Leżałem sobie na trawie,koło mojej Kyche. Patrzyliśmy w chmury.
Było tak przyjemnie. Chciałem,żeby nikt nam nie przeszkadzał.
Nagle usłyszałem kroki. Podniosłem się szybko. Kyche zapytała ze zdenerwowaniem:
-Killer,co jest??
-Sam nie wiem-prychnąłem-Ktoś tu biegnie i zakłóca nam spokój!
Przybrałem pozycję gotową do ataku.Kyche pokazała zęby.
-Jak coś jestem gotowa.-zapewniła mnie.
Spojrzałem się na nią i uśmiechnąłem się.Odwzajemniła.
Nagle zza zakrętu pojawiła się Anaya. Złagodniałem. Biegła tak szybko,że mała Fiore,która biegła za nią,ledwo oddychała.
-Hej Killer-powiedziała zdyszana-Chcę,żeby mój brat żył.
Spojrzałem się na nią zdziwiony.
-Ja ci wytłumaczę-odparła cicho Fiore. Opowiedziała mi wszystko od A do Z. Zrozumiałem ból Anayi. Powiedziałem:
-No wiesz-zacząłem niepewnie. Chciałem się rozkręcić-Jeśli chcesz,mogę ci pomóc cofnąć się w czasie,ale...
-Ale,co...-spytała groźnie
-Jest jeden warunek-próbowałem ją uspokoić,ale to nie było łatwe.
-Jaki??-widziałem,że próbowała opanować złość
-Ja muszę iść tam z Tobą,żeby nie tylko zapewnić ci ochronę,ale również,żeby mieć kontrolę nad czasoprzestrzenią.
Spojrzała się na mnie z ukosa. Wiedziałem,że nie spodziewała się takiego warunku. Może
myślała,że będzie to coś w sylu:
,,Jeśli cię tam puszczę będziesz mi winna...". No nie wiem ,,... dorosłego bawoła!"
Oblizałem się.
-Zgoda-powiedziała niechętnie-Jutro o północy przy wodospadzie prawdy-dodała i odbiegła.
Fiore spojrzała się na mnie.
-Uważaj na siebie i na nią-burknęła i uśmiechnęła się.
Pierwszy raz w życiu widziałem,że się uśmiechnęła. Miała taki słodki uśmiech. Kyche również to zauważyła. Zapytała:
-Na pewno,jesteś gotów na taką... Hmmm...Nie wiem jak to nazwać. Przygodę...Misję.
Ach,wiesz o co mi chodzi.
Przytaknąłem. Wiedziałem co mnie czeka.
<Anaya,teraz ty>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz