Rana na moim karku krwawiła. Domyślałem się, że za chwile moje życie
może się fatalnie zmienić. Byłem nieśmiertelny tylko to ratowało mi
skórę. Damon nie był w stanie sam mnie pokonać. Wiedziałem, ze
zorganizuje grupe, która napewno wspólnie mnie powali. Zanim się
odwróciłem przede mną stała cała kampania: Damon, Samson, Kiba, Mack,
Killer, Aqus i Caspian. On też się ode mnie odwrócił.? Bardzo fajnie.
-Nie masz za grosz honoru, że chcesz atakować jednego w siódemkę. -powiedziałem.-Czyżby jestem dla ciebie za silny.?
-Nie jesteś w watasze, więc mam prawo cię zabić jak tylko
zechce.-odpowiedział. Widać, że moje słowa go mocno podenerwowały. -
Chcę się z Tobą sam rozprawić oni pomogli mi Ciebie wytropić i w razie
gdybyś zaprosił znajomych pomogli by walczyć przeciwko tobie. Możecie
już iść zostanie tu tylko Caspian, ja i Ayer.- powiedział Damon. Śmiałem
się złowieszczo. Idiotyczne było to,że ojczulek chce mnie powalić
trucizną oszałamiającą i myśli, że mój jad węża sobie z tym nie poradzi.
Ogromnie się mylił.
-Za co chcesz mnie zabić?- spytałem Damona.
-Za to, że wyniszczasz moją rodzinę!- wydarł się tak, że na pewno słyszał go cały las.
-Nie moja wina, że Bloodspill woli mnie od Was!- krzyknąłem. Jad płynął
mi po kłach. Czułem, że jest o wiele silniejszy niż ten, który miałem
wcześniej. Damon się widocznie oburzył. Więc rzucił się na mnie. Krew
lała się strumieniami. Byłem bardzij pogryziony niż Samiec Alfa. Jego
zęby były ostrzejsze i miał ich więcej,dlatego, że był pół smokiem. Ja
tez nie żałowałem kłów, Damon również krwawił w kilkunastu miejscach.
Mój jad wpływał do jego krwi. Wkońcu damon padł,ale on poprostu nie miał
włady w łapach. Nie byłem nawet zdyszany walką z Damonem. Jedynie co
odczuwałem to rany, które okropnie krwawiły. Zawsze tak było, że to ja
miałem lepsze ukrienie. Moje żyły ył szersze i mogł pomiścić więcej
krwi.Damon leżał odemnie w odległości 2 m.
-Teraz twoja kolej-krzyczał do mojego ojca.
Tamten był jemu bezgranicznie posłuszny. Rzucił się na mnie. Ściągnął
mnie kłami za skóre na krwawiącym karku. Okropnie to bolało. Błękitna
substancja płynęła i mieszała się z krwią. Zaczołęm drżeć. Otruli mój
organizm. Nie umre,ale będę poważnei osłaniony. Wygrałbym walkę gdyby
nie to, że mój jad przechodził dziwną mutację.
-Mam go tak zostawić?-usłyszałem cichy głos ojca.
-Tak -odpowiedział Damon.
Odeszli. Zostawili mnie. Nagle poczułem jak coś ciąnie mnie po ziemi.
Nie wiedziałem co się dzieje. Miałem nadzieje, że to nie żaden niedźwieć
czy coś podobnego. Straciłęm przytomność.
<Blood..?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz