-Pięknie tu!-powiedziałam
-Masz rację-rzucił Ayer.
Położyliśmy się na miękkim mchu. Wtuliłam się w Ayer'a.
Leżeliśmy tam długo,rozkoszując się chwilą spokoju. Milczenie przerwał Ayer.
-Patrz kto jest na dole-powiedział z lekkim strachem.
Podniosłam się i zobaczyłam.
Stała tam moja mama,tata i nasze dzieci.
-Co robimy?-udałam głupią.
-Nie udawaj głupiej!-warknął-Uciekamy!
-Dobrze,ale mój ojciec wyczuje,że tu byliśmy.
-Powiem mu,że szliśmy tędy,bo jest bliżej-odparł
-Ale będzie słuchać tupot naszych łap jak będziemy zbiegać.-dodałam
-Fakt-przyznał i zamyślił się.
-Wiem!-wybuchnęłam
-Ciszej-poprosił-No...
-Zmienię się w konia,a ty wskoczysz mi na grzbiet.-powiedziałam
-Spoko-powiedział i zmieniłam się.
Wskoczył na mnie i zbiegliśmy. Zdążyłam tylko usłyszeć słowa matki:
-Idziemy na polowanie,tam gdzieś są sarny albo inne.
<Ayer :*>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz