Szedłem po polnej drodze.Szukając jakiegoś fajnego kąską,gdy nagle zobaczyłem,że za mną idzie Ibiza.
Ibiza była moim towarzyszem.
-Hej!-powiedziałem-Co ty tu robisz?
Niestety ona nie mówiła w naszym języku.
Zarżała w odpowiedzi,a ja zawsze jakimś cudem trafiałem na to co mówiła.
-Ja też przyszedłem na polowanie.
Machnęła skrzydłami.
-Ok teraz cicho-odparłem-Później pogadamy
Kiwnęła głową,i położyła się. Byliśmy akurat na polu,a ona miała właśnie taką pszeniczną barwę sierści,więc trudną ją było zauważyć.
Zacząłem niuchać i wyniuchałem rodzinę myszek.
Od razu poszedłem za tropem i wciągnąłem 2 duże i 4 małe.
Mniam!-pomyślałem uradowany,kończąc 6 myszkę.
Po podwieczorku podszedłem do Ibizy,która od razu wstała i ofiarowała mi lot w stronę watahy.
Pocałowałem ją w kark. Zarżała zadowolona.
Wskoczyłem jej na grzbiet i polecieliśmy.
Pierwszy raz tak latałem. To było takie miłe uczucie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz