Nasze maluchy skakały ze szczęścia całą drogę do jaskini.
- Ale się cieszę, że poznam inne szczeniaki. - powiedział Andy.
- Ja też, ja też! - zachichotała Alice.
Na szczęście Andy i Alice, zawsze się ze sobą dogadywali, czasami zdarzało się im pokłócić, ale szybko się godzili.
- A my przynajmniej będziemy mieli czas dla siebie. - powiedziałam na ucho Dragonowi.
- Nareszcie. - zaśmiał się pod nosem.
- Czemu się śmiejesz tato? - spytała Alice.
- Yyy... po prostu cieszę się waszym szczęściem. - wykręcił się z prawdy.
Następnego dnia rankiem, poczułam, że ktoś mnie lekko szturcha.
- Mamo, mamo! - krzyczała Alice - Czas wstawać! Ktoś musi nas zaprowadzić do pani Lilianny.
- Yhmyyy... - nie miałam siły powiedzieć więcej, byłam taka śpiąca.
- Mamo, no! - zawołał Andy - Inni nie bedą czekać na nas. No proszę wstawaj!
- No właśnie wstawaj. - zaśmiał się Dragon śpiącym głosem.
- Taki jesteś mądry? No to zobaczymy. - powiedziałam - Dzieci, wasz kochany tatuś z chęcią zaprowadzi was!
- Juhu! - krzyknęły maluchy - Wstawaj, tato!
- Co?! - powiedział zdziwiony Dragon.
Tym razem to ja się śmiałam, nareszcie będę miała trochę czasu pospać.
- No dobra wygrałaś kochanie. - powiedział mi do ucha - Ale jutro to ty ich zaprowadzisz. - i pocałował mnie w policzek.
- Hmmm... - powiedziałam zasypiając.
< Andy, dokończysz? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz