Biegłem za jakimś wilkiem niezłe 3 godziny. Zdyszałem się okropnie,ale biegłem dalej. Nagle usłyszałem skowyt,który tak mnie przestraszył,że aż przestałem biec. Zacząłem niuchać i wyniuchałem.
Za krzakiem krwawych róż,leżał mały wilczek. Spojrzałem na niego i starałem określić się jego przypuszczany wiek i płeć.
-Tata!-zawołał radośnie malec
Co?? Tata??-pomyślałem
-Wiesz mały...-zacząłem ,ale nie mogłem skończyć zdania,że nie jestem jego ojcem. Było mi go tak żal. Był brudny od błota (na dodatek padało), z pewnością głodny,a w jego niebieskich oczkach krył się smutek.
-Cieszę się,że Cię widzę-odparłem i uśmiechnąłem się-Jesteś głodny??
-Tak! Och tato jesteś super! Mack jest zadowolony,że ma takiego tatę.
Uśmiechnąłem się.
<Dokończy ktoś>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz