Tak jak poradziła mi Alice poszedłem do rodziców..
Mama krzątała się po jaskini a tata z babcią poszli na polowanie..
Postanowiłem że poczekam na nich i dopiero powiem o moich planach..
Usiadłem na skale.. Jednak nie umiałem usiedzieć w miejscu i zacząłem chodzić w miejscu.. Mama która spoglądała na mnie zapytała
- Wszystko dobrze synku??
- Tak, tak - Powiedziałem i uśmiechnąłem się..
W tej samej chwili do jaskini wpadł mój tata z babcią.. Byli cali ubrudzeni..
- Smacznego! - rzucił tata
- My idziemy się wykąpać a wy jedźcie ! - dodała babcia..
- Uhhh kolejna szansa zmarnowana.. - pomyślałem..
Razem z mamą zjadłem swoją porcję.. Babcia i tata znów przyszli. Tym razem czyści..
Gdy zjedli powiedziałem:
- Mamo,tato, babciu. Jutro pełnia i postanowiłem że wskoczę do jeziora przemiany..
- To wspaniale ! - krzyknęli i podbiegli do mnie..
- Gratulacje - Usłyszałem za sobą..
Odwróciłem się i zobaczyłem Ishtar..
- Widzę że nie czułeś potrzeby żeby MNIE powiadomić - Powiedziała i wybiegła..
- Nie to nie tak!! - krzyknąłem i wybiegłem za nią...
Znalazłem ją na łące.. Podszedłem i powiedziałem :
- Przecież wiesz że bym ci powiedział! - Powiedziałem łagodnie..
- Wiem.. przemyślałam to i - tu zatrzymała się - i, chciałam cię przeprosić..
- nie ma za co.. - Odpowiedziałem..
< Ishtar c.d?? :)>
niedziela, 25 listopada 2012
Od Elizabeth c.d. opowiadania Shido
- Miło mi to słyszeć. - zaśmiałam się - Ja też lubię z tobą przebywać.
Spojrzałam na Shido, a ten zarumienił się. Był taki przystojny...
- To gdzie idziemy? - spytałam po chwili.
- Hmmm...może pójdziemy na Skałę Narady? Widać z niej całe tereny watahy. - zaproponował.
- Świetnie. - uśmiechnęłam się do niego - Prowadź, zdaję się na ciebie.
Niedługo później byliśmy już na miejscu, na szczycie Skały Narady.
- Rzeczywiście, piękny widok... - zachwycałam się i położyłam się na niej.
- Tak, uwielbiam tu przychodzić. - odpowiedział także zauroczony widokiem.
- Sam? - spytałam tajemniczo.
- Ehmm, najczęściej sam... - powiedział smutno.
Po czym położył się obok mnie, jednak dla mnie za daleko...
- Co tak daleko się położyłeś? - zaśmiałam się słodko - Aż tak się mnie boisz? A może jestem taka straszna?
- Nie, skądże. - zaprzeczył speszony i się do mnie przysunął.
Ale byłam tak uparta, że dla mnie nadal był za daleko... jednak tym razem ja się przysunęłam, teraz lekko się dotykaliśmy.
- No, teraz lepiej. - zapewniłam - Wiesz to miejsce jest bardzo romantyczne. Pewnie przyprowadzasz tu wiele wilczyc...
- Nie, ty jesteś pierwsza. - zaśmiał się.
- Ooo, to miłe. - odparłam.
Nagle przeszedł mnie zimny dreszcz. Shido to chyba zauważył.
- Zimno ci? - spytał troskliwie.
- Może troszeczkę. - uśmiechnęłam się.
- To może... przysuń się jeszcze bardziej.
- Z miłą chęcią. - odpowiedziałam i się do niego jeszcze bardziej przybliżyłam.
Chwilę później Shido niepewny co w takiej sytuacji zrobić, uniósł łapę nie wiedząc co z nią zrobić, jednak po chwili delikatnie położył mi ją na moim grzebiecie i lekko mnie przytulił.
- Dziękuję. - wymruczałam i mrugnęłam do niego.
- Spoko, do usług Elizabeth. - uśmiechnął się do mnie.
- Mów na mnie Lizzie. Wolę jak mówi się do mnie zdrobniale. Chyba, że wolisz Elizabeth. - odparłam radośnie.
Leżeliśmy tak chwilę rozkoszując się pięknymi widokami.
- Powiedz... - zaczęłam niepewnie - Kochasz swoją partnerkę?
Domyślałam się, że jego odpowiedź będzie potwierdzająca...
< Shido?>
Spojrzałam na Shido, a ten zarumienił się. Był taki przystojny...
- To gdzie idziemy? - spytałam po chwili.
- Hmmm...może pójdziemy na Skałę Narady? Widać z niej całe tereny watahy. - zaproponował.
- Świetnie. - uśmiechnęłam się do niego - Prowadź, zdaję się na ciebie.
Niedługo później byliśmy już na miejscu, na szczycie Skały Narady.
- Rzeczywiście, piękny widok... - zachwycałam się i położyłam się na niej.
- Tak, uwielbiam tu przychodzić. - odpowiedział także zauroczony widokiem.
- Sam? - spytałam tajemniczo.
- Ehmm, najczęściej sam... - powiedział smutno.
Po czym położył się obok mnie, jednak dla mnie za daleko...
- Co tak daleko się położyłeś? - zaśmiałam się słodko - Aż tak się mnie boisz? A może jestem taka straszna?
- Nie, skądże. - zaprzeczył speszony i się do mnie przysunął.
Ale byłam tak uparta, że dla mnie nadal był za daleko... jednak tym razem ja się przysunęłam, teraz lekko się dotykaliśmy.
- No, teraz lepiej. - zapewniłam - Wiesz to miejsce jest bardzo romantyczne. Pewnie przyprowadzasz tu wiele wilczyc...
- Nie, ty jesteś pierwsza. - zaśmiał się.
- Ooo, to miłe. - odparłam.
Nagle przeszedł mnie zimny dreszcz. Shido to chyba zauważył.
- Zimno ci? - spytał troskliwie.
- Może troszeczkę. - uśmiechnęłam się.
- To może... przysuń się jeszcze bardziej.
- Z miłą chęcią. - odpowiedziałam i się do niego jeszcze bardziej przybliżyłam.
Chwilę później Shido niepewny co w takiej sytuacji zrobić, uniósł łapę nie wiedząc co z nią zrobić, jednak po chwili delikatnie położył mi ją na moim grzebiecie i lekko mnie przytulił.
- Dziękuję. - wymruczałam i mrugnęłam do niego.
- Spoko, do usług Elizabeth. - uśmiechnął się do mnie.
- Mów na mnie Lizzie. Wolę jak mówi się do mnie zdrobniale. Chyba, że wolisz Elizabeth. - odparłam radośnie.
Leżeliśmy tak chwilę rozkoszując się pięknymi widokami.
- Powiedz... - zaczęłam niepewnie - Kochasz swoją partnerkę?
Domyślałam się, że jego odpowiedź będzie potwierdzająca...
< Shido?>
Od Jaspera c.d. opowiadania Naitha
- Przestańcie wreszcie! - powiedziałem i rozdzieliłem ich - Czas żebyście wydorośleli!
- Sorry, tato... - mruknęli pod nosem.
- Ok. - westchnąłem zmęczony - Zapomnijmy o tym i zacznijmy polować. Jak macie zamiar złapać tamte sarny? - spytałem i pokazałem dwie młode sarny - No, czekam na propozycje.
- To ja mam zamiar cicho do niej podlecieć i z zaskoczenia ją zaatakować. - oznajmił Stark.
- Ja użyję swojej szybkości i siły. - zaproponował Naith - A może i Psychokinezy.
- Dobrze. - odparłem - Musimy tylko podejść bliżej naszych zdobyczy.
Chwilę później znajdowaliśmy się za krzakami, dosłownie przed sarnami.
- Jesteście gotowi? - spytałem synów.
- Gotowi! - odpowiedzieli równocześnie.
- Na mój znak zacznijcie swój "plan". - powiedziałem spokojnie.
- Na pewno złapię wcześniej sarnę niż ty. - usłyszałem szept Naith'a.
- Jeszcze zobaczymy. - warknął na niego Stark.
- Cicho! Spłoszycie zwierzynę. - uspokoiłem ich - Gotowi... zaczynajcie...
Pierwszy ruszył Stark unosząc się, jednak Naith nie został z tyłu. Oboje skradali się powoli. W pewnej chwili Naith rzucił się na sarnę, która pisnęła głośno, przez co inne wpadły w szał. Nagle zauważyłem ogromnego jelenia, który biegł wściekle w stronę Starka. Wiedziałem, że mój syn nie ma z nim szans.
- Stark, uważaj! - krzyknąłem.
Jednak było za późno... Jeleń uderzył Starka swoimi rogami, który upadł na ziemię i przeturlał się w stronę urwiska. W ostatniej chwili złapał się wystającego korzenia, jednak i tak niebezpiecznie zwisał z urwiska.
- Tato, pomóż! - krzyknął.
Biegłem w jego stronę by mu pomóc, gdy zauważyłem ponownie tego samego jelenia, który chciał dokończyć to co zaczął. W ostatniej chwili przeciąłem mu drogę, jednak ten nic sobie z tego nie zrobił i naparł na mnie rogami.
- Dlaczego się nie uniesiesz i nie odlecisz? - spytałem z przerażeniem syna.
- Nie wiem, przez to przerażenie nie mogę... Tato, ja już dłużej się nie utrzymam! - pisnął Stark.
Spojrzałem na Naith'a, który przyglądał się całej scenie z przerażeniem.
- Naith, pomóż bratu! - krzyknąłem z przerażeniem - A ja zajmę się tym upartym jeleniem!
< Naith?>
- Sorry, tato... - mruknęli pod nosem.
- Ok. - westchnąłem zmęczony - Zapomnijmy o tym i zacznijmy polować. Jak macie zamiar złapać tamte sarny? - spytałem i pokazałem dwie młode sarny - No, czekam na propozycje.
- To ja mam zamiar cicho do niej podlecieć i z zaskoczenia ją zaatakować. - oznajmił Stark.
- Ja użyję swojej szybkości i siły. - zaproponował Naith - A może i Psychokinezy.
- Dobrze. - odparłem - Musimy tylko podejść bliżej naszych zdobyczy.
Chwilę później znajdowaliśmy się za krzakami, dosłownie przed sarnami.
- Jesteście gotowi? - spytałem synów.
- Gotowi! - odpowiedzieli równocześnie.
- Na mój znak zacznijcie swój "plan". - powiedziałem spokojnie.
- Na pewno złapię wcześniej sarnę niż ty. - usłyszałem szept Naith'a.
- Jeszcze zobaczymy. - warknął na niego Stark.
- Cicho! Spłoszycie zwierzynę. - uspokoiłem ich - Gotowi... zaczynajcie...
Pierwszy ruszył Stark unosząc się, jednak Naith nie został z tyłu. Oboje skradali się powoli. W pewnej chwili Naith rzucił się na sarnę, która pisnęła głośno, przez co inne wpadły w szał. Nagle zauważyłem ogromnego jelenia, który biegł wściekle w stronę Starka. Wiedziałem, że mój syn nie ma z nim szans.
- Stark, uważaj! - krzyknąłem.
Jednak było za późno... Jeleń uderzył Starka swoimi rogami, który upadł na ziemię i przeturlał się w stronę urwiska. W ostatniej chwili złapał się wystającego korzenia, jednak i tak niebezpiecznie zwisał z urwiska.
- Tato, pomóż! - krzyknął.
Biegłem w jego stronę by mu pomóc, gdy zauważyłem ponownie tego samego jelenia, który chciał dokończyć to co zaczął. W ostatniej chwili przeciąłem mu drogę, jednak ten nic sobie z tego nie zrobił i naparł na mnie rogami.
- Dlaczego się nie uniesiesz i nie odlecisz? - spytałem z przerażeniem syna.
- Nie wiem, przez to przerażenie nie mogę... Tato, ja już dłużej się nie utrzymam! - pisnął Stark.
Spojrzałem na Naith'a, który przyglądał się całej scenie z przerażeniem.
- Naith, pomóż bratu! - krzyknąłem z przerażeniem - A ja zajmę się tym upartym jeleniem!
< Naith?>
Od Alice c.d. opowiadania Reda
Światło było tak ostre, że aż musiałam zamknąć oczy. Gdy je otworzyłam, to już nie było obok mnie Reda. Rozejrzałam się, a mój wzrok padł na obraz, który pojawił się przede mną. Byłam na nim ja i Red, obejmowaliśmy się, lecz, gdy się bardziej przyjrzałam sobie zuważyłam, że... jestem w ciąży i to w zaawansowanej... Póżniej obraz się zmienił i zobaczyłam siebie z dwoma maluchami. Byłam taka szczęsliwa! Będę miała dzieci z Redem. Czyli zajdę w ciąże naturalnie, nie dzięki eliksirowi. Tylko kiedy to nadejdzie? Nie dane mi było o to zapytać, bo woda zaczęła mnie wypychać na powierzchnię. Gdy wyszłam z wody, zobaczyłam czekającego na mnie Reda.
- Co widziałaś? - spytał mnie podekscytowany.
- Widziałam siebie... i ciebie... a ja byłam w ciązy. - uśmiechnęłam się do niego - A potem widziałam dwa maluchy.
- To wspaniale! - krzyknął i mocno mnie przytulił - Będziemy rodzicami!
- Tak, też się cieszę. - wtuliłam się w jego futro - Ciekawe kiedy to nastanie?
- Co widziałaś? - spytał mnie podekscytowany.
- Widziałam siebie... i ciebie... a ja byłam w ciązy. - uśmiechnęłam się do niego - A potem widziałam dwa maluchy.
- To wspaniale! - krzyknął i mocno mnie przytulił - Będziemy rodzicami!
- Tak, też się cieszę. - wtuliłam się w jego futro - Ciekawe kiedy to nastanie?
- Może niedługo... - powiedział tajemniczo.
Szczęśliwi wróciliśmy do naszej groty.
Trzy tygodnie później postanowiliśmy pójść do lekarza, bo ciągle miałam jakieś zachcianki i czasem bolał mnie brzuch...
W Grocie Lekarzy zastaliśmy Blue Eye. Położyłam się na mchu, a Red przez cały czas trzymał mnie za łapę.
- Hmmm... - mruknęla pod nosem Blue Eye, dotykając mój brzuch - Chyba coś czuję... tak... to chyba dwa maluchy... tak!
- Czyli co? Jestem w ciąży? - spytałam lekko zniecierpliwiona.
- Jak najbardziej. - zaśmiała się - Mogę wam pogratulować! Za około półtora miesiąca zostaniecie rodzicami.
W Grocie Lekarzy zastaliśmy Blue Eye. Położyłam się na mchu, a Red przez cały czas trzymał mnie za łapę.
- Hmmm... - mruknęla pod nosem Blue Eye, dotykając mój brzuch - Chyba coś czuję... tak... to chyba dwa maluchy... tak!
- Czyli co? Jestem w ciąży? - spytałam lekko zniecierpliwiona.
- Jak najbardziej. - zaśmiała się - Mogę wam pogratulować! Za około półtora miesiąca zostaniecie rodzicami.
<Red?>
wtorek, 13 listopada 2012
Od Reda c.d. opowiadania Alice
Wyruszyliśmy. Alice choć brudna i upaćkana,jak zwykle zresztą lśniła pięknem.
-Piękna jesteś!-powiedziałem czule i objąłem ją
Roześmiała się. Okazało,że ja również się ubrudziłem. Uśmiechnąłem ię tajemniczo.
Alice wciąż się śmiała,ale jak zauważyła mój wzrok przestała się śmiać.
-Co się stało?-zapytała lekko niezapokojona
Wskoczyłem na nią. Przed nami była górka więc zaczęliśmy się turlać. Oboje śmialiśmy się bardzo głośno. Nagle poczułem wodę. Okazało się,że wpadliśmy do Wodospadu Prawdy. Alice otworzyła oczy i spojrzała się na mnie z przerażeniem. Mnie również nie było do śmiechu.
-JAK MACIE NA IMIĘ?-zabrzmiał Wodospad-CZY BOICIE SIĘ?
Przełknąłem ślinę i chwyciłem Alice za rękę. Uśmiechnęła się,ale jej również nie było d śmiechu.
Co jeśli Wodospad pokaże,że nie jesteśmy sobie przeznaczeni?
-Mam na imię Alice-powiedziała-A to mój partner Red.
-Nie boimy się!-dokączyłem za nią
-PODPŁYŃCIE DO ŚWIATŁA!-rozkazał wodospad
Podpłynęliśmy,trzymając się za ręce. I nagle ostre światło sprawiło,że musiałem zamknąć oczy. Gdy je otworzyłem nie było przy mnie Alice. Zobaczyłem za to mnie i ją w pobliżu dwóch maluchów.
<Alice?>
-Piękna jesteś!-powiedziałem czule i objąłem ją
Roześmiała się. Okazało,że ja również się ubrudziłem. Uśmiechnąłem ię tajemniczo.
Alice wciąż się śmiała,ale jak zauważyła mój wzrok przestała się śmiać.
-Co się stało?-zapytała lekko niezapokojona
Wskoczyłem na nią. Przed nami była górka więc zaczęliśmy się turlać. Oboje śmialiśmy się bardzo głośno. Nagle poczułem wodę. Okazało się,że wpadliśmy do Wodospadu Prawdy. Alice otworzyła oczy i spojrzała się na mnie z przerażeniem. Mnie również nie było do śmiechu.
-JAK MACIE NA IMIĘ?-zabrzmiał Wodospad-CZY BOICIE SIĘ?
Przełknąłem ślinę i chwyciłem Alice za rękę. Uśmiechnęła się,ale jej również nie było d śmiechu.
Co jeśli Wodospad pokaże,że nie jesteśmy sobie przeznaczeni?
-Mam na imię Alice-powiedziała-A to mój partner Red.
-Nie boimy się!-dokączyłem za nią
-PODPŁYŃCIE DO ŚWIATŁA!-rozkazał wodospad
Podpłynęliśmy,trzymając się za ręce. I nagle ostre światło sprawiło,że musiałem zamknąć oczy. Gdy je otworzyłem nie było przy mnie Alice. Zobaczyłem za to mnie i ją w pobliżu dwóch maluchów.
<Alice?>
poniedziałek, 12 listopada 2012
Od Shido c.d. opowiadania Elizabeth
-No ja bym chętnie poszedł-powiedziałem-Ale nie jestem pewien co powie na to moja partnerka.
Elizabeth zaśmiała się i odparła smutno:
-Czyli to znaczy,że mnie nie lubisz?
-Nie,nie!-zaprzeczyłem gwałtownie-Lubię cię,ale mam partnerkę i...
-I co?-dodała-Masz prawo rozmawiać z innymi samicami.
-No fakt...-przyznałem
Elizabeth uśmiechnęła się słodko i zapytała:
- A masz hmm..,może brata?
-Mam-odparłem niepewnie
-Jak się nazywa,ma partnerkę?
-Na imię mu Kreas i tak,ma partnerkę i o ile pamiętam spodziewa się dzieci.
-Ooo-wymruczała Elizabeth tajemniczo-No to idziemy?
-Jasne!
Czułem się przy niej inaczej. Byłem szczęśliwy,a jednocześnie zszokowany. Powiedziałem jej to,ale nie spodziewałem się takiej reakcji.
<Elizabeth?>
Elizabeth zaśmiała się i odparła smutno:
-Czyli to znaczy,że mnie nie lubisz?
-Nie,nie!-zaprzeczyłem gwałtownie-Lubię cię,ale mam partnerkę i...
-I co?-dodała-Masz prawo rozmawiać z innymi samicami.
-No fakt...-przyznałem
Elizabeth uśmiechnęła się słodko i zapytała:
- A masz hmm..,może brata?
-Mam-odparłem niepewnie
-Jak się nazywa,ma partnerkę?
-Na imię mu Kreas i tak,ma partnerkę i o ile pamiętam spodziewa się dzieci.
-Ooo-wymruczała Elizabeth tajemniczo-No to idziemy?
-Jasne!
Czułem się przy niej inaczej. Byłem szczęśliwy,a jednocześnie zszokowany. Powiedziałem jej to,ale nie spodziewałem się takiej reakcji.
<Elizabeth?>
niedziela, 11 listopada 2012
Od Naitha c.d. opowiadania Starka
-Więc patrzcie...-zaczął tata-Najpierw muszą podejść blisko,żeby nie mieć problemu ze złapaniem. Tylko cicho! Później...
-Ja pewnie coś upoluję-powiedziałem złośliwie-Stark to kura domowa!
-Słucham?-zapytał wściekle braciszek
Roześmiałem się i powtórzyłem:
-Stark to kura domowa!
-Przestańcie!-krzyknął tata
Umilkliśmy,ale tylko na chwilę. Po kilku minutach Stark powiedział:
-Głupi jesteś!
Ale tata usłyszał,bo szepnął:
-Zamknąć się i patrzeć jak poluje wilk!
Po czym zaczął się skradać w stronę stada i hop! Za pierwszym razem złapał całkiem niezłą sztukę.
-Nieźle-pochwaliłem go
Uśmiechnął się i powiedział:
-Ok,teraz wy. Zostawimy go tu na chwilę,a...
-A nikt go nie zabierze?!-przerwał Stark
-Nie!-burknął tata-Na tej sztuce czuć mój zapach,a że mam partnerkę i dzieci tym bardziej nie mają prawa go ruszać. I wracając do tamtego tematu,który tak bezczelnie mi przerwano-spojrzał się na mnie-pójdziemy...
-To nie ja!-krzyknąłem
Stark zaśmiał się. Dałem mu w ucho,a on mnie kopnął. Tata powiedział:
<Tata?>
-Ja pewnie coś upoluję-powiedziałem złośliwie-Stark to kura domowa!
-Słucham?-zapytał wściekle braciszek
Roześmiałem się i powtórzyłem:
-Stark to kura domowa!
-Przestańcie!-krzyknął tata
Umilkliśmy,ale tylko na chwilę. Po kilku minutach Stark powiedział:
-Głupi jesteś!
Ale tata usłyszał,bo szepnął:
-Zamknąć się i patrzeć jak poluje wilk!
Po czym zaczął się skradać w stronę stada i hop! Za pierwszym razem złapał całkiem niezłą sztukę.
-Nieźle-pochwaliłem go
Uśmiechnął się i powiedział:
-Ok,teraz wy. Zostawimy go tu na chwilę,a...
-A nikt go nie zabierze?!-przerwał Stark
-Nie!-burknął tata-Na tej sztuce czuć mój zapach,a że mam partnerkę i dzieci tym bardziej nie mają prawa go ruszać. I wracając do tamtego tematu,który tak bezczelnie mi przerwano-spojrzał się na mnie-pójdziemy...
-To nie ja!-krzyknąłem
Stark zaśmiał się. Dałem mu w ucho,a on mnie kopnął. Tata powiedział:
<Tata?>
Od Elizabeth c.d. opowiadania Shido
Ukryliśmy się za krzakami, by sarny nas nie zobaczyły. Co chwilę ukradkiem spoglądałam na Shido. Coś mnie w nim pociągało. Co prawda podobał mi się Jasper, ale Shido też nie był zły... Wręcz przeciwnie wyglądał na silnego wilka. Ciekawe jaka jest ta jego dziewczyna?... Po chwili spostrzegłam, że sarny się do nas przybliżyły, chcąc zrobić dobre wrażenie na Shido, wyskoczyłam zza krzaków jak strzała i rzuciłam się biegiem na spłoszone sarny. Usłyszałam za sobą krzyk:
- Ej, poczekaj! - to był Shido.
- Biegnij! - krzyknęłam do niego, nie przestając gonić sarny.
Po chwili znalazłam swój cel... był to dorodny samiec, by skończyć gonitwę podhaczyłam go łapą, a ten przewrócił się. Z szybkością światła rzuciłam się na niego i przecięłam jego szyję pazurami, które uwolniły jad. Rozejrzałam się i zauważyłam jak Shido łapie drugą sarnę. Niezły jest w te klocki. - pomyślałam. Po chwili podbiegł do mnie za swoją zdobyczą.
- Łał, byłaś niesamowita! - krzyknął podekscytowany.
Uwielbiam, gdy wilk prawi mi komplementy.
- Dzięki, ty też. - mrugnęłam do niego.
Po chwili zabraliśmy się do jedzenia. Zauważyłam, że Shido czasami spoglądał na mnie i patrzył na moją twarz, ciało... Zaśmiałam się w duchu. Coraz bardziej mi się podobał. Gdy skończyliśmy jeść podeszłam do niego i spytałam:
- Może pójdziemy gdzieś razem? - przejechałam delikatnie po jego twarzy ogonem.
<Shido?>
Od Alice c.d. opowiadania Andiego
- Andy, tak się cieszę! - krzyknęłam i przytuliłam brata.
Poczułam się dziwnie, bo byłam dorosła, a Andy szczeniakiem. Zawsze byliśmy tego samego wzrostu, a teraz jak go przytuliłam zobaczyłam jak się zmieniłam.
- Gratuluję. - uśmiechnął się do niego Red.
Gdy się odsunęłam od Andego, spytałam:
- A byłeś u rodziców?
- Jeszcze nie, przed chwilą zdecydowałem się o tym, że chcę stać się dorosły. - odparł.
- To idź do nich! - odpowiedziałam - Wiesz rodzice na pewno będą szczęśliwi.
- Chyba masz rację. - powiedział i dodał po chwili - A wy idziecie?
- Wiesz my zostaniemy tutaj. - zaśmiał się Red i mnie przytulił - Dokończymy to co przerwaliśmy. - mrugnął do mnie tajemniczo.
- Sorki, nie chciałem przeszkadzać. - mruknął Andy zmieszany.
- Nie! Wcale nie przeszkodziłeś. - dałam sójkę w bok mojemu partnerowi - Zawsze możesz nas odwiedzać.
- Dzięki. - uśmiechnął się do nas Andy - To ja idę do rodziców.
- Pa! - krzyknęłam za nim.
Gdy wyszedł z jaskini Red mnie pocałował.
- Mogłeś nie mówić tego przy moim bracie? - spytałam.
- Przepraszam kochanie. - odparł.
I zaczęliśmy się całować.
<Andy?>
Od Alice c.d. opowiadania Reda
Noc minęła nam... cudownie ; ). Obudziłam się wcześnie rano, byłam w ramionach mojego ukochanego. Czułam się wspaniale w jego towarzystwie! Był taki kochany. Zaczęłam głaskać go po jego sierści na grzbiecie, wiedziałam, że to ten jedyny. Po chwili wstałam i po zastanowieniu się poszłam coś upolować. Poszłam do lasu, a tam znalazłam stado karibu. Długo się z nimi nie bawiłam, zresztą nie miały ze mną szans, gdyż miałam nadwilczą szybkość. Upolowałam dorodnego samca, który z pewnością wystarczy dla mnie i dla Reda. Ciągnęłam go przez cały czas do naszej jaskini, gdy weszłam, mój ukochany właśnie się budził.
- Dzień dobry. - powiedziałam słodko.
- Cześć. - odpowiedział sennie.
Podszedł do mnie i obdarował mnie namiętnym pocałunkiem.
- Mmm, jedzonko. - odparł już mniej sennie.
- Wstałam wcześnie, więc pomyślałam, że coś upoluję.
Po chwili jedliśmy już karibu, było bardzo smaczne. Gdy skończyliśmy, spojrzałam na siebie.
- Ale jestem brudna, cała we krwi. - powiedziałam speszona, że Red widzi mnie w takim stanie.
Zresztą, która wilczyca chciałaby, żeby jej partner widział ją w takim stanie?
- Dla mnie zawsze wyglądasz pięknie. - zaśmiał się.
Podszedł do mnie i mocno mnie przytulił. Chwilę później zaczął zlizywać z mojej sierści krew.
- Hihi, przestań! To łaskocze! - powiedziałam, nie przestając się śmiać.
- Bo ma łaskotać, piękna. - odparł, nie przestając zlizywać krwi.
Gdy przestał obdarowałam go długim pocałunkiem.
- Może pójdziemy nad jezioro? - spytałam po chwili.
- Z tobą wszędzie pójdę. - powiedział i mrugnął do mnie.
<Red?>
Od Starka c.d. opowiadania Naitha
Przez całą drogę do lasu przeszliśmy w ciszy. Nie miałem zamiaru odezwać się do Naith'a do końca życia, dupek jeden... Tata oczekiwał od nas, że się pogodzimy. W życiu! No chyba, że on pierwszy mnie przeprosi, to bym jeszcze przemyślał, ale ja na pewno pierwszy łapy na zgodę nie podam! Nigdy! Z myśli wyrwał mnie nagły ból głowy. Popatrzyłem na Naith'a, ten głupek walnął mnie szyszką! Warknąłem wściekły. A ten się śmiał. O nie ja tego tak nie zostawię! Wziąłem szyszkę, którą we mnie rzucił. I także użyłem jej w tym samym celu. Trafiłem nią Naith'a w sam środek głowy. Popatrzył na mnie wściekle i krzyknął:
- Debil!
- Sam jesteś debil! - odkrzyknąłem.
- Nienawidzę cię! - powiedział i pokazał mi język - Jesteś głupkiem, którego żadna wilczyca nie chce!
Tego było za wiele... Po chwili rzuciłem się na niego i walnąłem prosto w twarz. On także odwdzięczył się kopniakiem w moje żebra. Już miałem zamiar walnąć go jeszcze raz, ale tata nas rozdzielił.
- Zwariowaliście?! - krzyknął - Czy wy nie umiecie na chwilę przestać się kłócić?!
- Nie. - mruknąłem pod nosem.
- Słucham? - spytał wściekle tata.
- Nic... - odburknąłem.
- No ja się cieszę, że nic. - powiedział sarkastycznie tata.
- Tchórz! - odparł Naith.
- Ty też bądź cicho. - warknął tata - Jesteście siebie warci... Dobra, przestańcie się bić. Mam zamiar was nauczyć polować we dwójkę i ma to być gra fair play. Zrozumiano?
- Zrozumiano...
- To dobrze. Tam są sarny. - powiedział tata i ruszył w stronę stada.
<Naith?>
Od Andiego
Był piękny słoneczny dzień... Dziś miała do nas przyjść Alice wraz ze swoim partnerem Redem... Czułem że przeznaczenie znajduje się w życiu dorosłego wilka... Nie wiem co lub kto skłonił mnie do takiego myślenia ale czułem że by odnaleść szczęście w miłości muszę stać się dorosłym wilkiem.. Pomyślałem że skała narady mi pomoże.. Wszedłem więc na nią i zacząłem rozmyślać.. Jednak nic nie przychodziło mi do głowy..
- Hmmm dziwne - Pomyślałem
Było jeszcze 1 miejsce które mogło by mi pomóc.. Podbiegłem nad wodospad prawdy.. Skoczyłem do niego.. Woda była ciepła..
- BOISZ SIĘ?? - usłyszałem głos..
- Nie wodospadzie! - Odpowiedziałem pewnie..
- PODPŁYŃ DO ŚWIATŁA! - znów zabrzmiał głos..
Podpłynąłem i zadałem pytanie..
- Wodospadzie od dłuższego czasu nie potrafię odnaleść się w życiu.. Nie wiem co mam robić by zdobyć partnerkę ale zarazem spełnić swe marzenia..
Nagle coś oślepiło mnie.. Zobaczyłem obraz jeziora przemiany.. następnie woda wyrzuciła mnie na brzeg..
Czyżby wodospad nakłaniał mnie do stania się dorosłym??
Chciałem powiedzieć to najpierw siostrze..
Gdy znalazłem się w grocie mojej siostry Alice zobaczyłem jak całuje się z Redem..
- ehmmm to ja nie będę przeszkadzać. - Mruknąłem zmieszany..
- Nie, nie sorry - Zaprzeczyła szybko alice podnosząc się z podłogi..
- Chciałem ci.. ee wam - Poprawiłem się - coś ogłosić..
- Zamieniamy się w słuch - Powiedział red..
- Tak więc postanowiłem stać się dorosłym.. - Powiedziałem - Wodospad tak chciał...
- Oh Andy! - wykrzyknęła Alice - To wspaniale!!
Uśmiechnąłem się a Alice oznajmiła. :
- .......
< Siostrzyczko?? ;)>
Od Shido
Szedłem na spacer,samotnie,gdyż moją kochana Sofia spała twardo. Postanowiłem coś dla niej upolować. Niestety nie tego się spodziewałem. Gdy znalazłem parę jeleni mój wzrok zauważył całkiem ładną samiczkę. Uśmiechnąłem się i podszedłem do niej.
-Aaa!-krzyknęła wystraszona
Jelenie również się spłoszyły i uciekły. Samica wstała i spojrzała mi się twardo w oczy. Miała śliczną kremowo-brązową sierść,czerwone oczy, a między uszami sterczało pióro.
-Co ty robisz?!-fuknęła
-Nic-mruknąłem-Jesteś tu nowa?
Westchnęła i warknęła:
-Nie zmieniaj tematu!
Ostra sztuka-pomyślałem i dodałem:
-Nie zmieniam. Pytam się tylko czy jesteś tu nowa.
Znów westchnęła,ale lżej i powiedziała:
-Tak jestem tu nowa. Wczoraj dołączyłam,ale już podoba mi się tu. Na imię mi Elizabeth.
-Miło mi-odparłem-Ja mam na imię Shido. Nieźle polujesz.
Uśmiechnęła się porywczo i zapytała:
-Masz partnerkę?
-Tak,mam-odparłem nie świadomy jej zachcianek
-Ooo-wymruczała i podeszła bliżej mnie-No to jak przystojniaczku,może coś razem upolujemy?
Nie zastanowiłem się jeszcze dobrze nad odpowiedzią,a ona pociągła mnie w stronę saren.
<Elizabeth?>
-Aaa!-krzyknęła wystraszona
Jelenie również się spłoszyły i uciekły. Samica wstała i spojrzała mi się twardo w oczy. Miała śliczną kremowo-brązową sierść,czerwone oczy, a między uszami sterczało pióro.
-Co ty robisz?!-fuknęła
-Nic-mruknąłem-Jesteś tu nowa?
Westchnęła i warknęła:
-Nie zmieniaj tematu!
Ostra sztuka-pomyślałem i dodałem:
-Nie zmieniam. Pytam się tylko czy jesteś tu nowa.
Znów westchnęła,ale lżej i powiedziała:
-Tak jestem tu nowa. Wczoraj dołączyłam,ale już podoba mi się tu. Na imię mi Elizabeth.
-Miło mi-odparłem-Ja mam na imię Shido. Nieźle polujesz.
Uśmiechnęła się porywczo i zapytała:
-Masz partnerkę?
-Tak,mam-odparłem nie świadomy jej zachcianek
-Ooo-wymruczała i podeszła bliżej mnie-No to jak przystojniaczku,może coś razem upolujemy?
Nie zastanowiłem się jeszcze dobrze nad odpowiedzią,a ona pociągła mnie w stronę saren.
<Elizabeth?>
sobota, 10 listopada 2012
Od Elizabeth
Dołączyłam do watahy, miałam zamiar przejść całe jej tereny, by zapoznać się z innymi wilkami i zrobić dobre, pierwsze wrażenie w szczególności na... chłopcach... Hihihi.
Na początku byłam nad jeziorem spotkałam tam dwie pary, wydawali się mili. Jednak to nie był mój żywioł. Więc ruszyłam w dalszy spacer, a że zgłodniałam poszłam do lasu. Przez kilka minut nie spotkałam nic do jedzenia, ani żadnego wilka. Zrezygnowana chciałam już wracać do swojej jaskini, gdy nagle usłyszałam tupot kopyt. Pobiegłam w tamtą stronę, a tam ujrzałam stado karibu, które uciekało przed wilkiem. Był to czarny wilk ze szkrzydłami, trzeba było przyznać, że bardzo przystojny. Gdy złapał jednego z karibu, co przyszło mu to z łatwością, podbiegłam do niego, by się przywitać.
- Cześć. - powiedziałam i mrugnęłam do niego uwodzicielsko.
Spojrzał na mnie zdziwiony, a po chwili odwzajemnił mój uśmiech.
- Witaj.
- Jestem Elizabeth, ale mów na mnie Lizzie. - podeszłam do niego i lekko musnęłam go ogonem.
- Miło mi, jestem Jasper. - odpowiedział i spojrzał na upolowane karibu - Może się poczęstujesz?
- Z chęcia, trzeba przyznać, że dawno nic nie jadłam. A w takim miłym towarzystwie napewno się przyłączę. - uśmiechnęłam się do niego i zaczęłam jeść karibu.
Jedliśmy karibu w ciszy, co chwilę spoglądałam na niego. Był wilkiem silnym i strasznie przystojnym... O takim ciachu to można pomarzyć... A ja właśnie marzyłam.
- Miło mi, że naraszcie kogoś poznałam. - powiedziałam, gdy skończyłam jeść - I to takiego przystojniaka... - zachichotałam.
- Bez przesady... - także się zaśmiał.
<Jasper? ;D>
Od Reda c.d. opowiadania Alice
-I co śliczna?-zapytałem sennie
Roześmiała się cicho i powiedziała:
-Wszystko w porządku.
-U mnie też-mruknąłem i pocałowałem ją delikatnie
Widziałem w ciemności jej pełen radości uśmiech.
-Mam pytanie..-zaczęła niepewnie
-Tak?
-Czy mnie kochasz?
Zdumiało mnie to pytanie. Przez chwilę nic nie powiedziałem. Alice czekała cierpliwie.
-Oczywiście-odparłem pewnie-Kocham cię!
Na dowód pocałowałem ją. Roześmiałą się.
-Oj ty choć tu!-zawołałem
Znów się roześmiała. Wstałem i spojrzałem się na nią z wysoka. Podniosłem ją,pocałowałem i znów zaczęliśmy się tarzać jak wilczki.
<Kochanie?:)>
Roześmiała się cicho i powiedziała:
-Wszystko w porządku.
-U mnie też-mruknąłem i pocałowałem ją delikatnie
Widziałem w ciemności jej pełen radości uśmiech.
-Mam pytanie..-zaczęła niepewnie
-Tak?
-Czy mnie kochasz?
Zdumiało mnie to pytanie. Przez chwilę nic nie powiedziałem. Alice czekała cierpliwie.
-Oczywiście-odparłem pewnie-Kocham cię!
Na dowód pocałowałem ją. Roześmiałą się.
-Oj ty choć tu!-zawołałem
Znów się roześmiała. Wstałem i spojrzałem się na nią z wysoka. Podniosłem ją,pocałowałem i znów zaczęliśmy się tarzać jak wilczki.
<Kochanie?:)>
Od Ishtar c.d. opowiadania Starka
W porównaniu z chłopakami ja i Carmen byłyśmy sobie bliskie i oddane. Potrafiłyśmy się dogadać,a nie jak te dwa ułomy:)
-Mamo gdzie idziemy?-zapytała Carmen
Mama westchnęła i powiedziała:
-Pójdziemy na plażę. Może ktoś tam będzie..
-Hura!-krzyknęłyśmy i przytuliłyśmy mamę
Roześmiała się i ruszyłyśmy. Na plaży zauważyłam,że jest tam Mellisa,Gloria,Kasumi oraz Luck.
-Hej!-zawołała Carmen
-Witajcie!-odpowiedzieli radośnie
-Co tu robicie?-zapytał Kasumi
-My przyszliśmy na plażę,popływać-wytłumaczyłam
-A Naith albo Stark przyjdą?-zapytała Gloria
-Nie-odparła Carmen-Mają karę.
Trzepłam ją leciutko. Odsząknęła i powiedziała:
-Znaczy im się nie chciało iść.
Spojrzała się na mnie błagalnie. Uśmiechnęłam się i zaproponowałam wspólną kąpiel.
Zgodzili się i po chwili chlapaliśmy się,a nasi rodzice dyskutowali o czym to nie wiem.
<Stark?>
-Mamo gdzie idziemy?-zapytała Carmen
Mama westchnęła i powiedziała:
-Pójdziemy na plażę. Może ktoś tam będzie..
-Hura!-krzyknęłyśmy i przytuliłyśmy mamę
Roześmiała się i ruszyłyśmy. Na plaży zauważyłam,że jest tam Mellisa,Gloria,Kasumi oraz Luck.
-Hej!-zawołała Carmen
-Witajcie!-odpowiedzieli radośnie
-Co tu robicie?-zapytał Kasumi
-My przyszliśmy na plażę,popływać-wytłumaczyłam
-A Naith albo Stark przyjdą?-zapytała Gloria
-Nie-odparła Carmen-Mają karę.
Trzepłam ją leciutko. Odsząknęła i powiedziała:
-Znaczy im się nie chciało iść.
Spojrzała się na mnie błagalnie. Uśmiechnęłam się i zaproponowałam wspólną kąpiel.
Zgodzili się i po chwili chlapaliśmy się,a nasi rodzice dyskutowali o czym to nie wiem.
<Stark?>
Od Tobiego c.d. opowiadania Rabitty
- Aha...ee...a gdzie twój brat? - Odezwał się nieśmiałym głosem.
- Mój brat? Napewno poszedł do swojej jaskini...
- A pokazać ci moją... ?
- Możemy iść..
No i tak szliśmy do mojej jaskini...jednak w drodze coś nas strasznie zaciekawiło.
- Ej patrz! Super jaskinia nie?
- Fajna ale troszkę mroczna. Hehe..
- Może do niej wejdziemy..? - Zapytał z ciekawości
- Dobrze, chodźmy.
Weszliśmy zaciekawieni do strasznej jakini. Była pełna nietoperzy, a jednak z ciemności
paliło się światło. Poszliśmy w stronę źródła światła..
- Zobaczmy co się tam tak świeci.. - Rzekł Tobi.
- Ehh..jesteśmy coraz bliżej, no to nie będziemy zawracać..
- No chyba wiem..ale to światło jest niesamowite.
Doszliśmy wreszcie do celu. Zobaczyliśmy pełno skarbów. Nagle zza skały odezwała się
jakaś zjawa.
- Czego tutaj chcecie?!
- Eee...Yyy...przyszliśmy zobaczyć jak wyglądają skarby.. - Odpowiedział nieśmiało Tobi.
- Ja tutaj pilnuję skarbów, a jeśli chcecie zdobyć jeden z nich to musicie wykonać
moje zadanie, którego jeszcze dotąd nikt nie przeszedł..
- Ja nie wiem <szepcze do Rabbity>
- Ja też nie wiem.
- Hmm..no to tak czy nie? Tak? - Zapytała zjawa
- Tak - Odpowiedziały stanowczo szczeniaczki.
- Dobrze skoro chcecie to słuchajcie: Macie się rozdzielić i każdy ma przynieść mi
po 1 listku z drzewa diamentów. Jeśli wykonacie to, to przyjdźcie a nagroda będzie wasza.
- Yyy..dobrze. Chodźmy Rabbit.
- Dobrze, już idę.
Wilczki wyszły więc z jaskini w poszukiwaniu diamentowego drzewa.
- No dobra Rabbit, ja idę na północ a ty na połódnie, ok?
- Ok, najpierw chodźmy do mojej jakini po mapę, bo akurat mam dwie.
- Okey.
<Rabbit dokończysz?>
- Mój brat? Napewno poszedł do swojej jaskini...
- A pokazać ci moją... ?
- Możemy iść..
No i tak szliśmy do mojej jaskini...jednak w drodze coś nas strasznie zaciekawiło.
- Ej patrz! Super jaskinia nie?
- Fajna ale troszkę mroczna. Hehe..
- Może do niej wejdziemy..? - Zapytał z ciekawości
- Dobrze, chodźmy.
Weszliśmy zaciekawieni do strasznej jakini. Była pełna nietoperzy, a jednak z ciemności
paliło się światło. Poszliśmy w stronę źródła światła..
- Zobaczmy co się tam tak świeci.. - Rzekł Tobi.
- Ehh..jesteśmy coraz bliżej, no to nie będziemy zawracać..
- No chyba wiem..ale to światło jest niesamowite.
Doszliśmy wreszcie do celu. Zobaczyliśmy pełno skarbów. Nagle zza skały odezwała się
jakaś zjawa.
- Czego tutaj chcecie?!
- Eee...Yyy...przyszliśmy zobaczyć jak wyglądają skarby.. - Odpowiedział nieśmiało Tobi.
- Ja tutaj pilnuję skarbów, a jeśli chcecie zdobyć jeden z nich to musicie wykonać
moje zadanie, którego jeszcze dotąd nikt nie przeszedł..
- Ja nie wiem <szepcze do Rabbity>
- Ja też nie wiem.
- Hmm..no to tak czy nie? Tak? - Zapytała zjawa
- Tak - Odpowiedziały stanowczo szczeniaczki.
- Dobrze skoro chcecie to słuchajcie: Macie się rozdzielić i każdy ma przynieść mi
po 1 listku z drzewa diamentów. Jeśli wykonacie to, to przyjdźcie a nagroda będzie wasza.
- Yyy..dobrze. Chodźmy Rabbit.
- Dobrze, już idę.
Wilczki wyszły więc z jaskini w poszukiwaniu diamentowego drzewa.
- No dobra Rabbit, ja idę na północ a ty na połódnie, ok?
- Ok, najpierw chodźmy do mojej jakini po mapę, bo akurat mam dwie.
- Okey.
<Rabbit dokończysz?>
Od Starka c.d. opowiadania Naith'a
Z czego rżysz?! - spytał wściekle. - A co nie mogę? - śmiałem się dalej. Widziałem, że Naith powstrzymuje się przed tym, by znowu mnie nie walnąć. - Chłopcy! - krzyknęła mama - Przestańcie się kłócić! - Bo dostaniecie karę. - dodał tata. - Dobra, dobra... - mruknął pod nosem Naith. W jaskini przez chwilę panowała cisza, którą przerwała Carmen: - Co robimy? - Przez waszych braci siedzimy w grocie, bo z nimi nie moża nigdzie wyjść. - odpowiedział zły tata. - Ale dlaczego my mamy być karane, jak nic złego nie zrobiłyśmy? - spytała oburzona Ishtar. - No właśnie? - przyłączyła się do niej Carmen. - No dobrze. - powiedział zrezygnowany tata - Kochanie pójdziesz gdzieś z nimi? - Dobrze, muszę się przewietrzyć. - oznajmiła mama. - Ja zostanę z chłopcami. - dodał ojciec. - To nie fair! - krzyknąłem z Naith'em. Spojrzeliśmy na siebie wściekle. - Może nauczę was współpracować ze sobą, bez kłócenia się. - zarządził tata. - No super... - warknąłem cicho. Ja i Naith? Współpracować?! Bardzo śmieszne... - No to idziemy. - oznajmiła mama i wyszła z siostrami. - To co, trzeba was nauczyć współgrania. Pójdziemy do lasu i nauczę was polowania we dwójkę. - powiedział tata i popchnął nas lekko w stronę wyjścia. No to zapowiada się udany dzień, nie ma co... < Ishtar, co tam? :] >
Od Alice c.d opowiadania Reda
- Kocham Cię. - powiedziałam i wtuliłam się w jego futro.
- Ja ciebie też. - zaśmiał się i pocałował mnie w czoło.
Leżeliśmy w ciszy, jednak nam ona nie przeszkadzała, do szczęścia nie były nam potrzebne słowa.
- Wiesz, nigdy nie byłem tak szczęśliwy. - przerwał ciszę - Wcześniej bałem się, że cię stracę... i że mnie nie pokochasz.
Spojrzałam na niego, a on na mnie. Wyglądał na smutnego.
- W głębi serca kochałam cię od zawsze. - wyznałam mu - Tylko nie od zawsze o tym wiedziałam.
- Ale teraz jesteś już pewna co do mnie czujesz, prawda? - spytał z nadzieją.
- Tak, teraz już wiem. - powiedziałam i go pocałowałam w usta.
Początkowo całowaliśmy się delikatnie, jednak po chwili pocałunki przeobraziły się w bardziej namietnę. Przywarliśmy się do siebie jak dwa magnesy. Nie chciałam odrywać swoich ust od jego. To było takie przyjemne... Miałam zamiar spędzić całą noc z moim ukochanym...
<Red? ;D>
- Ja ciebie też. - zaśmiał się i pocałował mnie w czoło.
Leżeliśmy w ciszy, jednak nam ona nie przeszkadzała, do szczęścia nie były nam potrzebne słowa.
- Wiesz, nigdy nie byłem tak szczęśliwy. - przerwał ciszę - Wcześniej bałem się, że cię stracę... i że mnie nie pokochasz.
Spojrzałam na niego, a on na mnie. Wyglądał na smutnego.
- W głębi serca kochałam cię od zawsze. - wyznałam mu - Tylko nie od zawsze o tym wiedziałam.
- Ale teraz jesteś już pewna co do mnie czujesz, prawda? - spytał z nadzieją.
- Tak, teraz już wiem. - powiedziałam i go pocałowałam w usta.
Początkowo całowaliśmy się delikatnie, jednak po chwili pocałunki przeobraziły się w bardziej namietnę. Przywarliśmy się do siebie jak dwa magnesy. Nie chciałam odrywać swoich ust od jego. To było takie przyjemne... Miałam zamiar spędzić całą noc z moim ukochanym...
<Red? ;D>
Przepraszam...
Za wszystko:
~że długo nie wstawiałam na bloga
~nie można było się ze mną skontaktować
~za wszystko!!
Jeszcze raz:
~że długo nie wstawiałam na bloga
~nie można było się ze mną skontaktować
~za wszystko!!
Jeszcze raz:
PRZEPRASZAM!
Subskrybuj:
Posty (Atom)