Czułem ból i stratę. Nie tylko mój,ale i dziewczyn.
-Akurat musiały trafić na takiego dupka!-westchnąłem,idąc przed siebie
Nagle coś się ze mną stało. Upadłem na ziemię. Wszystko mnie bolało.
Chciałem wstać,ale nie potrafiłem. Coś widziałem. To...Elizabeth!
Czyżbym widział jej oczami?? Widzę wilka o kremowo-brązowej sierści. Pomaga jej.
Ona tęskni i to bardzo. Nie chce go,chcę mnie.
Auuu! Znów ból. Obraz widziany oczami Elizabeth zniknął jak kamfora.
Zamknąłem oczy,a gdy je otworzyłem widziałem matkę Sofii,Fiore i przy niej Sofię.
Prosiła o pomoc. Kłamała. Mówiła,że musiałem wyruszyć na jakieś poszukiwania.
Ona też tęskniła. Tak samo,jak Elizabeth.
Auuu! Zamknąłem oczy i... już nic. Widziałem ten las,w którym byłem przed chwilą.
Czułem ten zapach,który czułem przed chwilą. Słyszałem ten dźwięk,który słyszałem przed chwilą.
Na razie wszystko było w normie. Ale musiałem najpierw do Elizabeth. Musiałem iść.
Do Sofii później,bo ona ukazała mi się druga.
Wiedziałem,gdzie znajduje się Lizzie. Przy granicy watahy,przy górach. Wzbiłem się w powietrze i poleciałem. Droga wydawała mi się okropnie długa. Czułem się jak kochanek tęskniący za kochanką. Chwila,przecież ja tym kimś właśnie jestem! Westchnąłem.
<Elizabeth?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz