Spało mi się wyśmienicie. Wtulona w ramiona Ayer'a nie czułam zimna.
Czekałam aż moje oczy się otworzą i ujrzę go znowu silnego,odważnego,mądrego samca.
Wreszcie moje powieki zaczęły się powoli unosić.
Poczułam,że Ayer siedzi za mną,więc przeciągnęłam się i podeszłam do niego:
-Dzień dobry-powiedziałam
-Hejka!-zawołał-Przyniosłem coś dla ciebie-powiedział i przytulił mnie wskazując tłuste karibu.
Zebrałam się do jedzenia.
-Rany Blood ty krwawisz!
Przestałam jeść i spojrzałam się na niego zdziwiona.
-Co?-zapytałam
-Cała jesteś we krwi na nogach,pysku...-mówił
-Aaa! To przez tą bójkę w lesie-rzuciłam
Chodziło mi o tą akcję,gdy w jego obronie sama zabiłam 3 ludzi.
-Wtedy,gdy na chwilę się ocknąłem i akurat zobaczyłem środek tej krwistej akcji?
-Tak-mruknęłam
-Jak możesz mówić o tym z takim spokojem?-zapytał zdziwiony
-Bo właśnie wtedy poczułam się w swoim żywiole-powiedziałam
-Czyli twoim żywiołem jest zabijanie?
Kiwnęłam głową.
-Przecież moje imię znaczy rozlew krwi!-krzyknęłam ostro-Ja cię tylko próbowałam bronić i wtedy poczułam,że robię to co lubię.
Podszedł do mnie i przytulił mnie.
-Kocham cię taką jaką jesteś.-mruknął
<Ayer...?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz