Odwróciłem
się, by odejść, jednak zatrzymał mnie huk i krzyk. Spojrzałem w stronę,
gdzie przed chwilą stała Valixy. Co tam zobaczyłem nie mogą opisać
żadne słowa... Moja ukochana (może i była...) leżała cała zakrwawiona,
na pierwszy rzut oka wydawałoby się, że był to atak ze strony innego
wilk. Chciałem do niej podbiec i jej pomóc, gdy nagle zza krzaków
wyskoczył... człowiek! A właściwie to, myśliwy. Teraz już wiedziałem
skąd wziął się ten huk, ten człowiek strzelił do Valixy... Spojrzałem mu
prosto w twarz, a tam zobaczyłem szyderczy uśmiech. Wpadłem w furię,
ten gość chciał zabić moją miłość! Czułem, że chcę go zabić. Nim się
spostrzegłem myśliwy wycelował swoją strzelbę w moją stronę i strzelił,
na szczęście uniknąłem pocisku. Od razu się na niego rzuciłem, moje zęby
wtopiły się w jego szyję jak w masło, próbowałem łapami go
unieruchomić, niestety nie udało mi się wyrwać strzelby z jego rąk.
Ponownie strzelił, tym razem, nie udało mi się uniknąć pocisku, który
trafił mi w przednią łapę. Jednak nie zrobiło to na mnie wielkiego
wrażenia i kontynuowałem unieruchomienie go. Drugi raz się na niego
rzuciłem, tym razem się przewrócił i strzelba wyleciała mu z rąk. Teraz
mogłem zrobić tylko jedno... Zębami i pazurami rozszarpałem mu szyję.
Wokół widziałem tylko krew... myśliwego, moją i Valixy... Rzuciłem się w
jej stronę, była nieprzytomna. Wziąłem ją na grzbiet i użyłem swojej
mocy teleportacji. Chwilę później byłem przed grotą lekarzy. A tam
znalazłem Płomienia.
- Co się stało? - spytał ze zdziwieniem. - Lepiej nie pytaj! Weź ją, bo ona... umiera. - powiedziałem z przerażeniem. Zabrał ją i poszedł do innego pokoju. Czekałem gdzieś z godzinę, dopóki nie przyszedł. - I co z nią? - spytałem. - Jest w ciężkim stanie, ale wyliże się. - odpowiedział - A teraz pozwolisz, że zajmę się tobą. - powiedział patrząc na moją łapę. - Eee... Nie dzięki, kula przeszła przez całą łapę, więc tylko przemyję wodą. - odparłem - Wiesz, ja już pójdę. Opiekuj się nią! - krzyknąłem wychodząc z jaskini. Nie wiedziałem gdzie jeszcze pójdę i ile tam spędzę dni... Wiedziałem tylko jedno musiałem przemyśleć sobie całą tą sprawę. Najważniejsze, że Valixy była w dobrych rękach. Valixy, c.d.? > |
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz