niedziela, 11 listopada 2012
Od Starka c.d. opowiadania Naitha
Przez całą drogę do lasu przeszliśmy w ciszy. Nie miałem zamiaru odezwać się do Naith'a do końca życia, dupek jeden... Tata oczekiwał od nas, że się pogodzimy. W życiu! No chyba, że on pierwszy mnie przeprosi, to bym jeszcze przemyślał, ale ja na pewno pierwszy łapy na zgodę nie podam! Nigdy! Z myśli wyrwał mnie nagły ból głowy. Popatrzyłem na Naith'a, ten głupek walnął mnie szyszką! Warknąłem wściekły. A ten się śmiał. O nie ja tego tak nie zostawię! Wziąłem szyszkę, którą we mnie rzucił. I także użyłem jej w tym samym celu. Trafiłem nią Naith'a w sam środek głowy. Popatrzył na mnie wściekle i krzyknął:
- Debil!
- Sam jesteś debil! - odkrzyknąłem.
- Nienawidzę cię! - powiedział i pokazał mi język - Jesteś głupkiem, którego żadna wilczyca nie chce!
Tego było za wiele... Po chwili rzuciłem się na niego i walnąłem prosto w twarz. On także odwdzięczył się kopniakiem w moje żebra. Już miałem zamiar walnąć go jeszcze raz, ale tata nas rozdzielił.
- Zwariowaliście?! - krzyknął - Czy wy nie umiecie na chwilę przestać się kłócić?!
- Nie. - mruknąłem pod nosem.
- Słucham? - spytał wściekle tata.
- Nic... - odburknąłem.
- No ja się cieszę, że nic. - powiedział sarkastycznie tata.
- Tchórz! - odparł Naith.
- Ty też bądź cicho. - warknął tata - Jesteście siebie warci... Dobra, przestańcie się bić. Mam zamiar was nauczyć polować we dwójkę i ma to być gra fair play. Zrozumiano?
- Zrozumiano...
- To dobrze. Tam są sarny. - powiedział tata i ruszył w stronę stada.
<Naith?>
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz