi to najlepsze rozwiązanie!-powiedziała sucho Leia-A teraz wracajmy,ściemnia się!
<Skarbie:*?>
-Zgadzam się z Rexionem-powiedziała Leia
Uśmiechnąłem się do niej i pocałowałem lekko w czoło. Zachichotała zadowolona.
-A ja właśnie myślę,że powinniśmy pogadać o tym z nimi-zasugerowała Carmen
-Dlaczego?-zapytałem
-No,bo tak jest lepiej-wytłumaczyła
-To nie jest żadne wytłumaczenie-westchnąłem-Od czasu do czasu,będziemy ich obserwować.
To chyba najlepsze wyjście.
-Czy ja wiem...-mruknęła Carmen-Lepiej będzie jak pogadamy o tym z nimi i dowiemy się co i jak-wyjaśniła po swojemu
Zaśmiałem się i odparłem:
-To głupie i nie skuteczne! Jeszcze się wkurzą,że wtrącamy się w ich sprawy!
-Właśnie!-poparła mnie Leia-A,gdyby jeszcze Sofia się o tym dowiedziała, na dodatek od nas!,to by Shido nieźle się z nami pobawił!
-Może macie racje...-rzuciła Carmen nie pewnie
-Uwierz mi to najlepsze rozwiązanie!-powiedziała sucho Leia-A teraz wracajmy,ściemnia się!
<Skarbie:*?>
Od Shido c.d. opowiadania Elizabeth
Wszedłem do naszej jaskini i odczekałem chwilę. Po chwili zauważyłem,że Sofia idzie w stronę jaskini!
-Sofia!-krzyczałem,wybiegając i udając zdenerwowanie-Sofia,jak dobrze,że jesteś!
Przytuliłem ją mocno.
-Gdzie byłeś?-zapytała surowo
-Brzuch mnie bolał-skłamałem-I głowa,musiałem się przewietrzyć.
-Dlaczego mnie nie obudziłeś?-dopytywała się-Przecież mogłabym ci pomóc!
-Nie chciałem cię martwić-chrząknąłem-Zresztą to błahnostka! Po co zawracać ci głowę takimi głupstwami! Zresztą tak słodko spałaś-podszedłem do niej i pocałowałem.
-No dobrze-mruknęła,wyraźnie uszczęśliwiona-Przepraszam,że tak naskoczyłam na ciebie,ale jakby coś ci się stało nie wybaczyłabym sobie tego!
-Na pewno nic by mi się nie stało!-zaśmiałem się
Cieszyłem się,że Sofia wierzy mi bezgranicznie,choć nie nie zasługiwałem na nią. Na nią,ani na Lizzie. Obydwie były piękne i kochane,a ja byłem zwykłym idiotą i ciotą,co każdemu wilkowi wciska inny kit.
<Elizabeth?>
-Sofia!-krzyczałem,wybiegając i udając zdenerwowanie-Sofia,jak dobrze,że jesteś!
Przytuliłem ją mocno.
-Gdzie byłeś?-zapytała surowo
-Brzuch mnie bolał-skłamałem-I głowa,musiałem się przewietrzyć.
-Dlaczego mnie nie obudziłeś?-dopytywała się-Przecież mogłabym ci pomóc!
-Nie chciałem cię martwić-chrząknąłem-Zresztą to błahnostka! Po co zawracać ci głowę takimi głupstwami! Zresztą tak słodko spałaś-podszedłem do niej i pocałowałem.
-No dobrze-mruknęła,wyraźnie uszczęśliwiona-Przepraszam,że tak naskoczyłam na ciebie,ale jakby coś ci się stało nie wybaczyłabym sobie tego!
-Na pewno nic by mi się nie stało!-zaśmiałem się
Cieszyłem się,że Sofia wierzy mi bezgranicznie,choć nie nie zasługiwałem na nią. Na nią,ani na Lizzie. Obydwie były piękne i kochane,a ja byłem zwykłym idiotą i ciotą,co każdemu wilkowi wciska inny kit.
<Elizabeth?>
Od Ishtar c.d. opowiadania Andiego
Byłam przerażona. Co ja takiego zrobiłam,by dostać się w przyszłości do takiej krainy.
-Andy-chlipnęłam-Ja nie chcę.
Andy spojrzał się na mnie. On również nie wyglądał najlepiej. Miał podkrążone oczy i mętny wzrok. Stał chwiejnie na łapach,a zarozumiały uśmiech zniknął z jego pyska.
-Słucham...-wyjąkał
-Czy to prawda,że my również tam będziemy mieszkać? Czy nasze życie będzie już zawsze ciemne i bezbarwne?
Teraz Andy unikał mojego wzroku. Nie wiedział co odpowiedzieć,zresztą czułam to samo,bo pytania,które mu zadałam nie miały rozsądnych odpowiedzi.
-Nie wiem-szepnął głucho i dotknął naszyjnika,który miał.-On symbolizuje ,że i my kiedyś tam pójdziemy-dodał-Ale pomyśl kochanie,mieszkanie tam może mieć też swoje plusy!
-Jakie?-zapytałam
<Andy?>
-Andy-chlipnęłam-Ja nie chcę.
Andy spojrzał się na mnie. On również nie wyglądał najlepiej. Miał podkrążone oczy i mętny wzrok. Stał chwiejnie na łapach,a zarozumiały uśmiech zniknął z jego pyska.
-Słucham...-wyjąkał
-Czy to prawda,że my również tam będziemy mieszkać? Czy nasze życie będzie już zawsze ciemne i bezbarwne?
Teraz Andy unikał mojego wzroku. Nie wiedział co odpowiedzieć,zresztą czułam to samo,bo pytania,które mu zadałam nie miały rozsądnych odpowiedzi.
-Nie wiem-szepnął głucho i dotknął naszyjnika,który miał.-On symbolizuje ,że i my kiedyś tam pójdziemy-dodał-Ale pomyśl kochanie,mieszkanie tam może mieć też swoje plusy!
-Jakie?-zapytałam
<Andy?>
Od Carmen c.d. opowiadania Lei
- Co ty gadasz?! - oburzyłam się - Kłamiesz... prawda?
- Mówię prawdę! A co może sam się pobiłem?
- Nie wierzę mu. - odparłam.
- Nie mamy pewności... A co jeśli ma rację? - spytała Leia.
- Ale nie mamy też pewności, że mówię prawdę. - zauważył Rexion.
Nie wiedziałam co o tym myśleć. Elizabeth i Shido? Przecież był taki wierny Sofii... Ale miłości nigdy się nie wybiera.
- A tak na marginesie... - powiedziałam tajemniczo - Elizabeth by nie wzywała pomocy, gdyby jej nie potrzebowała... Co jej zrobiłeś?
- Ja??? Nic takiego... - wymigiwał się.
- Zrobiłeś jej coś złego? - wyrknął na niego Rexion.
- Nie! Dajcie mi spokój! - powiedział i ruszył chwiejnym krokiem przed siebie.
- Musi dostać za swoje! - krzyknęłam
- Nie trzeba... Wystarczająco oberwał. - podtrzymała mnie Leia - To co z tym robimy? To prawda, że Shido i Elizabeth? Zostawiamy to dla siebie czy coś z tym robimy?
<Rexion, co sądzisz?>
poniedziałek, 7 stycznia 2013
Od Andiego c.d. opowiadania Ishtar
Zauważyliśmy dziwną krainę, otoczoną z wszystkich 4 stron ciernistymi krzewami...
Przed nami stał szary,smutny,zamknięty w sobie wilk pilnujący wielkiej srebrnej bramy..
Widząc nas warknął groźnie...
- Powiedz nam gdzie się znajdujemy.. - Burknąłem..
Wilk zamiast odpowiedzieć wpuścił nas do dziwnej krainy..
Wszędzie roiło się od szarych i smutnych wilków.. Tak! to musiało być miasto zmarłych...
błąkaliśmy się po tej pozbawionej życia wyspie, aż nagle podeszła do nas stara wilczyca i powiedziała:
- Dzieci.. Jeżeli nie chcecie stać się tacy jak oni <pokazuje łapą dusze wilków> radze wam się stąd wynosić !!
Wystraszeni zawróciliśmy się i ile sił w łapach pognaliśmy ku bramie..
w oddali usłyszeliśmy tylko głuche wycie wilczycy..
Przy bramie strażnik złapał mnie za łapę i wkładając do niej dziwny medalion rzekł:
- I wy kiedyś tu traficie..
Zdezorientowany zacisnąłem łapę na medalionie i pociągając za sobą Ishtar wybiegłem za zasięgu tego pustego,okropnego i oschłego miejsca...
<Kochanie?? *-*>
Od Elizabeth c.d. opowiadania Shido
- Ooo Sofia! - krzyjnęłam by odwrócić jej uwagę - Co u ciebie?
- Szukam Shido i... Przerwałam jej by zmienić temat i nie palnąć żadnej głupoty. - Mamy dzisiaj piękny dzień! Niestety właśnie palnęłam głupotę... - Mnie się wydaje, że będzie padać... - spojrzała na mnie jak n wariatkę. - A rzeczywiście jak ta pogoda szybko się zmienia. - nadal gadałam byle co by tylko odwrócić jej uwagę. Nagle ktoś przebiegł za krzakami,to pewnie był Shido. Sofia spojrzała w tamtą stronę z ciekawością. - Słyszałaś to? - spytała. - Co? A to, to pewnie zając. - stwierdziłam. - Dobra, nie ważne... Widziałaś może Shido, bo go szukam. - spojrzała na mnie podejrzliwie. - Nieee... Pewnie już jest w jaskini. Idź lepiej sprawdź. - Masz rację. Cześć. - powiedziała i sobie poszła. Westchnęłam. Zagrożenie minęło... <Shido? ;***> |
|
Od Lei c.d opowiadania Rexiona
Przy granicy Czarnej Puszczy nieco zwolniliśmy. Nagle Rexion stanął wyprostowany i zaczął węszyć.
-Czujecie?-zapytał nas cicho. Wzięłyśmy z niego przykład i też zaczęłyśmy używać naszych nosów zgodnie z ich przeznaczeniem. Wyczułam innego wilka. Obcego. Nie pachniał naszą watahą. -Sprawdźmy to-zaproponowała Carmen. -Carm!-syknęłam kiedy jej ogon zniknął wśród zarośli. Popatrzyliśmy na siebie z Rexionem i niemal biegiem ruszyliśmy za nią. Szybko ją dogoniłam, ale mój towarzysz został w tyle. Kiedy wyplątałyśmy się z krzaków naszym oczom ukazała się niewielka polanka ocieniona drzewami, a na niej wielki, czarny wilk. Zauważyłam, że krwawi. -Mój Boże, ty jesteś ranny!-zawołała Carmen.-Dobrze się czujesz? Chciała do niego podejść, ale wtedy Rexion szarpnął ja za łapę. -Ostrożnie, może być groźny-szepnął jej do ucha. -Kolejny facet z dwoma partnerkami?-zapytał zdziwiony obcy.-To jakiś zwyczaj w waszej watasze? -Co?-spytaliśmy ogłupiali. -No ten cały Shido czy jakoś tak. Jest z tą całą Sofią, ale jednocześnie z... Czekajcie... Tak, Elizabeth! Czułem to. Mam taką moc-powiedział.-Nieco przesadziłem, próbowałem poderwać Elizabeth. Ona go zawołała, a on mnie zaatakował. Wyczułem to. One obydwie są jego partnerkami. Staliśmy w ciszy. Co? Jak to? Przecież to nielegalne! -O cholera-wykrztusił Rexion. <Carmen czas na Ciebie> |
|
Od Carmen c.d. opowiadania Rals'a
Zdziwiło mnie to.
- Przypominam ci twoją Samanthe? - spytałam niepewnie.
- No tak... Nawet bardzo. - potwierdził.
- Yyy.. to... to dobrze?
Wiem moje pytanie było głupie, ale jakoś nie wiedziałam jak na to zareagować. Z jednej strony to dobrze, że mu przypominam osobę, którą kochał, tylko, że... Nie chciałam żeby mnie do niej porównywał pod tym względem żeby przy mnie zachowywał się tak jak... przy mnie, a nie przy klonie Samanthy.
- Ja myślę, że tak. - zaśmiał się - Lepiej to niż żebyś przypominała mi jakiegoś mojego wroga...
- No tak. - potwierdziłam z uśmiechem - A bardzo ci ją przypominam?
- Wyglądem może nie w całości, ale osobowością.
- No taka wspaniała jak ona to na pewno nie jestem. - chciałam już zmienić temat - To co idziemy w dalszą drogę?
- Tak.
Ruszyliśmy dalej na północ. Podczas wyprawy Rals się mnie spytał:
- Zdałem sobie sprawę, że ja ci tyle opowiedziałem, a ty prawie nic.
- Bo ja nie mam o czym mówić. Nic ciekawego w moim życiu się nie działo, aż do teraz. - uśmiechnęłam się do niego.
- Dzięki mnie? - spytał jakby zadowolony.
- Tak. Nigdy nie przekroczyłam granic watahy, a teraz? Jestem kilka kilometrów od watahy. Moje życie nareszcie nabrało kolorów. - zachwycałam się.
Przez kilka minut szliśmy gadając o wszystkim i o niczym, gdy zapytałam:
- Powiedz, czy zacząleś się ze mną przyjaźnić, bo przypominam ci twoją byłą ukochaną?
<Rals?>
- Przypominam ci twoją Samanthe? - spytałam niepewnie.
- No tak... Nawet bardzo. - potwierdził.
- Yyy.. to... to dobrze?
Wiem moje pytanie było głupie, ale jakoś nie wiedziałam jak na to zareagować. Z jednej strony to dobrze, że mu przypominam osobę, którą kochał, tylko, że... Nie chciałam żeby mnie do niej porównywał pod tym względem żeby przy mnie zachowywał się tak jak... przy mnie, a nie przy klonie Samanthy.
- Ja myślę, że tak. - zaśmiał się - Lepiej to niż żebyś przypominała mi jakiegoś mojego wroga...
- No tak. - potwierdziłam z uśmiechem - A bardzo ci ją przypominam?
- Wyglądem może nie w całości, ale osobowością.
- No taka wspaniała jak ona to na pewno nie jestem. - chciałam już zmienić temat - To co idziemy w dalszą drogę?
- Tak.
Ruszyliśmy dalej na północ. Podczas wyprawy Rals się mnie spytał:
- Zdałem sobie sprawę, że ja ci tyle opowiedziałem, a ty prawie nic.
- Bo ja nie mam o czym mówić. Nic ciekawego w moim życiu się nie działo, aż do teraz. - uśmiechnęłam się do niego.
- Dzięki mnie? - spytał jakby zadowolony.
- Tak. Nigdy nie przekroczyłam granic watahy, a teraz? Jestem kilka kilometrów od watahy. Moje życie nareszcie nabrało kolorów. - zachwycałam się.
Przez kilka minut szliśmy gadając o wszystkim i o niczym, gdy zapytałam:
- Powiedz, czy zacząleś się ze mną przyjaźnić, bo przypominam ci twoją byłą ukochaną?
<Rals?>
niedziela, 6 stycznia 2013
Od Shido c.d. opowiadania Elizabeth
-Shido!-usłyszałem wołanie-Gdzie jesteś?
-O cholera!-zakląłem
-Co?-zapytała Elizabeth sennym głosem
-Sofia się obudziła i szuka mnie-wyjaśniłem,osuwając się w cień.
-To idź i powiedz jej,że jesteś u mnie-odparła obojętnie
Lizzie nie była jeszcze przytomna,a jeśli Sofia by mnie tu nakryła już po mnie.
-Na bogów Sofia!-krzyknęła Elizabeth pobudzona
-No wreszcie jesteś!-zaśmiałem się
-Hmm. A tak,cześć!-mruknęła-To jaki masz plan?
-Ja?-zapytałem zdziwiony
-Ty! To twoja partnerka!
-Ale ty też nią jesteś!-zaprotestowałem-I ciebie też muszę chronić!
-Dobra. Zrobimy tak. Ja wyjdę i odwrócę jej uwagę,a ty pobiegniesz w stronę groty, w między czasie złapiesz królika i później wrócisz krzycząc "Sofia" itd.
-Super!-powiedział i przytuliłem ją-Jesteś wspaniałomyślna!
-Wiem-odparła skromnie i wyszła z groty
Odczekałem chwilę,widząc jak podchodzi do Sofii i ją zagaduje i wybiegłem.
<Elizabeth;****?>
-O cholera!-zakląłem
-Co?-zapytała Elizabeth sennym głosem
-Sofia się obudziła i szuka mnie-wyjaśniłem,osuwając się w cień.
-To idź i powiedz jej,że jesteś u mnie-odparła obojętnie
Lizzie nie była jeszcze przytomna,a jeśli Sofia by mnie tu nakryła już po mnie.
-Na bogów Sofia!-krzyknęła Elizabeth pobudzona
-No wreszcie jesteś!-zaśmiałem się
-Hmm. A tak,cześć!-mruknęła-To jaki masz plan?
-Ja?-zapytałem zdziwiony
-Ty! To twoja partnerka!
-Ale ty też nią jesteś!-zaprotestowałem-I ciebie też muszę chronić!
-Dobra. Zrobimy tak. Ja wyjdę i odwrócę jej uwagę,a ty pobiegniesz w stronę groty, w między czasie złapiesz królika i później wrócisz krzycząc "Sofia" itd.
-Super!-powiedział i przytuliłem ją-Jesteś wspaniałomyślna!
-Wiem-odparła skromnie i wyszła z groty
Odczekałem chwilę,widząc jak podchodzi do Sofii i ją zagaduje i wybiegłem.
<Elizabeth;****?>
Od Elizabeth c.d. opowiadania Shido
pałam przez cały czas, gdy Shido poszedł do Sofii. Gdy ze snu wyrwał mnie czyjś głos.
-Cześć skarbie.
Uniosłam głowę i zobaczyłam mojego partnera.
- Shido? - zdziwiłam się - Co ty tu robisz? A może ja nadal śnię?
- Nie, to rzeczywistość. - zaśmiał się.
Położył się obok mnie i mnie przytulił.
- To co tu robisz? - nadal nic nie rozumiałam.
- Nie mogłem spać u mnie, więc przyszedłem do ciebie. A co mam sobie pójść?
- Nie! - krzyknęłam i mocniej się do niego przytuliłam - A co jeśli Sofia się obudzi?
- Pewnie pomyśli, że nie mogłam spać i poszedłem na spacer. - odparł gładząc mnie po grzbiecie.
- Wiesz możesz do mnie przychodzić w nocy cześciej. - zaśmiałam się i ziewnęłam.
- Z miłą chęcią. - uśmiechnął się do mnie - A teraz idź spać.
Zrobiłam jak powiedział. Szczęśliwa, że jest przy mnie zasnęłam.
<Kochanie?>
Od Rals'a c.d. opowiadania Carmen
Długo nie mogłem zasnąć. Cały czas miałem przed oczami obraz mojej Samanthy.
Dalej żyłem przeszłością i nie potrafiłem pogodzić z tym co się stało tamtego dnia.
Spojrzałem na Carmen. Leżała cicho i słodka na porozwalanym mchu.
Grota była mała,więc postanowiłem położyć się koło niej. Gdy położyłem się,spojrzałem na nią jeszcze raz. Była zadziwiająco podobna do mojej Sami. Oczy miały tak samo ciekawskie,odważne i lśniące spojrzenie. Obydwie uwielbiały lilię. Ja również.
Położyłem głowę na łapach i zasnąłem. Nic mi się nie śniło, zresztą to było lepsze niż kolejny sen z Samanthą.
Obudził mnie śpiew drozda. Podniosłem się i zauważyłem,że nie ma koło mnie Carmen.
-Carmen!-krzyknąłem i wybiegłem na zewnątrz
Wilczyca stała przy źródle i piła. Westchnąłem z ulgą i podszedłem do niej.
-Hej!-przywitała się pogodnym głosem
-Witaj!-mruknąłem trochę mniej uprzejmie
-Co co się stało?-zapytała,przyglądając mi się uważnie
-Nic-odparłem bez mocy-Po prostu jestem nie wyspany.
-Co za ciasno było koło mnie!-zaśmiała się
Uśmiechnąłem się,zauważając,że wzięła to jako żart.
-Było w sam raz-powiedział i zacząłem pić
-Rals...-zaczęła-Albo nie!
-Co nie?-zapytałem-O co chodzi?
-Eee już nie ważne-próbowała się wymigać
-No powiedz...
-No dobrze. Czemu położyłeś się koło mnie?
-Bo... Są dwie przyczyny-wyjaśniłem-Pierwsza,że w grocie było mało miejsca,a po drugie przyciągałaś mnie-przełknąłem ślinę i mówiłem dalej-jak Samantha.
<Carmen?>
Dalej żyłem przeszłością i nie potrafiłem pogodzić z tym co się stało tamtego dnia.
Spojrzałem na Carmen. Leżała cicho i słodka na porozwalanym mchu.
Grota była mała,więc postanowiłem położyć się koło niej. Gdy położyłem się,spojrzałem na nią jeszcze raz. Była zadziwiająco podobna do mojej Sami. Oczy miały tak samo ciekawskie,odważne i lśniące spojrzenie. Obydwie uwielbiały lilię. Ja również.
Położyłem głowę na łapach i zasnąłem. Nic mi się nie śniło, zresztą to było lepsze niż kolejny sen z Samanthą.
Obudził mnie śpiew drozda. Podniosłem się i zauważyłem,że nie ma koło mnie Carmen.
-Carmen!-krzyknąłem i wybiegłem na zewnątrz
Wilczyca stała przy źródle i piła. Westchnąłem z ulgą i podszedłem do niej.
-Hej!-przywitała się pogodnym głosem
-Witaj!-mruknąłem trochę mniej uprzejmie
-Co co się stało?-zapytała,przyglądając mi się uważnie
-Nic-odparłem bez mocy-Po prostu jestem nie wyspany.
-Co za ciasno było koło mnie!-zaśmiała się
Uśmiechnąłem się,zauważając,że wzięła to jako żart.
-Było w sam raz-powiedział i zacząłem pić
-Rals...-zaczęła-Albo nie!
-Co nie?-zapytałem-O co chodzi?
-Eee już nie ważne-próbowała się wymigać
-No powiedz...
-No dobrze. Czemu położyłeś się koło mnie?
-Bo... Są dwie przyczyny-wyjaśniłem-Pierwsza,że w grocie było mało miejsca,a po drugie przyciągałaś mnie-przełknąłem ślinę i mówiłem dalej-jak Samantha.
<Carmen?>
Od Rexiona c.d. opowiadania Lei
Posiłek był bardzo smakowity i pożywny. Damon miał rację,że tego rodzaju mięso jest najlepsze!
Pycha! No cóż,ale tak wtranżalaliśmy obiad,że po upływie pół godziny zostały tylko kości.
-No to jak wam smakowało?-zapytała Carmen,oblizując wargi
-Pycha!-odpowiedzieliśmy z Leią
Objąłem ją ramieniem. Roześmiała się cichutko.
-Ale jestem obżarty!-rzuciłem
Leia uderzyła mnie leciutko.
-Nie wolno tak mówić przy dzieciach!-skarciła mnie
-Nie jestem dzieckiem!-zawołała dotknięta Carmen
Leia spojrzała się na nią z troską.
-Przepraszam-wyjaśniała-Nie to miałam na myśli.
-A co?-zapytała Carmen
Widać było,że to co powiedziała Leia,dotknęło ją i to bardzo. Z resztą wiedziałem,że Carmen nie lubi jak nazywa się ją "małą" czy "dzieckiem". Denerwuje ją to i doskonale to rozumiem.
-Leia chciała powiedzieć,żebym się tak nie wyrażał-wtrąciłem się
Leia obdarzyła mnie dziękczynnym uśmiechem.
-No dobrze,to może jak już się wszystko wyjaśniło to przenocujmy tu-zaproponowała Carmen
Rozejrzałem się po okolicy. Nie była dość przyjaźnie wyglądająca.
-Nie jestem pewna co do tego pomysłu-przyznała Leia
-Dlaczego?-chciała wiedzieć Carmen-Jest miękko i cicho.
-Ale niebezpiecznie-dodałem-Mroczna Puszcza to dom nie tylko białych jeleni,ale i centaurów.
-Centaurów!-przeraziła się Carmen
-Tak. To niebezpieczne zwierzęta. Polują na wilki. Są bardzo mądre i poruszają się bezszelestnie.
-Ja nie chcę tu zostać!-pisnęła Carmen
-To chodźmy!-powiedziała Leia i ruszyliśmy szybkim krokiem w stronę wyjścia
<Leia?>
Pycha! No cóż,ale tak wtranżalaliśmy obiad,że po upływie pół godziny zostały tylko kości.
-No to jak wam smakowało?-zapytała Carmen,oblizując wargi
-Pycha!-odpowiedzieliśmy z Leią
Objąłem ją ramieniem. Roześmiała się cichutko.
-Ale jestem obżarty!-rzuciłem
Leia uderzyła mnie leciutko.
-Nie wolno tak mówić przy dzieciach!-skarciła mnie
-Nie jestem dzieckiem!-zawołała dotknięta Carmen
Leia spojrzała się na nią z troską.
-Przepraszam-wyjaśniała-Nie to miałam na myśli.
-A co?-zapytała Carmen
Widać było,że to co powiedziała Leia,dotknęło ją i to bardzo. Z resztą wiedziałem,że Carmen nie lubi jak nazywa się ją "małą" czy "dzieckiem". Denerwuje ją to i doskonale to rozumiem.
-Leia chciała powiedzieć,żebym się tak nie wyrażał-wtrąciłem się
Leia obdarzyła mnie dziękczynnym uśmiechem.
-No dobrze,to może jak już się wszystko wyjaśniło to przenocujmy tu-zaproponowała Carmen
Rozejrzałem się po okolicy. Nie była dość przyjaźnie wyglądająca.
-Nie jestem pewna co do tego pomysłu-przyznała Leia
-Dlaczego?-chciała wiedzieć Carmen-Jest miękko i cicho.
-Ale niebezpiecznie-dodałem-Mroczna Puszcza to dom nie tylko białych jeleni,ale i centaurów.
-Centaurów!-przeraziła się Carmen
-Tak. To niebezpieczne zwierzęta. Polują na wilki. Są bardzo mądre i poruszają się bezszelestnie.
-Ja nie chcę tu zostać!-pisnęła Carmen
-To chodźmy!-powiedziała Leia i ruszyliśmy szybkim krokiem w stronę wyjścia
<Leia?>
Od Shido c.d. opowiadania Elizabeth
Na szczęście Sofia nic się nie pytała. Miała na początku trochę naburmuszoną minę,ale jak zobaczyła ślicznego,dorodnego i smakowitego łosia przestała się dąsać.
-Pycha!-stwierdziła-Długo na niego polowałeś?
-No tyle ile mnie nie było-zaśmiałem się- W zasadzie,jak go wytropiłem i zacząłem pierwsze podejście,zwiał. Dopiero za trzecim razem się udało!
-Haha. Kiepski jesteś w tej sztuce.-powiedziała drwiąco
-Nieprawda jestem dobry-zaprzeczyłem ze śmiechem
Sofia również się roześmiała. Cieszyłem się,że ponownie zdobyłem jej zaufanie.
Przynajmniej nie będzie nic podejrzewać,a ja spokojnie będę się spotykał z moją kochaną Elizabeth.
-O rany,ale mi się chce spać!-ziewnąłem
W zasadzie to wcale nie chciało mi się spać. Miałem zamiar sprawić niespodziankę Lizzie,odwiedzając ja podczas nocy... Ale na początku trzeba było pokazać Sofii,że jest się bardzo śpiącym.
-Mnie też-przyznała i położyła się-Choć Shido!
Posłusznie położyłem się koło niej i zamknąłem oczy. Wyobraźnia pokazała mi film pt. "Moje Partnerki". Nie wiem czy była to przestroga,ale było pokazane,że Sofia dowiaduje się o mnie i Lizzie,robi nam straszną awanturę,ze mną zrywa,a jak mówię,że ją kocham,Elizabeth odwraca się do mnie. Wszystko nie tak!
I to wyrwało mnie z tego stanu! Ciężko oddychając wstałem i poszedłem w stronę jaskini Elizabeth.
<Skarbie?>:*
-Pycha!-stwierdziła-Długo na niego polowałeś?
-No tyle ile mnie nie było-zaśmiałem się- W zasadzie,jak go wytropiłem i zacząłem pierwsze podejście,zwiał. Dopiero za trzecim razem się udało!
-Haha. Kiepski jesteś w tej sztuce.-powiedziała drwiąco
-Nieprawda jestem dobry-zaprzeczyłem ze śmiechem
Sofia również się roześmiała. Cieszyłem się,że ponownie zdobyłem jej zaufanie.
Przynajmniej nie będzie nic podejrzewać,a ja spokojnie będę się spotykał z moją kochaną Elizabeth.
-O rany,ale mi się chce spać!-ziewnąłem
W zasadzie to wcale nie chciało mi się spać. Miałem zamiar sprawić niespodziankę Lizzie,odwiedzając ja podczas nocy... Ale na początku trzeba było pokazać Sofii,że jest się bardzo śpiącym.
-Mnie też-przyznała i położyła się-Choć Shido!
Posłusznie położyłem się koło niej i zamknąłem oczy. Wyobraźnia pokazała mi film pt. "Moje Partnerki". Nie wiem czy była to przestroga,ale było pokazane,że Sofia dowiaduje się o mnie i Lizzie,robi nam straszną awanturę,ze mną zrywa,a jak mówię,że ją kocham,Elizabeth odwraca się do mnie. Wszystko nie tak!
I to wyrwało mnie z tego stanu! Ciężko oddychając wstałem i poszedłem w stronę jaskini Elizabeth.
<Skarbie?>:*
Subskrybuj:
Posty (Atom)