czwartek, 7 lutego 2013
Od Elizabeth c.d. opowiadania Shido
Leżałam bez ruchu. Byłam zniechęcona do dalszego życia, nie wiedziałam co zrobić, byłam bezradna...
- Elizabeth... - usłyszałam.
Gwałtownie się odwróciłam, wiedziałam bardzo dobrze do kogo należy ten głos.
- Shido! - powiedziałam pełna radości.
Jednak nie zobaczyłam tego po nim, był przygnębiony. Cała radość ze mnie zniknęła. Już nigdy się do mnie nie uśmiechnie, ani nie przytuli.
- O co chodzi? - spytałam bez emocji - Chcesz się na mnie jeszcze wydrzeć?
- Nie. - odpowiedział krótko.
Westchnęłam.
- No to co? Po co tu znowu przyszedłeś?
- Sam nie wiem... coś w środku mnie, kazało mi do ciebie przyjść. - przez cały czas mówił, nie patrząc na mnie.
- Może nienawiść? - odparłam z wrogością.
Czułam, że znowu stałam się tą samą agresywną wilczycą co kiedyś. Jakby wybuchł we mnie wulkan
- Nie, to nie to. - widziałam, że to wszystko sprawia mu trudność - Ja nie wiem co robić... - powiedział z bezradnością - Jesteś z tym Kastielem? - zmienił temat.
- Co?! - oburzyłam się - Nigdy, nie jest w moim typie. Choć dawno mogłabym się za niego zabrać.
Nagle parsknął śmiechem. O co mu chodzi? Przecież przed chwilą był przygnębiony.
- Sorry, ale znowu zachowujesz się tak jak kiedyś. - powiedział trochę poważniej.
- Chciałabym żeby było tak jak kiedyś. - wymamrotałam - Shido... przepraszam... nie chciałam stracić naszych dzieci... Też je kochałam.
- Wiem. - szepnął.
- Co masz zamiar zrobić? - spytałam jakby mnie to nie obchodziło.
Jednak mnie to obchodziło, chciałam wiedzieć co chce zrobić. Bałam się, że to mnie zaboli...
<Shido?>
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz