Przez cały czas patrzyłam jak cierpi. Nie spuszczałam go z oczu,nawet na chwilę. Swift polował także dla mnie,ale i tak nie miałam ochoty jeść. Czekałam tylko aż się obudzi.
Mijały godzin,dni,a on dalej leżał bez ruchu. Widziałam tylko jak jego klatka piersiowa podnosi się i opada. Przynajmniej miałam pewność,że żyje. Chciałam,żeby w nocy,gdybym spała podszedł do mnie i powiedział "Witaj".
Lekarze kręcili się dookoła niego z różnymi wywarami. Chcieli go też uzdrowić,lecz jad mógłby go zabić,bo żeby jak się kogoś uzdrawia ten uzdrawiany i uzdrawiający tracą energię.
Energia Ayer'a z pewnością była niska.
Codziennie podchodziłam do niego wieczorem i mówiłam:
-Do jutra!
<Ayer c.d.>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz