Kyche i ja. Ach moje marzenie od kiedy tu jestem,czyli parę tygodni. Jestem jej wdzięczny,że nie użyła przeciwko mnie swojej mocy w której ktoś,gdy go pocałuje rozkocha się w niej na zawsze.
Pewnego razu zapytała się mnie czy może chcę iść z nią na polowanie na zające lub sarny.
Odpowiedziałem:
-Z tobą zawsze i wszędzie.
Przytuliła mnie. Poczułem przyjemne ciepło,które od niej biło. Kyche była wyjątkowa.
-Więc tak-powiedziała,gdy już szliśmy lasem wprost do Zielonkawej Doliny-Najpierw zapolujemy na dwie lub trzy sarny,a później może ,jak się uda poganiamy się z królikami.
Zgodziłem się. Zabawa z królikami była bardzo fajna! Kyche pokazała mi ją ok.1 pełnie temu. Biega się za króliczkami,przeskakując powalone drzewa. One tak szybko i słodziutko przebierają tymi łapkami! Na króliki nasza wataha nie poluje,bo w końcu za dużo mięsa one nie mają. Więc chodzimy do Zszarzałej Kryjówki tylko po to,by pośmiać się i powygłupiać.
-Killer-szturchnęła mnie Kyche-Słyszałeś??
-Coś mówiłaś-zapytałem zmieszany-Nie słyszałem
-Nic nie mówiłam-odparła i prychnęła
-Przepraszam Kyche
-No dobrze-powiedziała i znów mnie przytuliła. Znowu poczułem to samo ciepło co przed chwilą.
-Mówiłam,że zbliżamy się do Zielonkawej Doliny. O popatrz sarny. Dwie. Mama i dziecko.
Wtedy pomyślałem,że to idealny moment,by pokazała mi swą moc.
-Kyche,pokażesz mi swoją moc?
Spojrzała na mnie zdziwiona.
-Dobrze,skoro chcesz-powiedziała obojętnie.
Podeszła do sarniątka i jego matki,czarując ich wzrokiem. Nagle pocałowała malca i łanię. Gdy to zrobiła,łania i młody zagdakali:
-Kochamy Cię Kyche!
Uśmiechnęła się zadowolona.
-Dobra robota,Kyche-pochwaliłem
Nie odrywała wzroku od saren,które padły jej do stóp.
-Dacie mi się zjeść?-zapytała grzecznie,jakby nic nie zrobiła
-Oczywiście,smacznego!
-Dobrze. Killer jemy.
Najpierw zjedliśmy matkę później małego i wyruszyliśmy do watahy,bo uznaliśmy,że mamy za pełne brzuchy,aby pobiegać za królikami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz