Wybrałam się samotnie na spacer .Teraz tego żałuję . Nad jeziorkiem
kręciło się spore stadko jeleni . Instynkt to instynkt , jak to wilcza
natura mi kazała , zaczęłam się skradać . Kiedy byłam wystarczająco
blisko napięłam się (nie wiem czy to dobre słowo ) i wystrzeliłam jak z
kuszy . Lecz zostałam zatrzymana . Oberwałam wielką łapą w pyszczek .
Leżałam nieruchomo . Kto był winowajcą ? Nikt inny jak niedźwiedź .
Zaczęłam się bronić , ale wielki zwierz był silniejszy i złapał mnie w
zęby , rzucił jak szmacianą lalką i zostawił . Zaczęłam powoli
dochodzić do siebie . Zobaczyłam dużą grupę wilków . Szczęście chciało
mi pomóc . To była wataha do której należę . Skamlałam z bólu czekając ,
aż ktoś mi pomoże . Wataha zbliżała się coraz bliżej .
( jak ktoś chce to może to dokończyć )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz