piątek, 5 października 2012

Od Jaspera c.d. opowiadania Valixy

Odwróciłem się, by odejść, jednak zatrzymał mnie huk i krzyk. Spojrzałem w stronę, gdzie przed chwilą stała Valixy. Co tam zobaczyłem nie mogą opisać żadne słowa... Moja ukochana (może i była...) leżała cała zakrwawiona, na pierwszy rzut oka wydawałoby się, że był to atak ze strony innego wilk. Chciałem do niej podbiec i jej pomóc, gdy nagle zza krzaków wyskoczył... człowiek! A właściwie to, myśliwy. Teraz już wiedziałem skąd wziął się ten huk, ten człowiek strzelił do Valixy... Spojrzałem mu prosto w twarz, a tam zobaczyłem szyderczy uśmiech. Wpadłem w furię, ten gość chciał zabić moją miłość! Czułem, że chcę go zabić. Nim się spostrzegłem myśliwy wycelował swoją strzelbę w moją stronę i strzelił, na szczęście uniknąłem pocisku. Od razu się na niego rzuciłem, moje zęby wtopiły się w jego szyję jak w masło, próbowałem łapami go unieruchomić, niestety nie udało mi się wyrwać strzelby z jego rąk. Ponownie strzelił, tym razem, nie udało mi się uniknąć pocisku, który trafił mi w przednią łapę. Jednak nie zrobiło to na mnie wielkiego wrażenia i kontynuowałem unieruchomienie go. Drugi raz się na niego rzuciłem, tym razem się przewrócił i strzelba wyleciała mu z rąk. Teraz mogłem zrobić tylko jedno... Zębami i pazurami rozszarpałem mu szyję. Wokół widziałem tylko krew... myśliwego, moją i Valixy... Rzuciłem się w jej stronę, była nieprzytomna. Wziąłem ją na grzbiet i użyłem swojej mocy teleportacji. Chwilę później byłem przed grotą lekarzy. A tam znalazłem Płomienia.
- Co się stało? - spytał ze zdziwieniem.
- Lepiej nie pytaj! Weź ją, bo ona... umiera. - powiedziałem z przerażeniem.
Zabrał ją i poszedł do innego pokoju. Czekałem gdzieś z godzinę, dopóki nie przyszedł.
- I co z nią? - spytałem.
- Jest w ciężkim stanie, ale wyliże się. - odpowiedział - A teraz pozwolisz, że zajmę się tobą. - powiedział patrząc na moją łapę.
- Eee... Nie dzięki, kula przeszła przez całą łapę, więc tylko przemyję wodą. - odparłem - Wiesz, ja już pójdę. Opiekuj się nią! - krzyknąłem wychodząc z jaskini.
Nie wiedziałem gdzie jeszcze pójdę i ile tam spędzę dni... Wiedziałem tylko jedno musiałem przemyśleć sobie całą tą sprawę. Najważniejsze, że Valixy była w dobrych rękach.

  Valixy, c.d.? >


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz