Szłam przed siebie. Nie było już tak jasno jak nad ranem,co było oczywiste,
bo zbliżał się zmierzch. Moja jaskinia była oddalona ode mnie jeszcze ok. pół godziny.
-Dlaczego ona musi być tak daleko?!-marudziłam sobie
-Blood,zaczekaj!-usłyszałam męski głos
-Co?-odwróciłam się szybko
To był Płomień. Syn Czarnej Nocy. Doskonały lekarz i nawet dobry przyjaciel.
To on wyleczył matkę Fiore,Elisę z zabójczej choroby.
-Cześć!-podleciał do mnie i przytulił mnie przyjacielsko
Płomień był dobrze wychowany. Od początku matka uczyła go posłuszeństwa,porządku,dyscypliny i kultury dla samic.
-O co chodzi?-zapytałam,gdy wyswobodziłam się z jego uścisku
-U mnie spoko!-odparł z uśmiechem,przyglądając mi się uważnie-Ale z tobą jest coś nie tak.
Wyglądasz na wyczerpaną.
-Bo taka jestem!-szczekłam
Zaśmiał się.
-Przyjdź jutro do jaskini,no do groty lekarzy-dodał-To sobie poradzimy!
-Ale ja czuje się doskonale!-upierałam się
-Och Blood!-znów się zaśmiał-Musisz być taka uparta?
-Tak!
-Hehe! Ok,dobra. Ja przyjdę jutro w południe do ciebie! Na razie!
-Ale Płomień!-nie zdążyłam dokończyć,bo odleciał
<Czarna?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz