wtorek, 23 października 2012

Od Jaspera c.d. opowiadania Valixy

Szedłem w stronę lasu, by coś upolować dla mojej rodziny. Był słoneczny dzień, więc z łatwością znajdę "posiłek". - pomyślałem. Byłem szczęśliwy, że udało mi się tak dobrze ułożyć swoje życie, mam ukochaną partnerką i czwórkę dzieci. A ja sam tak niedawno byłem szczeniakiem... Nigdy bym nie pomyślał, że będę miał taką cudowną rodzinę. Moje myśli przerwał tupot kopyt. Rozejrzałem się i zobaczyłem stado karibu. Przyjąłem postawę i skoczyłem w stronę stada. Z łatwością upolowałem trzy sztuki. Jak ja to wszystko uniosę? Mogę się teleportować...
- Kogo ja widzę? - usłyszałem za sobą męski głos - Mojego syna, który już wogólę nie odwiedza swoich rodziców...
Odwróciłem się i zobaczyłem swojego ojca i matkę.
- Cześć. - mruknąłem pod nosem.
- Witaj, synu. - powiedziała mama smutno.
- Może byś tak się odezwał od czasu do czasu? - spytał ojciec ze złośćią - A tak na marginesie, co tam u naszych wnuków? Przecież my ich nigdy na oczy nie widzieliśmy.
- Jacob... - upomniała go mama.
- No dobra, sorry. - odpowiedziałem tracąc cierpliwość - Wiem, wiem powinienem z Valixy przyjść do was z dziećmi, mieliśmy zamiar przyjść wczoraj. Ale...
- Czy coś się stało? - spytała mama z troską.
- Nie, znaczy wszystko ok. Po prostu... macie kolejną dwójkę wnuków. - powiedziałem ciszej.
- Naprawdę? - spytał zdziwiony ojciec, jednak było witać, że się cieszy - No to teraz to napewno musimy iść ich zobaczyć. - stwierdził.
- Dobra, chodźcie. - powiedziałem - Ale się już tak tato nie wściekaj, ok?
- Ok. - zaśmiał się - Daj pomogę ci nieść te karibu.
Chwilę później szliśmy w stronę mojej jaskini.

<Valixy? ;D>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz