Jadłam akurat jelenia,niestety nie białego,gdy przybiegł Jaxom.
-Hej!-przywitałam go.
-Cześć!Wiesz,gdzie jest Luna?
Spojrzałam się na niego.
-Po co ci Luna?
-Muszę jej coś powiedzieć-odparł zdenerwowany.
-Spokojnie-rzekłam-Opowiedz mi wszystko.
-Nie mogę-mruknął.
-Dlaczego?-zapytałam urażona
-Nie wiem
-Jak to nie wiesz?-zapytałam-To chcesz wiedzieć,gdzie jest Luna?
-Tak-powiedział poważnie
-To mi wszystko opowiedz!-zażądałam.
Miałam taką zasadę:Coś za coś. Zawsze jej trzymałam.
Opowiedział mi wszystko nawet z własnymi przypuszczeniami.
-No więc,Luna jest...-nie wiedziałam jak mu to wyjaśnić-Na miejscu ślubów.
-Czemu tam?Ma ślub?-zapytał z gniewem.
-Nie-zaprzeczyłam szybko,bo czułam rosnącą w nim furię-Zawsze tam przesiaduje jak na kogoś czeka.
-Była to ci tu powiedzieć?
-Tak.-odparłam
-Dzięki Layla-rzucił i pobiegł.
-Faceci...-mruknęłam
<Luna?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz